Po szybkim zebraniu myśli wróciłam do domu. Pewnie zastanawiacie się gdzie byłam. Na najwyższym drzewie w pobliskim lesie. Jak wróciłam, wykąpałam się, przebrałam w piżamę, składającą się z spodenek do kolana i jakiejś koszulki, po czym położyłam się spać.
Rano wstałam o szóstej. Jebać, że spałam tylko godzinę. Spakowałam plecak, ubrałam się klasycznie w czerń( najczęściej do szkoły chodzę w czarnym), zrobiłam sobie kanapkę i wyszłam z domu. Uznałam, że nie chcę mi się iść pieszo, więc pojechałam motocyklem. Pod szkołą zrobiłam ogromne zamieszanie. Na lekcje weszłam punktualnie o ósmej. Usiadłam do ławki i zaczęłam wyjmować książki z języka Polskiego.
- Alicja, wszystko w porządku? - Zapytała nauczycielka.
- Nie. - Odpowiedziałam krótko i na temat.
- Zostań proszę po lekcji. - Poprosiła.
- Nie zostanę. - Powiedziałam notując temat.
- Co się stało? - Zapytała łagodnie.
- Chuj panią to obchodzi. To moja prywatna sprawa. - Powiedziałam.
- Dzwonię do twoich rodziców. - Powiedziała na co oczy zaszły mi łzami.
Amelka spojrzała na mnie i widząc moje łzy, przytuliła mnie.
- Spokojnie. - Szepnęła. - Puścili cię do szkoły? - Zapytała gdy się uspokoiłam.
- Uciekłam. Wczoraj byłam u Vince'a w szpitalu, a potem uciekłam. Podejrzewam, że mnie szukają.
Ktoś zapukał do klasy, a po zaproszeniu nauczycielki, wszedł. Cała klasa się odwróciła, oprócz mnie i Amelki, ale każdy mruknął krótkie ,,dzień dobry" A kto to był?Prawie całe moje wspaniałomyślne rodzeństwo. Prawie, bo nie było Vincenta.
- Kogoś państwo szukają. - Zapytała moja wychowawczyni.
- My po Alicję. - Powiedzieli chórowo. Podniosłam rękę.
- Można iść do toalety? - Zapytałam.
- Mhm. - Mruknęła zirytowana pani. Jestem pewna, że moja klasa ma niezły cyrk do oglądania.
Wstałam z krzesła i zaczęłam kierować się do wyjścia, lecz za nadgarstek złapał mnie Dylan. Delikatnie, acz stanowczo.
- Puść ją. - Rozkazała Hailie surowo. Mężczyzna mnie puścił, a ja zapytałam ich z wyrzutem:
- Możemy porozmawiać w domu? Chciałabym pouczyć się tutaj ten ostatni dzień.
- W domu będziesz rozmawiać z Vincentem i z ojcem. - Warknął ten najstarszy z rodzeństwa.
- Znam ich taktyki. Teraz wypierdalać stąd. - Powiedziałam i zaczęłam wypychać ich z klasy.
Wyszli, a ja wróciłam do ławki i zaczęłam nadrabiać notatkę. Jednak pani mi to uniemożliwiła.
- Kto to był? - Zapytała stojąc pod tablicą.
- Moje cudne rodzeństwo. - Odpowiedziałam zirytowana ich zachowaniem.
- Ty aż tak ich nie lubisz? - Zapytał mój kolega z tyłu.
- A ty lubiłbyś kogoś, kogo poznałbyś dopiero po śmierci twoich najbliższych i dowiedziałbyś się, że to twoje rodzeństwo, a twój ojciec, to nie twój ojciec? - Zapytałam nie patrząc na niego, a on nic nie odpowiedział.
Prychnęłam i wróciłam do lekcji. Ogólnie to większość lekcji minęła spokojnie. Na szóstej lekcji, czyli matematyce pani chyba zauważyła, że nie bije ode mnie te szczęście co zawsze, bo zapytała:
- Dziewczyny znów się pokłóciłyście? - Zapytała wyrywając mnie z myśli.
Spojrzałam na moją towarzyszkę w ławce i zauważyłam jej smutną minę, która skierowana była w moją stronę.
- Nie proszę pani. - Odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Dobrze. - Powiedziała wzięła do ręki telefon i coś napisała. Po chwili w klasie pojawiła się psycholog szkolna.
- Mogę prosić Alicję i Amelkę? - Zapytała.
Ja i wspomniana dziewczyna wstałyśmy i ruszyłyśmy za nią. Przeszłyśmy przez korytarz z żółtymi ścianami, po czym weszłyśmy do jej gabinetu.
- Dziewczyny jesteście tu ponieważ, nauczyciele twierdzą, że jesteście nie obecne.
- Proszę o wezwanie mojego wujka. - Powiedziałam. Kobieta poprosiła o numer, który jej podałam, a następnie przyłożyła urządzenie do ucha.
Podczas oczekiwania na mojego chrzestnego, w pomieszczeniu panowała niekomfortowa cisza, którą przerywały tylko Amy i moje głębokie wdechy. Po paru minutach, usłyszeliśmy pukanie, a następnie uchylanie drzwi. Odwróciłam się, wstałam i wpadłam w ramiona mężczyzny, który właśnie wszedł do sali. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale uśmiech szybko zszedł mi z twarzy, kiedy zobaczyłam za nim Vince'a. Wujek spojrzał na moją twarz, a w jego oczach pojawiło się zmartwienie.
- Co ty robiłaś po pogrzebie? Miałaś pójść spać. - Spytał zamykając drzwi i sadzając mnie na krześle jak małe dziecko.
- Nie potrafiłam zasnąć i robiłam dużo rzeczy, żeby się rozluźnić. - Odpowiedziałam.
- Po co zostałem wezwany? - Zapytał wujek.
- Nauczycieli martwi stan Alicji. Nie wiem czy pan wie, ale do tej pory była zawsze szczęśliwa. A dziś cały dzień chodzi taka nieobecna. Na lekcjach się nie skupia. Widzi pan, że jest blada, a oczy są prawie całe czerwone... - Zaczęła, ale tu się wyłączyłam.
Mam szóstkę starszego rodzeństwa. W tym czwórka ma swoją drugą połówkę. A ja będę zamknięta w domu, bez przyjaciół, bez znajomych,bez kontaktu z światem. Z moimi dotychczasowymi przyjaciółmi, będę mogła spotkać się rzadziej niż dwa razy w roku, a więcej będę rozmawiała z nimi przez kamerkę. Z rodziną to samo. Jeśli będzie jakaś okazja, nie będę mogła ich przytulić, dać prezentu, nic. Po prostu nic. Do tej pory rzadko się spotykaliśmy, a teraz to będzie już po prostu cud. Nie będę mogła zając się Hanią ( córką brata Gabrysi), ani jej ponosić, ani z nią pochodzić. A jeśli Gabrysia zajdzie w ciążę dowiem się o wiele za późno, bo dopiero, gdy się spotkamy, a to może nastąpić za dwa/ trzy lata. - Myślałam, lecz przerwały mi w tym słowa:
- Idiotko, rusz tyłek i chodź, bo ci nie chcę pomagać. - Powiedziała Amy chyba któryś raz z kolei.
- Mhm. - Powiedziałam i zobaczyłam w drzwiach mojego wujka.
Podeszłam do niego, a on szepnął mi na ucho, że będzie czekał na dole i jak skończy się lekcja mam od razu tam iść. Przytaknęłam, ale dodałam, że musi wziąć moje rzeczy. Weszliśmy więc we dwójkę do klasy, bo ta idiotka (czyt. Amelka) już tam poszła, podeszłam z wujkiem do mojej szafki i stamtąd wyjęłam swoje materiały plastyczne. On wyszedł, a ja wróciłam do ławki. Nie minęło nawet piętnaście minut, a już zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Zaczęłam się jak najszybciej pakować. Kiedy nauczycielka pozwoliła nam wyjść, ja wybiegłam i pobiegłam na dół. Z szatni zgarnęłam worek z WF-u i ten z butami, po czym wyszłam z wujkiem tej budy, zwanej również szkołą. Wyobraźcie sobie miny wszystkich zebranych na parkingu, kiedy z plecaka wyjęłam klucz do motocyklu, którym przyjechałam, założyłam kask i wsiadłam na maszynę, następnie ją jadąc do domu. Gdy wjechałam czekał mnie normalny, ale przerażający widok...
CZYTASZ
Nowa historia: Alicja Monet
Teen FictionCo tu dużo mówić. Tytuł mówi sam za siebie. Większość imion takich jak: Sylwester, Szymon i wszystkie inne oprócz Alicja i Amelka i Mela są wymyślone