2: Gdybym miała psychiatrę, to by mi nie uwierzył

491 50 30
                                    

Nie zapominajcie o hasztagu #TańczącwciemnościachLR dla Was to tylko chwila, która dla mnie znaczy bardzo wiele. Z góry dziękuję za każdą aktywność.

Kocham, ściskam i całuję. Lea <3

***

Siadam przy toaletce, na której piętrzą się kosmetyki z najwyższej półki. Mama często robi mi drogie prezenty. Zakładam, że próbuje nimi zagłuszyć wyrzuty sumienia, o ile w ogóle je ma. Nie wiem, chyba jej się wydaje, że regularnymi przelewami i upominkami za kilkaset funtów będzie w stanie zrekompensować mi jej ciągłą nieobecność i fakt, że nie potrafi zaangażować się w relację ze mną.

Że nie potrafi mnie pokochać.

Wzdycham przeciągle, prostując się. Spoglądam na siebie w lustrze i uśmiecham się do własnego odbicia.

- Jesteś wartościową osobą, Coro - mówię, łapiąc za szczotkę. - Jesteś piekielnie zdolna i utalentowana - dodaję po chwili i zaczynam upinać moje długie, białe włosy w jedną z moich ulubionych fryzur w ostatnim czasie. Zaplatam sobie dwa warkocze, tworząc z nich na głowie opaskę, a po bokach wypuszczam kilka kosmyków, zakręcając je następnie na lokówkę.

Ponownie uśmiecham się do siebie, bo podoba mi się to, na co patrzę, a następnie zabieram się za makijaż.

- Jesteś mega inteligentna, Coro - odzywam się po chwili.

Ściągam okulary i zakładam soczewki.

Nakładam na buzię pielęgnację, szczególną uwagę poświęcając odpowiedniej ilości spf. Moja cera, przez albinizm, na który choruję, jest niesamowicie wymagająca. W kolejnej chwili na mojej buzi ląduje bardzo lekki krem BB, puder oraz odrobina bronzera i różu. Białe rzęsy pociągam jasno brązowym tuszem, by nadać spojrzeniu głębi, a na białe brwi postanawiam nałożyć jedynie bezbarwny żel. Na koniec pomadka ochronna i mogę przejść do stroju.

Kocham te poranne rytuały z szykowania się do wyjścia. Makijaż, fryzura oraz dobór biżuterii i ubrań zwyczajnie mnie uspokajają. W czasie, gdy się ogarniam, mogę na spokojnie dać sobie to, czego nikt inny mi nie podaruje:

Uwagę.

Dowartościowanie.

Słowa, które potrzebuję usłyszeć.

Miłość.

Bo miłość drugiego człowieka jest ważna, ale kochanie samej siebie to klucz. Bo dopóki nie obdarzysz miłością samego siebie, nie będziesz w stanie ani w pełni otworzyć się na to uczucie, ani w zdrowy sposób obdarzyć nim kogokolwiek.

Z szafy wyciągam mój ukochany, czarny golf, który zakładam, po czym wsuwam w białe dzwony, jakie już wcześniej naciągnęłam na blade nogi. Całość dopełniam czarnym paskiem z nienachalną, srebrną klamrą. Po chwili staję już przed dużym lustrem, podziwiając własne odbicie.

Nie do wiary, że kiedyś patrząc w nie miałam odruch wymiotny. Nienawidziłam swojego odbicia. Minione lata zmusiły mnie jednak do przewartościowania swojego życia. Musiałam nauczyć się doceniać samą siebie. Potrzebowałam masy czasu, by wyzbyć się kompleksów i zaakceptować zarówno samą siebie, jak i otaczającą mnie rzeczywistość. Polubiłam swoją urodę. Teraz, gdy jestem już dorosła, uważam, że jest ona na tyle nietypowa, że zamiast odpychać - przyciąga. Co prawda najczęściej pojebów, ale takich ten świat również potrzebuje, a ja ze znajomości z każdym z nich wyciągam lekcję.

Schodzę na dół i w holu zakładam czarne kozaki na słupku, dodające dziesięć centymetrów do moich stu siedemdziesięciu. Następnie wsuwam ręce w rękawy białego, wełnianego płaszcza, sięgam po torebkę, którą od razu zarzucam na ramię i opuszczam mieszkanie.

Tańcząc w ciemnościachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz