Uważaj

116 3 1
                                    

Adrien:

Budzik. Zaczął dzwonić budzik. Dziś na 10:00 jadę po moją przyszłą żonę. Po Hailie Monet. Obecnie jest 08:30 a z mojej wilii do Monetów to około pół godziny więc na spokojnie zdążę się ogarnąć i przygotować sypialnie( kto wie ten wie )na przyjazd perełki.  Ogarnąłem trochę mój dom następnie musiałem przecież także i siebie ogarnąć. Poszedłem wziąć prysznic, umyłem włosy, zęby ubrałem to co zwykle czyli garnitur. Postawiłem na czarną koszulę oraz tego samego koloru spodnie garniturowe. Zajęło mi to długo bo aż godzinę czyli w sumie idealnie.
Wyjechałem moim autem z posesji i kierowałem się ku Monetom. Tak jak myślałem po pół godzinie byłem pod rezydencją Monetów. Wysiadłem z auta i podeszłam do drzwi. Zapukałem i po chwili otworzyła mi starsza kobieta. Miała ona siwego luźno złapanego koka. Pewnie to jedna z ich gosposi.
-Dzień dobry- Przywitała mnie ciepłym uśmiechem.
-Dzień dobry jest może panna Monet?-Zapytałem
-Och tak zapraszam. Z tego co wiem dziewczyna się szykuje niech pan wejdzie.-Gosposia mnie zaprosiła do środka. Czekałem nie wiem może 30 sekund aż przyszedł do mnie Vincent.
-Witaj Adrienie
-Witaj Vincencie. Mógłbyś mi powiedzieć kiedy twoja siostra zejdzie na dół?
-Hailie już się szykuje. W salonie są jej walizki. Moi pracownicy je dowiozą.-W tym momencie do przedpokoju wszedł William.
-Witaj Adrienie
-Witaj Williamie
Staliśmy tak w ciszy gdy w końcu zeszła i ona.
Wyglądała cudownie: miała na sobie luźnie jasne jeansy, krótka czerwoną bluzkę oraz wysokie czarne buty.
Możemy jechać?-Zapytałem dziewczynę gdy była już na przeciwko mnie.
-Nie-Odpowiedziała po czym obróciła się i rzuciła w ramiona Willa.
-Kocham cię malutka. Obiecuję że będziemy widywać się często
-Ja ciebie też Kocham Will. A gdzie Dylan Shane i Tony?
-Śpią. Dylan się wczoraj razem z Shanem opili a Tony wypalił tyle papierosów że zasłabł.
-Aha. Powiedz im że też ich kocham-Po tych słowach odwróciła się w stronę Vincenta- Ciebie też kocham- posłała mu uśmiech i wyszliśmy.
-Chryste to brzmiało jak byś się z nimi żegnała na zawsze- Wyznałem w końcu
-Bo prawie tak jest
-Właśnie prawie ale będziesz się spotykać z nimi kiedy tylko będziesz chciała.
-Aha.-Właśnie wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do naszej willi.
(W drodze)
Jechaliśmy już 10 minut w ciszy gdy tak nagle położyłem swoją dłoń na udzie dziewczyny. Zadrżała
Trzymałem ją tak do końca drogi. Gdy dojechaliśmy wysiadłem pierwszy a następnie okrążyłem auto aby otworzyć je mojej narzeczonej za miesiąc.
-Dziękuję-Powiedziała nie pewnie. Poprowadziłem dziewczynę do drzwi. Za nim je otworzyłem najpierw musiałem ją ostrzec.
-Uważaj
-Ale na c-Otworzyłem drzwi. Pierwsze co wybiegło z wili to...

Monet x SantanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz