Rozdział 14

5.3K 620 90
                                    

#oomlSZ

Hej, fanki Anthony'ego

Zbyt wiele rzeczy spłynęło na mnie jednocześnie. Spotkanie Anthony'ego wwierciło się we mnie, nie dając o sobie zapomnieć. Od rozmowy z nim bolała mnie głowa. Rozszalałe myśli odbijały się od czaszki, rozsadzając ją od środka. Nie pomagały żadne leki przeciwbólowe. Bałam się, że jeśli nadal będę ich tyle łykać, wkrótce całkowicie się na nie uodpornię albo gorzej - uzależnię się.

Sponsorowanie klubu było chyba najgorszym pomysłem mojego eks, na jaki mógł wpaść, choć jeszcze o tym nie wiedział. Na samą myśl o tym, że jego była żona prędzej czy później się o tym dowie, łapało mnie odrętwienie. A to, że się dowie, było pewne. Sprawdziłam ją. Darlenee była wpływową osobą ze znajomościami i nieograniczonymi zasobami pieniężnymi. Anthony był przy niej zaledwie mało znaczącym pionkiem w grze. Jej rodzina natomiast od pokoleń wiodła prym w biznesie farmaceutycznym. Mogła wszystko.

Gdyby tego było mało, dziadek czuł się coraz gorzej, a mnie nie było przy nim, żeby go wspierać. Poranna rozmowa telefoniczna wywołała we mnie tak wielkie poczucie winy, że z trudem przełknęłam kawę. Śniadanie nie przeszło mi przez gardło, wyplułam pierwszą porcję owsianki z owocami, reszta wylądowała w koszu. Ubolewałam, że najważniejsza osoba w moim życiu cierpi i w żaden sposób nie mogę jej w tym ulżyć i choć mama próbowała mnie uspokoić i przekonać, żebym się nie obwiniała, moje sumienie nie pozwalało o tym zapomnieć.

Gryząc ze zdenerwowania dolną wargę, sprawdziłam stan konta. Kwota, którą ujrzałam, nie była zadowalająca. Rodzice o tym nie wiedzieli, ale jeszcze w czasie studiów przelewałam małe ilości na zbiórkę dotyczącą leczenia dziadka, a później, gdy zaczęłam pracować, przeznaczałam na ten cel prawie połowę wypłaty. To był mój mały sekret. Gdyby rodzina dowiedziała się, że to robię, dostałabym niezły ochrzan i pogadankę na temat tego, że nie powinnam rujnować się finansowo. Ale rehabilitacja była droga, a dziadek zasługiwał na to, żeby zajmowali się nim odpowiedni specjaliści. Nie żałowałam ani grosza, gdybym mogła, oddałabym nawet ostatniego pensa.

– Wdech, wydech – nakazałam sobie.

Otarłam mokre policzki. Bardzo rzadko płakałam, ale temat choroby dziadka zawsze naciskał na moją wrażliwość. Czułam, że nadchodzi kolejna fala łez, a przecież znajdowałam się w pracy i powinnam nad sobą zapanować.

Wyłączyłam zakładkę ze stroną banku, słysząc, że ktoś przechodzi korytarzem. Pozwoliłam sobie na chwilę prywaty i to był błąd, a skutki mojego nieodpowiedzialnego zachowania odczułam już po chwili, gdy ktoś otworzył z rozmachem drzwi do mojego biura, nie uprzedzając swoich zamiarów pukaniem.

– Dzień doberek, Laaa...

Langham zatrzymał się zaraz po przekroczeniu progu, ucinając przywitanie w połowie. Jego niebieskie tęczówki wbiły się z intensywnością w moje. Nie udało mu się ukryć zmieszania widokiem, który zastał.

Poczułam mrowienie na szyi. Odchrząknęłam.

– Byliśmy umówieni dopiero o dwunastej – powiedziałam twardo.

– Jest piętnaście po.

Ściągnęłam brwi, zerkając na zegarek. Miał rację, wskazówki pokazywały, że minęło południe, a to oznaczało, że zatraciłam się w żalu na dłużej, niż sądziłam.

– Więc się spóźniłeś.

Zakłopotanie łączyło się z irytacją, że ze wszystkich osób, które mogły tutaj wejść, padło akurat na niego. Próbowałam wyswobodzić się z tego drażniącego mnie uczucia, przechodząc w atak, lecz szybko zrugałam się za to w myślach.

Out of my league | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz