EPILOG

321 11 18
                                    


7lipca, rok 2024

1000 lat później.

-Wczoraj w TYM klubie ten gość zafundował mi seks jakiego jeszcze nigdy nie miałem. Mówię ci on był boski i jeszcze te jego piękne krwisto czerwone oczy AHH no zakochać by się można!  Tak bardzo chciałbym znowu go spotkać.

-Liam gadasz o tym typie już 2godziny! Okej rozumiem, gość miał dużego kutasa i był zajebisty w łóżku ale ile można tak pierdolić o jednym i tym samym!?

Ah ta moja przyjaciółka, ZAWSZE mnie wesprze.

-Dobra tam, gdybyś go zobaczyła, te jego ciało, włosy, tatuaże, OCZY.. To byś mnie zrozumiała jak na przyjaciółkę przystało.

-PFF. Wiesz, że ten typ mógł być po 40? i nie żeby coś, ale nie rozumiem jak ty możesz być tak zafascynowany typem, z którym spędziłeś zaledwie jedną noc.

-Dobraaa, i tak nie zrozumiesz. Chodź już na te wykłady Bo jeszcze ten zagrzybiały babsztyl nas opierdoli.

Betty Miller. Moja najlepsza przyjaciółka. Jedyna osoba, która wie gdzie uczęszczam kiedy nie mogę się odstresować. Cóż kochana kobieta ale ma dość moich paplanin o mężczyźnie, który przedstawił mi się jako Mr. D ostatniej nocy. Z moich pięknych przemyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki.

-To ty nic nie wiesz? Boże jaki ty jesteś nie ogarnięty. Ta stara rura się zwolniła i teraz jakiś nowy typo będzie nas uczył.

-I tak pewnie to będzie jakiś stary dziad po 50, który będzie miał w nas wywalone.

-Z tego co słyszałam jest dość młody i przystojny. 

-Ta na pewno. Już widzę jak jakiś młody człowiek miałby se marnować życie i uczyć tak gównianego przedmiotu jakim jest filozofia.

Po kilku minutach siedziałem już z Betty na sali o dziwo nie spóźniliśmy się. Dobre wrażenie trzeba zrobić nie? Kiedy wybiła godzina 12:10 Drzwi od sali się otworzyły i wszedł przez nie prawdopodobnie nowy profesor. Dlaczego prawdopodobnie? Ponieważ miałem wywalone w te wykłady i spanie było lepszym zajęciem niż słuchanie jakiś durnych wykładów filozofi. Lecz moje piękne sny o mężczyźnie z wczoraj przerwała moja przyjaciółka.

-Ej.. Liam. Czy nie mówiłeś, że mężczyzna z wczoraj był wysokim brunetem z wytatuowanym lewym barkiem oraz czy nie miał przypadkiem tatuażu na prawej dłoni przedstawiający węża? i nie przedstawił ci się jako Mr. D?

-Mhh.. czekaj. Nie mówiłem ci o tatuażu na prawej dłoni skąd ty? *W tym momencie Betty mi przerwała zasłaniając mi usta dłonią.

-No to popatrz przed siebie. Tylko zachowaj spokój.

-O co ci do chuja cho- 

nie dałem rady skończyć gdyż moje oczy zauważyły Mężczyznę obróconego plecami do nas, który pisał coś na tablicy. Kiedy skończył i się odwrócił zamurowało mnie. Na tablicy był napis MR. Dante, ale to był najmniejszy szczegół. Mężczyzna był cholernie wysoki. Miał na sobie czarne garniturowe spodnie oraz białą opinającą koszulę z podwiniętymi rękawami, która uciskała jego umięśnione ciało. Spojrzałem na prawą dłoń. Tatuaż. Kiedy lustrowałem mężczyznę natrafiłem na oczy. Na te piękne jebane rubinowe oczy. W pewnym momencie jego czerwone piękne oczy spotkały się z tymi moimi szmaragdowymi. On już wiedział. Po chwili jednak przemówił.

-Dzień dobry, nazywam się Dante Evans i od dziś będę waszym nowym profesorem filozofi. Od razu mówię jeśli usłyszę jakiekolwiek rozmowy to dana osoba ląduje za drzwiami. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno. *dodał ostrzejszym tonem*

Byłem oszołomiony. Właśnie dyskutowałem z Betty jakim pieprzonym trafem nasz nowy profesor to gość,  z którym spędziłem ostatnią noc. Nawet nie zorientowałem się kiedy nasz nowy profesor stał tuż przy mnie i Betty i przysłuchiwał się naszym rozmowom. A raczej moim gdyż Betty siedziała cicho napięta jak struna. Nagle usłyszałem huk, który był spowodowany uderzeniem dłoni o mój zeszyt. Dopiero wtedy kiedy zauważyłem dłoń z tym charakterystycznym tatuażem to wróciłem do rzeczywistości i podniosłem wzrok do góry. Teraz mogłem bliżej się przyjrzeć jego oczom. Był. takie piękne. Przepełnione gniewem i nienawiścią. Ale też pożądaniem i pragnieniem. Pożądaniem i pragnieniem czegoś co dawno się straciło. 

-Proszę wstać. *powiedział stanowczo.*

Z drżącymi kolanami podniosłem się z swojego miejsca. Kurwa. Ten typ wzbudzał we mnie takie emocje, że mógłbym sobie rękę uciąć, że jest moim mate. Lecz on chyba tak nie uważał.

-Jak masz chłopcze na imię?

-L-Liam White.. P-proszę Pana.

-Więc ile masz lat chłopcze?

-21.. 

-Oh naprawdę? a mi się wydaje, że 5. Gdyż myślałem, że osoby na studiach są bardziej dojrzałe od dzieci w przedszkolu lecz jak widać są wyjątki. Zostań po wykładach, bo chyba ktoś tu ma problemy z słuchem.

Profesor Dante wrócił do swojego biurka i zaczął prowadzić wykład. Po chwili dostałem małą karteczkę od Betty, na której było napisane: "O kurwa Liam widziałeś jak on na ciebie patrzył? Jest na ciebie napalony jak cholera. Chyba niegrzeczny chłopczyk zostanie po wykładach ukrany ;3" Zrobiłem się cały czerwony szybko odpisałem jakże kreatywną wiadomość o treści: "spierdalaj" Po czym szybko oddałem jej kartkę. Po zakończeniu wykładów Betty puściła mi oczko i wyszła jako ostatnia z sali przez co zostałem sam na sam z moim nowym Profesorem. 

-Podejdź tu. *rozkazał Profesor przeglądając jakieś papiery na biurku.* 

Cholera tak wyglądał jeszcze seksowniej. Podszedłem do niego i stanąłem zaraz obok niego. Po chwili odłożył papiery na bok po czym wstał z fotela i mnie. objął. Cholera on mnie właśnie przytulił. 

-Tęskniłem Izuś. Tak cholernie tęskniłem po twojej śmierci. Ale po 1000lat w końcu się udało.

-O czym Pan mówi? *zapytałem kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. Chce odgrywać role czy co? Ale skądś kojarzę to imię. Izuś. Mam wrażenie jakby ktoś kiedyś mnie tak nazywał. Profesor Dante odsunął się nieco ode mnie lecz od razu objął mnie w tali. Na jego twarzy już nie było pogardy, złości czy choćby śladu poker face, którego miał wcześniej. Teraz na jego twarzy widniał pogodny uśmiech a oczy miał przepełnione czymś niewytłumaczalnym, Wyglądał jakby właśnie odzyskał swój utracony skarb. Swój sens życia. Zabrał jedną rękę z mojej tali, kładąc ją na moje włosy po czym zjechał na szyję przysuwając swoją twarz do mojej. Po chwili połączył nasze usta w długim wolnym pocałunku. Te kilkanaście sekund trwało jak wieczność do mojej głowy zaczęły przypływać jakieś dziwne wspomnienia. Aż w końcu do mojej głowy dotarł ten jeden moment. 

"Do zobaczenia za 1000lat Liam."

Dante się ode mnie oderwał i spojrzał na mnie z tą samą czułością co Kacchan kiedyś na mnie. I wtedy zrozumiałem znaczenie tamtych słów. Do uczy napłynęły mi łzy. Radości? smutku? Wzruszenia? nic z tych rzeczy. Z moich oczu popłynęły łzy ponieważ w końcu się nam udało. Po 100 nieudanych próbach. Po tylu śmierciach. Po tylu spędzonych razem latach mogę z śmiałością powiedzieć, że w końcu się nam udało. Każda historia ma swój koniec, ale w moim i Jego przypadku los zawsze nas połączył na nowo. Ponieważ każdy koniec to nowy początek. 

-Czyli.. w końcu się nam udało? Już Shoto nie będzie chciał cię zabić? Już go nie ma.?

-Tak skarbie. W końcu nam się udało. A to oznacza, że nasza historia tutaj  się dopiero rozpoczyna. 

THE END

To już koniec tej pięknej historii o pięknej miłości Izuku i Katsukiego. Ich historia się zakończyła Lecz historia Liama i Dantego to zupełnie nowy rozdział, który może wiele wnieść do życia naszych bohaterów. Jak się potoczą ich losy? Kto wróci z poprzednich żyć? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w PLANOWANEJ drugiej części. 

Dziękuję, że byliście ze mną do końca. (dop. autorka.)

"Królewski bal" BakuDeku omegaverse 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz