Rozdział 6

245 24 12
                                    

- No już myślałem, że gwiazda nas dziś nie odwiedzi.- zaśmiałem się cicho przy kobiecie gdy jej mąż w końcu raczył się zjawić.

Jego podkrążone oczy i ciężki oddech uświadomił mnie, że musiał mieć bardzo zły dzień. A to szkoda... Bo będzie miał też zły wieczór i całą noc.

Na mój widok rozchylił szeroko powieki wpatrując się we mnie jakbym co najmniej był jakimś demonem.
Chwila...
Byłem demonem.

Kurwa, ale ja czasem jestem pierdolnięty. Zapomniałem kim kurwa jestem, aż z wrażenia roześmiałem się w głos.

- Mamuśka i tatusiek w komplecie, no na reszcie!- wydałam z siebie głośny śmiech a mężczyzna od razu pobladł na twarzy, wpatrywał się we mnie niemal martwymi oczami. Co naprawdę mnie śmieszyło, wyglądał jakby życie z niego wyparowało w ciągu jednej sekundy.

- Zabawimy się we trójkę.- zaśmiałem się znowu i w ciągu sekundy znalazłem się przy ciele mężczyzny. Pchnąłem go i zanim zdążył zareagować związałem go, siedział teraz na krześle nie mając nawet możliwości by się poruszyć.

- Kim ty kurwa jesteś?- nagle odzyskał mowę, niesamowite... - I co tu robisz? Co? Nie wstyd ci tak kurwa?- znowu zaczął zadawać pytania a ja pozwoliłem sobie na nieprzyjemny grymas na mojej twarzy.

- Wolałem gdy się nie odzywałeś. Byłeś jakiś taki przyjemniejszy.- mruknąłem i pstryknąłem palcami, w mojej dłoni od razu pojawił się uroczy knebel..

- Widzisz jaki ładniutki?- zapytałem podnosząc zabawkę by mógł ją dokładnie obejrzeć. - Zaraz ci go wepchnę do buzi aż zaczniesz się dławić.- zachichotałem i jak powiedziałem tak zrobiłem. Bez wahania zapiąłem zabaweczkę na jego ustach i odwróciłem się w stronę jego żony leżącej na łóżku.

- Kochana wstawaj, nie tracimy czasu na drzemki gdy czeka cię ostre pierdolenie.- zaćwierkałem niczym wesoły kanarek i pozwoliłem sobie na jedno skinienie dłonią by unieruchomić jej ciało. Teraz tajemnicze cienie, którymi dysponowałem podtrzymywały jej ręce i nogi przed możliwym wyrywaniem się i ucieczką przed moim chujem.

- Mamuśka!- krzyknąłem i nie przejmując się niczym zamachnąłem się dłonią uderzając kobietę prosto w twarz.

- Nie wstajemy?- zaśmiałem się widząc, że mocny plaskacz nic nie wskórał. - Twarda sztuka z twojej żonki.- mruknąłem do jej męża i uderzyłem ją mocniej powodując piękne złamanie jej noska.

Dopiero moje drugie uderzenie sprawiło, że kobieta się ocknęła i spanikowanym wzrokiem zaczęła się dookoła rozglądając. Krzyknęła przerażona gdy mnie zobaczyła. Starała się wyrwać, ale cienie nie pozwoliły jej na to.

- No na reszcie.- zaśmiałem się cicho sięgając dłonią po jej nieszczęsny różaniec.

- Już myślałem, że przeszłaś do swojego Boga. Wielka szkoda by była bo nie za bardzo lubię moczyć kutasa w zwłokach.- odparłem i obwiązałem różaniec swojego kutasa.

- No, powinien się trzymać.- zachichotałem i spoglądając na przerażoną kobietę, która aż zaniemówiła roześmiałem się głośniej.

- Biedactwo...- prychnąłem gdy siedziałem przed jej szeroko rozchylonymi nogami, jej cipka niemal sama prosiła o to by ją ostro zerżnąć.
Nie to co właścicielka. Ale ja słucham się cipek i kutasów a nie ich właścicieli.

- No to co?- mruknąłem spoglądając kobiecie w oczy gdy duży cień zasłaniał jej usta uniemożliwiając jej krzyczeć. Potem popatrzyłem na jej męża, który już ryczał jak bóbr.

- Gotowa na ostrą jazdę?- zapytałem poprawiając różaniec na swoim kutasie.

- Muszę przyznać, że nie miałem jeszcze różańca na kutasie, ale chyba to polubię.- mruknąłem ustawiając główkę przy jej wejściu. - Różańcowe pierdolenie twojej żony.- odparłem i gdy już miałem się wsuwać wpadłem na dość pojebany pomysł. Pozwoliłem cieniowi zsunąć się z ust kobiety.

- Ty pojebany...- zaczęła co szybko jej uniemożliwiłem mocny uderzeniem w policzek.

- A, a, a.- mruknąłem kręcąc palcem, że tak nie wolno.

- Masz w domu jakąś wodę święconą?- zapytałem ciekawy wpatrując się w jej przerażone oczka.

Gdy nie potrafiła mi odpowiedzieć przewróciłem oczami i sam sobie sprawiłem wodę. Wystarczyło pstryknięcie palcami by w mojej dłoni pojawił się mały słoiczek z czymś świętym.

- Tak cię wypierdolę, że dochodząc spotkasz samego Boga.- zaśmiałem się głośno oblewając swojego kutasa wodą święconą.

- Gotowa na nowy sakrament?- prychnąłem.

- Właśnie stworzyłem ósmy sakrament święty, pierdolenie z całej siły aż spotykasz Boga. Zajebisty?- zapytałem śmiejąc się cicho i nie czekając ani sekundy dłużej wbiłem się w nią aż po same jądra.

Z każdej strony mój kutas został zaatakowany przez ciepłe, ciasne ścianki, które boleśnie się na nim zacisnęły powodując, że oczy wyleciały mi w głąb czaszki. Wpatrywałem się teraz całkowicie białymi oczami w przerażoną twarz kobiety.

- Co taka wystraszona? Właśnie załatwiam ci randkę z Bogiem.- prychnąłem obnażając długie ostre zęby.
Nachyliłem się i jednym ruchem odgryzłem jej sutka wypluwając go pod nogi jej męża, który zemdlał od tego widoku.

- Ojej, ktoś tutaj zasnął.- prychnąłem i jak dzikie zwierzę zacząłem rżnąć ciasną cipkę kobiety, idealnie się na mnie zaciskała co powodowało, że jeszcze bardziej chciałem ją zniszczyć.

Mój duży kutas wsuwał i wysuwał się z niej z ogromną prędkością, ludzie nie potrafili wytrzymać takiego tępa więc dość szybko dostrzegłem na swoim penisie krew.

- Czyżbyś krwawiła.- zaśmiałem się widząc, że i ona zemdlała. Zajebiście. Co za słabe istoty skoro podczas gry wstępnej w moim wykonaniu już tracą przytomność.

Jej omdlenie nie powstrzymało mnie jednak przed zatrzymaniem się. Było mi zbyt dobrze by teraz to przerwać.
Wbijałem się w nią dopóki nie zalałem jej cipki swoją spermą. Gdy powoli się wysunąłem obserwowałem jak moja sperma zmieszała się z jej krwią i powoli wypłynęła spomiędzy warg sromowych. Różaniec, który miałem obwiązany wokół kutasa przyjemnie drażnił moją skórę. Koraliki wbijały się w mojego kutasa powodując, że ten na nowo mi stanął.

Wyprostowałem się i wstałem.

- Zamiana ról.- zaśmiałem się i zamieniłem ich szybko miejscami. Teraz to mężczyzna leżał wypięty na łóżku a kobietka siedziała z szeroko rozchylonymi nogami na krześle, miała związane z tyłu dłonie i podobnie jak jej mąż wczesniej nie miała żadnych szans na uwolnienie.

- Niezły tyłek ziomek.- zaśmiałem się dając mężczyźnie lekkiego klapsa czekając aż się ocknie. Wolałem się wbić w jego dziewiczy tyłek jak będzie tego świadomy. Chce słyszeć ten rozrywający krzyk bólu, normalnie miód na moje uszy. Aż cały zadrżałem nie mogąc się tego doczekać. To będzie tak cudowne doświadczenie.

Chwilę zeszło zanim się ocknął, jego wzrok od razu padł na dalej nieprzytomną żonę, która siedziała związana. Krew w dalszym ciągu spływała pomiędzy jej udami, podobnie jak z klatki piersiowej gdzie odgryzłem jej sutek.

Gdyby był słodki mógłbym go zjeść, ale był dość kwaskowaty. Nie lubiłem zbyt kwaśnych rzeczy.

- Śpiąca królewna w końcu się obudziła?- zapytałem opierając się o łóżko z założonymi dłońmi na klatkę piersiową.
Mężczyzna zaczął się szarpać, zupełnie jak dzikie zwierzę, które wpadło w pułapkę.

- Nie szapiemy się bo i tak to nic nie da w waszym położeniu. Jesteście zupełnie zdani ja moją łaskę.- uśmiechnąłem się zadowolony obserwując jego starania w uwolnieniu się. Co za glupia istota... - A zbyt łaskawy to ja nie jestem.- wymruczałem i jak drapieżnik powoli się do niego zbliżyłem układając dłoń na jego nagim pośladku.

- Zabawę czas zacząć...- mruknąłem gotowy do ponownej penetracji z różańcem...



//jeszcze można się wycofać przed czytaniem tego ff, bo dalej wcale nie będzie lepiej
i przepraszam jeśli tym chorym gównem obraziłam czyjeś poglądy religijne

Slaughter. / TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz