1

53 2 0
                                    

Wiktor

- Wiktor - usłyszałem głos niskiej pulchnej kobiety w średnim wieku. Oderwałem wzrok od kartki, na której widniała napisana czerwonym długopisem ocena. Wielka jedynka na pół strony, otoczona dodatkowo kółkiem przyciągała wzrok - zostań proszę po lekcjach.
- Dobrze- powiedziałem markotnym głosem. Spojrzałem na siedzących za mną chłopaków. Obaj patrzyli na mnie zmartwionym wzrokiem. W szczególności Max, który czuł się winnym mojej słabej oceny. Przez trzy dni poprzedzjace sprawdzian próbowaliśmy się uczyć wspólnie. Choć obaj nie byli wybitnymi matematykami, uzyskali minimum 30 procent z testu, co dawało im zaliczenie. Ja nie zdobyłem nawet 15 procent. Wszystko mi się pomieszało jak zwykle zresztą.
- Nie zdam- szepnąłem w ich stronę.
Nauczycielka wróciła do prowadzenia lekcji, a ja za wszelką cenę starałem się na niej skupić. Nie wiem o co chodziło z tą matmą, czułem się jakby prowadzona była w obcym języku z którego nic nie rozumiałem.
Dzwonek zasygnalizował koniec lekcji.
- Idziemy do szatni - powiedział Ivan i razem z Maksem wyszli z sali.
Pospiesznie schowałem do plecaka wszystko to co leżało na szkolnej ławce i podszedłem do biurka nauczycielki.
- Alan zaczekaj proszę- kobieta krzyknęła za wychodzącym z klasy blondynem. Alan zawrócił.
- Wiktor to twoja 7 jedynka w tym roku szkolnym. Masz nie zaliczony poprzedni semestr, z którego też masz same jedynki . Na ten moment nie zdajesz do następnej klasy. Dziś jest 22 marca zostało ci raptem 3 miesiące na poprawę tych zaległości.
- Wiem, ale ja naprawdę się uczyłem..- powiedziałem choć i tak wiedziałem że moje tłumaczenia nic nie dadzą.
- Alan we wtorki i czwartki udziela w bibliotece korepetycji, nie możesz się umówić z kolegą by ci pomógł?
- We wtorki i czwartki mam treningi kosza.
- Mogę zostawać dłużej- powiedział blondyn nie patrząc w moja stronę, a swój wzrok skupiając na podłodze.
- Nie wnikam w to jak się umówicie, ale pamiętaj że jak nie zdasz to będziesz mógł zapomnieć o treningach. - dodała.
Ręką wskazała dzwi żebyśmy wyszli. Alan wyszedł pierwszy a ja za nim.
Patrzyłem jak idzie przed siebie opustoszałym już korytarzem.
- Pryszcz, poczekaj - zawołałem za nim.
Zatrzymał się i odwrócił się na pięcie. Z wzrokiem utkwionym w buty powiedział:
- Alan,  mam na imię Alan.
- Tak racja Alan, yyy chciałbym skorzystać z pomocy tylko ymm ja nie mogę zostawać po lekcjach. W tygodniu mogę po 18. Zapłacę Ci za korki ile będziesz chciał. Tylko ja naprawdę muszę zdać do ostatniej klasy - powiedziałem drapiąc się po karku i mrużąc jedno oko.
- Nie chce kasy - nadal na mnie nie patrzył.
- To co chcesz w zamian ? - spytałem.
Przez chwilę nie odpowiadał zastanawiając się co tak na prawdę mógłby chcieć.
- Wyjdziemy gdzieś razem. - odpowiedział w końcu.
- Wyjdziemy gdzieś? Razem ? Masz na myśli randkę? - spytałem i szybko dodałem- mowy nie ma!
- Czy jak wychodzisz gdzieś z Ivanem i Maxem nazywacie to randką ?
- Oczywiście że nie.
- No właśnie, to wyjdziemy gdzieś gdzie nie będziemy gadać o matmie. Sądząc po ilości jedynek jakie masz, zakładam że będziemy musieli widzieć się kilka razy w tygodniu, ale to już zależy od Ciebie jak mocno się przyłożysz do nauki. - podniósł głowę by na mnie spojrzeć. A mnie zatkało i nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Po pierwsze jego propozycja była co najmniej dziwna, po drugie naliczyłem minimum dwa zdania wypowiedziane do mnie co nigdy nie miało miejsca przez ponad dwa lata znajmosci. Wzruszył ramionami i już miał się odwrócić by odejść gdy zatrzymałem go słowami
- Zgoda- powiedziałem patrząc na niego - ale żeby było jasne to nie będzie żadna randka tylko zwykle spotkanie.
- Zwykłe spotkanie - powtórzył i przytakną głową.
Podszedł do przeciwległej ściany na której wisiała tablica z ogłoszeniami. Odszukał ogłoszenie, na którym napis wielkimi literami  głosił korepetycje i postukał palcem w wymieniony pod nim nr telefonu.
- Mój numer. Doradzam nie odwlekać kontaktu, jeśli faktycznie chcesz zdać - odwrócił się kierując swoje kroki do biblioteki. Wyciągnąłem telefon pospiesznie spisując numer. Zawachałem się w momencie gdy telefon wyświetlił nazwa kontaktu. W pierwszej chwili chciałem wpisać Pryszcz ale ostatecznie wpisałem Alan. Szlak by to pomyślałem spoglądając na godzinę, trening zaczął się 5min temu a ja nawet nie zdążyłem się przebrać. Pognałem do szatni. Okazała się całkowicie pusta, co znaczyło że pozostali już się rozgrzewają. Sprintem zdjąłem bluzę oraz spodnie i założyłem strój sportowy. Wbiegłem na hale
- Przepraszam za spóźnienie zostałem zatrzymany przez... - zacząłem przystając przy trenerze.
- Nie interesuje mnie to 50 pompek. - odpowiedział odrazu. Na ogół był milym gosciem ale przedewszystkim dobrym i żeczowym trenerem. Nie znosił jednak spóźnień, a jeszcze bardziej głupich tłumaczeń.
Kiwnąłem głową i zacząłem robić pompki jak tylko skończyłem ruszyłem do biegu i zrównałem się z truchtajacymi chłopakami.
- Co ci powiedziała matematyczka ?- spytał Ivan.
- Że nie zdam.
- A co tam robił Pryszcz?
- Nie gadać biegać! - krzykną trener.
-Później ci powiem - szepnąłem do bruneta i przyspieszyłem by wyprzedzić wszystkich.
Trening zakończył się po półtorej godzinie. Zmęczeni udaliśmy się do szatni.
- No i ? - dopytywał Ivan
- Później. - uciąłem krótko.
Przebraliśmy się ekspresowo. Wychodząc z szatni porzegnliśmy  machnięciem ręki pozostałych chłopaków z drużyny i wyszliśmy na korytarz. Na korytarzu czekał oparty o ścianę Max, który mimo że nie był członkiem drużyny był obecny na każdym treningu. Za każdym razem siedział na trybunach i albo odrabiał lekcje albo czytał. W pierwszej klasie trener kilkukrotnie upominał go by się nie pokazywał na treningach jeśli nie chce grać w kosza, ale jak zobaczył że Max nie przeszkadza nikomu dał sobie spokój.
- Po krótce. Nie zdaje. Matematyczka kazała umówić mi się na korepetycje do Alana. Podobno udziela ich w bibliotece tylko, że wiecie że nie mogę zostawać po lekcjach. Więc.. - tu zawiesiłem głos nie bardzo wiedząc jak wyjaśnić to chłopakom- zaproponowałem mu kasę za korki żebyśmy mogli się jakoś spotykać wieczorami ale odmówił.
Zmarczyłem nos i na wydechu dodałem
- Powiedział że udzieli mi korepettcji jak się z nim umówię. Nie na randkę oczywiście. Zwykle spotkanie. - Popatrzyłem na chłopaków. Ivan założył ręce na piersi i uniósł brwi do góry, a Max jak to Max wybuchł głośnym śmiechem aż zgiął się w pół i chyba opluł z tego śmiechu.
- I rozumiem że nie przyjąłeś tej pozycji pomocy ? - spytał Ivan.
- Nie mam wyjścia. Doskonale wiecie, że jak nie zaliczę matmy nie zdam i wylecę z drużyny. Uczyliście mnie Wy, uczyło dwóch korepetytorów i wyszło z tego jedno wielkie gówno. - powiedzialem wkurzony.
Max wyprostował się i wycierając twarz powiedział
- Wybacz ale to zabawne. Pryszcz w końcu doczeka się tej randki z Tobą o której marzy od pierwszej lekcji w-fu - jego głośny śmiech znowu wypełnił pusty korytarz.
- To nie będzie randka - wysyczałem. Dzwi szatni otworzyły się i zaczęli wychodzić z niej inni - lecę po dziewczyny. - dodałem i biegiem pognałem do wyjścia ze szkoły.

***
- Halo - powiedziałem odbieraj telefon. Byłem pewny że zadzwoni tylko nie wiedziałem kiedy. Zadzwonił późno wieczorem gdy po prysznicu leżałem już w łóżku szykując się do spania.
- Wiesz dobrze że to zły pomysł. - powiedział Ivan.
- Na ten moment nie mam lepszego.
- To lepiej wymyśl. Dobrze wiesz ze Pryszcz jest.. nawet nie wiem jak go określić, inny ? Ale napewno zabujany w Tobie, a Ty zgodziłeś się na randkę i nawet nie probój mi przerywać że to zwykle spotkanie. Robisz mu tylko nadzieję. - Ivan był wkurzony. Z jednej strony go rozumiałem gdyby nie to że stoje pod ścianą w życiu bym się na to niezgodził.
- Na tą chwilę liczy się dla mnie to by zdać, a później coś wymyślę.
- Tylko nie mów mi później że nie ostrzegałem- to powiedziawszy rozłączył się nie dając mi szansy na odpowiedź.
Westchnołem. Opierając głowę o poduszkę postukałem telefonem o swoje usta, drugą wolną rękę oparłem o zagłówek nad głową. Westchnołem poraz drugi.
- Kurwa. - powiedziałem głośno. Wybrałem kontakt zapisany dziś na szkolnym korytarzu. Odebrał po drugim sygnale.
- Tak słucham.
- yyy hej tu Wi..Wiktor - jeju czy ja się jąkam ? Spytałem sam siebie - nie za późno dzwonie ?
- Nie.
- Ok um to dobrze. To jaki masz pomysł? Co do tych korepetycji - powiedziałem pospiesznie.
- W jakie dni możesz?
- W każde tylko  po 18.
- A w wekend ?
- W soboty mam do 14 trening, później oczywiście mogę.  W niedziele też mogę, jeśli oczywiście nie będzie Ci przeszkadzało to że zabieram Ci wekend.
- Okej to może poniedziałek, środa, sobota i niedziela ? Cztery razy w tygodniu po około  godzinie ? Może być?
- Tak, bylebym tylko poprawił tą matmę.
- Zaliczysz.
- Co ?
- No matmę.
Miałem ochotę uderzyć się w twarz to jasne i logiczne że chodziło mu o zaliczenie przedmiotu, nie o zaliczenie Jego. Zacząłem się zastanawiać czy ja sam sobie nie wmawiam tego że Alan na mnie leci. Nie nie wmawiam sobie tego jestem pewny.
- To do soboty ?- chciałem jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
- Tak, wyślę Ci zaraz adres smsem.
- Ok i ymm dzięki.
- nie ma za co. Dobranoc. - powiedział i zakończył połączenie. To zdecydowanie była jedna z najdłuższch rozmów jakie odbyliśmy.
Po minucie przyszedł SMS z adresem. Krakowska 13/7 drugie piętro brzmiała wiadomość.
Tej nocy nie mogłem zasnąć wierciłem się i kręciłem myśląc tylko o tym jak wypłatać się ze spotkania z Pryszczem. Muszę zaproponować mu coś innego - pomyślałem wciskając nos wpoduszke  próbując usnąć.

Umówisz Się Ze Mną!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz