#oomlSZ
Hejka, Kieraniary!
London Black Dragons rozpędzali się z każdym kolejnym meczem. Tłamsili przeciwnika, nie pozostawiając na nim suchej nitki. Taktyka, którą przyjął sztab trenerski, działa w prawie stu procentach, co skutkowało sianiem postrachu na murawie. Zawodnicy dawali z siebie wszystko, zgrali się w niemal idealną całość. Oglądało się z ich z przyjemnością, a momentami nawet z zachwytem. Gdyby wkładali w swój wizerunek przynajmniej połowę energii, jaką zostawiali na boisku, moja praca polegałaby na siedzeniu przy biurku i popijaniu kawy.
Po wygranym meczu z Evertonem wrzawa na stadionie rozdzierała bębenki w uszach. Musiałam czmychnąć do hali przed rozszalałym tłumem, żeby zapobiec stratowaniu.
Po godzinie czekania dorwałam Jose Rodrigo, który jako pierwszy pojawił się na korytarzu po opuszczeniu szatni.
– Cześć, mam do ciebie małe pytanko.
Do tej pory rozmawialiśmy zaledwie dwa razy i zawsze odbywało się to w biurze Duncana. Pewnie właśnie dlatego spojrzał na mnie z malującym się na twarzy zaskoczeniem.
– Mam problem z Richardem Donovanem.
Uniósł brwi.
– O co dokładnie chodzi?
– Trudno się z nim skontaktować. Nie odbiera telefonu, rzadko odpisuje. Czy on w ogóle jeszcze żyje?
– Wyjechał do Australii.
Nie miałam pojęcia, że wspólnego managera Rodrigo i Langhama nie ma obecnie w Londynie. Mimo wszystko nie wyjaśniało to braku kontaktu z jego strony. Przecież w Australii mieli internet i odpisanie na e-maila nie stanowiło większego problemu. To należało do jego obowiązków i powinien się z nich wywiązywać. W przeciwnym razie działał na szkodę swoich klientów.
– Kiedy wróci?
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Nie mam w zwyczaju utrzymywać kontaktu z byłymi współpracownikami.
Teraz to ja byłam zaskoczona.
– Co masz na myśli, mówiąc, że już z nim nie pracujesz? – Podniosłam głos.
Odrobinę się zdenerwowałam. Najwidoczniej byłam w tyle z pewnymi wieściami.
– Angielski nie jest moim pierwszym językiem, ale wydaje mi się, że całkiem nieźle się nim posługuję. Donovan zakończył współpracę dwa miesiące temu, chodzi o jakieś sprawy rodzinne. Oddał nam loginy i hasła do skrzynek mailowych, żeby przejęli je nowi agenci. Nie wiem, kto teraz prowadzi Langhama, ale dane mojego aktualnego managera zostały dostarczone do twojego szefa.
Teraz wszystko nabierało sensu. Faceta od dawna nie było w Anglii i już nie miał pod swoimi skrzydłami żadnego z piłkarzy London Black Dragons.
– Dzięki za informację – rzuciłam ze ściśniętym gardłem, omijając Jose Rodrigo.
Wbiłam paznokcie w teczkę z plikiem dokumentów, które czekały na podpisanie. Te same dokumenty jakiś czas temu trafiły mailem do Donovana i nie otrzymałam odpowiedzi, co było logiczne, skoro już nie musiał zajmować się starymi sprawami. Ale...
Kto, do kurwy nędzy, trzy tygodnie wcześniej odpisał mi na maila z zapytaniem o konferencję prasową?!
Poczułam na języku żółć. Świadomość, że ktoś nieupoważniony mógł mieć dostęp do poufnych informacji, sprawiła, że moje serce zabiło dwa razy mocniej.
Usiadłam na najbliższej ławce i natychmiast wyszarpałam z torby laptopa. Przecież to mi się nie przyśniło, naprawdę dostałam wiadomość. Dla potwierdzenia własnych racji zalogowałam się na skrzynkę i odszukałam to, czego potrzebowałam.
CZYTASZ
Out of my league | 16+
RomanceAby ratować idący na dno wizerunek klubu piłki nożnej, zarząd zatrudnia na stanowisko młodszej specjalistki PR świeżo upieczoną absolwentkę marketingu. Lacey Hodge jest zdolna, pełna pomysłów i przede wszystkim uparta. I może ta ostatnia cecha nie b...