Rozdział 22

972 31 42
                                    

Patrzyłam na Shane'a nie wiedząc o co mu chodzi, gdy byliśmy już prawie pod domem w końcu się odezwałam.

-Shane?- zaczęłam niepewnie, brat spojrzał w moją stronę- O co chodziło? Wtedy w banku?- Shane westchnął cicho

- Nie powinienem ci tego mówić ale...- zawiesił na chwilę głos- Ale nasi wrogowie chcą przekupić a raczej już przekupili twojego "kolegę". Naprawdę chciałbym byś teraz szczególnie na niego uważała, cholernie nie chcę by coś ci się stało Alex- gdy wypowiadał ostatnią część zdania jego głos łamał się, udało mi się dostrzec pojedynczą łzę która spłynęła po jego policzku

Przez chwilę jakaś część mnie nie mogła się pogodzić z tym co usłyszałam. przecież Jason był moim przyjacielem, nie zgodziłby się na zrobienie mi czegoś złego dla matki, której nawet nie lubił. A może jednak? 

- Obiecuje, że będę na siebie uważała, w razie czego potrafię się bronić- zapewniłam go na co on lekko się uśmiechnął

- Tak wiem, doświadczyłem tego na własnej skórze- zaśmiał się spoglądając na mnie w lusterku.

Po chwili dojechaliśmy do domu. Już miałam iść do domu ale czułam, że szykuje się rozmowa z Vincentem którą chciałam jak najbardziej odwlec w czasie.

Shane chyba to dostrzegł, bo położył rękę na moim ramieniu w wyrazie wsparcia. Powoli wysiadłam z auta. Czułam jak serce wali mi w piersi. Dlaczego tak bardzo się stresowałam? Przecież to zwykła rozmowa z bratem. Wygładziłam nerwowo swoje włosy jakby były one zbroją, które mogłyby mnie uchronić przed konsekwencjami swoich własnych działań. dotknęłam kolczyków od mojej mamy, i miałam przez chwilę wrażenie jakby stała obok mnie, wspierając mnie we wszystkim co robię. 

Z nową energią, weszłam do domu, ku mojemu zdumieniu Vincent na mnie nie czekał, zobaczyłam jedynie Dylana, który najwyraźniej szedł do swojego pokoju, w ręce trzymał jakieś chipsy.

- Masz iść do gabinetu Vince'a - powiedział wrzucając sobie jedzenie do ust. 

Miły jak zwykle. 

- Ok - powiedziałam i skierowałam się od razu w stronę skrzydła pracowniczego. Wolałam mieć już to za sobą. Zdziwiłam się nieco gdy Shane poszedł za mną, ale ten wzruszył jedynie ramionami gdy na niego spojrzałam.

Przed gabinetem Vincenta stał blondwłosy ochroniarz, którego mogłam ocenić na jakieś 28 lat, był najwyraźniej uprzedzony o naszej wizycie bo tylko skinął głową a następnie pozwolił wejść do środka.

Gabinet okazał niezbyt duży, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie miał szare ściany. a na środku stało masywne mahoniowe biurko, które prawie przylegało do rozsuwanej szafy obejmującej całą ścianę. W rogu stała także kanapa ustawiona w sposób który przypominał literę L. Vincent wskazał mi ręką krzesło stojące na przeciwko niego. Więc nie miałam innego wyboru niż zająć wskazane mi miejsce. to znaczy mogłam zawsze wyjść z gabinetu i wyprowadzić się na drugi koniec świata, ale to raczej nie poprawiłoby mojej sytuacji.

- Chyba już rozmawialiśmy, o tym, że nie powinnaś widywać się z chłopakami.

Spojrzałam na niego poważnie. Mimo, że nie zawsze było to komfortowe, starałam się mu patrzeć w oczy, a już na pewno w czasie naszych konfrontacji. Nie wiedziałam do końca co powodowało moje zachowanie. Może chciałam pokazać mu moją siłę?

- Ale ten zakaz miał na celu to, żebym się z nimi nie umawiała. Ja tego nie robię. Jason mi się nie podoba, jak do tej pory, żaden chłopak mi się nie podał. W dodatku jestem z Roxane, nie zdradziła bym jej. 

Nowa Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz