XIV: Było minęło. Czyżby?

290 52 55
                                    

|Sebastian – teraźniejszość|

Po przebudzeniu szukałem ręką Sherry obok, ale nic nie wskazywało na to, żeby wciąż spała. Zmusiłem się do rozwarcia powiek i uniesienia głowy, żeby mieć pewność, czy przypadkiem nie rąbnęła na ziemię. Nic z tego. Drzwi od sypialni były zamknięte a od łazienki otwarte. Musiała zejść na parter – jeszcze nie panikowałem. Schowałem pistolet spod poduszki do szafy pod ciuchy, żeby w spodenkach od spania oraz podkoszulku z szerokimi ramiączkami zejść zaspany na parter. Rozmowy ożywiały dom. Zapomniałem, jak to jest. Hannah zazwyczaj krzątała się po apartamencie w ciszy, a jedyną gadułą była Sherry, gdy nawijała do znajomych drogą internetową.

W salonie na kanapie siedział Dylan i kibicował Sherry w jakiejś walce w ich gierce na telefonie, a Sony przechylił głowę u ich stóp, ciekaw, co oni robią i czemu tak głośno. W kuchni Imogen rozmawiała z Hunterem o planach na ten dzień. Uwzględniali nas w wyjściu, aby zaraz stwierdzić, że jednak zorganizują jakiś seans i w ten sposób spędzimy spokojniej czas. Zauważyli mnie i zaprosili do debaty.

– Wolisz film czy spacer? – spytała.

– Film.

– Wygrałem – ucieszył się Hunter.

– Nie zakładałam się z tobą, kochanie – wytknęła. – Sebastian... Declan wpadnie z Olive i dzieciakami.

Hunter bacznie się mi przyglądał, ale czego oczekiwał? Złości czy uniku? Pokładałem nadzieje, że Declan nie jest aż tak zidiociały i nie potraktuje dziecka jak śmiecia. Poza tym towarzyszyć mu miała Olive, a ona akurat była mądrą kobietą jeszcze przed laty.

– Mówiliście Sherry? – spytałem, rozmasowując kark.

– Nie... Opowiadałeś jej o nim?

Skinąłem głową i się odwróciłem. Oparłem się dłońmi o oparcie kanapy, dostrzegając iście fantasy grafikę na jej telefonie.

– Szkrabie, wujek Declan dziś będzie – powiedziałem. Uniosła na mnie zaintrygowana głowę, a Dylan pomógł własnymi palcami w walce z przeciwnikiem.

– Okej. Będę miła.

– W to nie wątpię – zaśmiałem się, szczypiąc ją w policzek. – Ale masz ograniczyć siedzenie w telefonie, bo więcej cię tu nie zabiorę. Czy to jasne?

– Jasne, tato. Prasiam. Jeszcze pięć minutek?

– Może być. Dzwoniłaś do babci?

– Pewnie! – podekscytowała się, niemal wpychając własny telefon w dłonie Dylana. – Opowiedziałam jej o wszystkim i też przekazałam zaproszenie od babci Imogen, żeby następnym razem przyjechała z nami.

– I co? Zachęciło ją to?

– Jak nie, to ja ją zachęcę. Co za problem? – Uśmiechnęła się cwaniacko. Dylan spojrzał na nią zaskoczony. – No co?

– Przerażasz mnie, dziewczynko.

– Nazwij mnie tak jeszcze raz, chłopczyku, to cię z gildii wyrzucimy.

– Ta? – prychnął. – Jestem tam pro graczem!

– A ja się zaprzyjaźniłam z założycielką!

– Co?! Kiedy niby?

Zachichotała złowrogo, a ja się zaśmiałem pod nosem. Postanowiłem zostawić tę ich pseudo kłótnie i powróciłem do wujostwa, którzy obserwowali i przysłuchiwali się naszej rozmowie niezbyt dyskretnie.

– Jak to jest, że twoja córka tak po prostu zaakceptowała twoje ograniczenie siedzenia w telefonie, a nasz syn rzuca taktycznym „nie" i sobie idzie? – spytała poważnie z rękoma zaplecionymi na piersi.

Basta//mxm//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz