22

483 23 0
                                    


Miałam nadzieję, że to wszystko to tylko sen, że zaraz się obudzę, zejdę na dół, zjem śniadanie, które zrobi mi mama i pojadę jak zwykle do szkoły.

Nawet się uszczypnęłam w nadgarstek, ale nie podziałało nadal stałam na korytarzu przed salą mamy wtulona w Victora. Oboje płakaliśmy.
A Natan...
Chwila gdzie on się podział?

Miałam złe przeczucie, a to dlatego, że widziałam, że wypadek też na niego wpłyną, ale nie wiem czy on poprostu nie chce tego pokazać i stara się to ukryć czy jak.

-Wiesz co Victor muszę skoczyć do łazienki. Zaczekasz tu?

-Może pójść z tobą?- zapytał.

-Dzięki nie trzeba.- chłopak tylko pokiwał głową na znak, że rozumie.

Tak naprawdę nie musiałam skorzystać z toalety, a chciałam znaleźć Nate'a i upewnić się że wszystko gra.

Nie wiedziałam gdzie mógł pójść więc wpierw przeszłam się po korytarzu. Nigdzie go jednak nie było, ale przechodząc obok męskiej łazienki usłyszałam trzask jakby ktoś właśnie potłukł lustro.

Może nie powinnam, bo to wcale nie musiał być Natan, ale weszłam do środka.

Zobaczyłam chłopaka, stał oparty o umywalkę po której spływała krew. Nie myliłam się co do lustra. Było rozbite, a jego kawałki walały się wszędzie.

Chyba mnie nie zauważył bo wzdrygnął się gdy dotknęłam jego ramienia.

-Natan coś ty zrobił?- wyszeptałam.

Dopiero wtedy się obrócił i spojrzał mi głęboko w oczy. Tak, że zaparło mi dech w piersiach.

-Nie wtrącaj się. Idź stąd- warknął nieprzyjemnie.

-Nie- odparłam stanowczo i się wyprostowałaam.

-Czego ty nie rozumiesz? Co?

-To ty chyba mnie nie rozumiesz. Nie zostawię cie samego. Szczególnie, że wiem do czego jesteś zdolny i widzę, że wcale nie jest wporządku. Myślisz, że w samotności będzie ci lepiej? To się grubo mylisz. Ja momentami marzyłam wręcz by móc z kimś porozmawiać, a byłam sama. Dlatego jeszcze raz powiem. Nie nie pójdę stąd chyba, że razem z tobą znaleźć jakąś pielęgniarkę- posłałam mu krzywy uśmiech spoglądając znowu na jego rękę.

-Nie nigdzie nie idę.- Powiedział i usiadł jak obrażone dziecko na podłogę prostując nogi.

-No to w takim razie musisz znieść jeszcze  moje towarzystwo.- założyłam ręce na piersi i dołączyłam do niego zajmując miejsce naprzeciwko, siadając w takiej samej pozycji.

-Ja poprostu... Nie wiem kurwa co mam ci powiedzieć. To że się boje się o ojca? Mimo, że nie powinienem. Kurwa on  mnie bił. Potrafił to zrobić gdy chociażby się uśmiechnąłem w stronę mamy. Wytykał mi wszystko co zrobiłem, a co mu się nie spodobało. Nie wiem czemu to robił. Byłem tylko dzieckiem. Małym chłopcem, który nawet nie umiał się obronić.

-Japierdole czemu mi nie powiedziałeś?

-I co by to zmieniło? Dla ciebie jest ojcem,  który znalazł się po siedemnastu latach, dla Nicole jest super tatusiem , a relacji jego i Victora od zawsze im zazdrościłem. A mi kazał patrzeć na te jego zasrane walki, wyścigi w których ludzie umierali, a inni patrzyli na to z zachwytem. A ja nawet nie umiałem się sprzeciwić. Matka o niczym nie wiedziała. Do pewnego momentu. Potem postawiła ojcu ultimatum albo przestanie albo ona odchodzi razem z nami. On ją kochał, stawiał ponad wszystko. Dlatego skończył z tym wszystkim, nie uderzył mnie odkąd skończyłem dziesięć lat. Tyle, że nasza relacja nie wyglądała jak ta ojca z synem. Ja go unikałem jak tylko mogłem, a on ignorował mnie na każdym kroku i tak jakoś to leciało. Później wpadłem w złe towarzystwo. Mało czasu spędzałem w domu. A gdy mama zmarła... Ojciec się załamał, a później  przeszedł magiczną przemianę. Naprawdę myślisz że kogoś potrzebuje?- zaśmiał się ironicznie, a po jego policzku spłynęła jedna samotna łza, którą szybko starł mając nadzieję, że jej nie zauważę.
Tyle że ja ją widziałam nie tylko ją. Widziałam o wiele więcej niż widzieli inni. Dostrzegałam szczegóły, których normalny człowiek nie widział. Tak działał ten świat. Ten kto przeżył traumę widział ją też wśród innych.

Like Never BeforeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz