Rozdział 1 „Paryż, miasto miłości"

20 2 0
                                    

Voilà!

Mes amis, here's Paris.

Now that we're here, follow me.

Begin with the view as you stroll down la rue.

„Paris Holds the Key (To Your Heart)"- Anastasia Company

Stanęłam na podłodze pokrytej szarymi płytkami. Uniosłam głowę znad bagaży i rozejrzałam się dookoła. Wokół mnie widziałam tylko nieznajome twarze. Patrzyłam jak ludzie stoją z kartkami, na których napisane były różne imiona i szukają wzrokiem odpowiedniej osoby. Widziałam jak inni podbiegają i wtulają się w swoich najbliższych. Byli szczęśliwi. W końcu to Paryż, miasto miłości. Ja za to nie byłam radosna z powodu przyjazdu tutaj.

Wciąż powtarzałam sobie, że musiałam to zrobić, że przecież to nic odbiegającego od normy. A jednak czułam dziwny ucisk w żołądku.

Wyszłam z budynku lotniska i w pośpiechu złapałam jakąś taksówkę. Wsiadłam do niej i po suchym przywitaniu się z kierowcą założyłam słuchawki. Po drodze do wynajętego przeze mnie hotelu wpatrywałam się w krajobraz Paryża.

Po zapłaceniu taksówkarzowi udałam się do budynku. Przy recepcji kobieta w średnim wieku szybko mnie obsłużyła zauważając najwyraźniej moją niechęć do rozmów. Ruszyłam ku swojemu pokojowi.

Po wejściu uderzyła we mnie woń czystości. Zakluczyłam drzwi, a następnie położyłam przy nich swoje bagaże. Obejrzałam niedużych rozmiarów pokój, po czym wyjęłam z walizki wszystkie potrzebne do kąpieli rzeczy.

Nalałam do wanny wody i zanurzyłam się w niej. Od razu poczułam rozlewające się po moim wnętrzu przyjemne ciepło. Po umyciu się owinęłam swoje ciało białym, hotelowym ręcznikiem, a następnie otworzyłam wcześniej przygotowane pudełko. Była to brązowa farba do włosów. Gdy przygotowałam wszystkie potrzebne artykuły, spojrzałam ostatni raz w lustro. Przeczesałam swoje długie blond włosy. Nie chciałam tego robić lecz wiedziałam, że muszę. Nie mogłam zostać rozpoznana.

Godzinę później miałam już brązowe włosy. Wiedziałam na co się piszę pomagając ojcu w prowadzeniu biznesu, a to było moje pierwsze poważniejsze zlecenie. Jednakże perspektywa ciągłych zmian nie była dla mnie przyjemna.

Zadzwoniłam do taty, aby powiadomić go, o bezpiecznym, wylądowaniu i pokazać mu efekt mojego farbowania. Ojciec jedynie skinął głową i powiedział, że nie ma teraz czasu rozmawiać. Nie było mi przykro, byłam do tego przyzwyczajona. Od śmierci matki to on zapewnia nam dobrobyt. Teraz załatwił mi miejsce w najbardziej prestiżowej szkole baletowej świata.

Postanowiłam, że pójdę przejść się po mieście, w którym spędzę najbliższe miesiące. Ubrałam krótkie dżinsowe spodenki i biały top na cienkich ramiączkach. Był koniec sierpnia więc postanowiłam wziąć ze sobą przewiewną, granatową koszulę, by w razie czego narzucić ją na siebie.

Od razu po wejściu na jedną z przecznic dotarły do mnie dźwięki głośnych rozmów i hałas, który wywoływały przejeżdżające samochody. Założyłam słuchawki i ruszyłam w stronę centrum. Rozglądałam się po mieście. Było naprawdę ładne. W pewnym momencie postanowiłam podejść pod moją nową szkołę, w której miałam zacząć edukację już za kilka dni.

Pod budynkiem kręciło się kilka osób mniej, więcej w moim wieku. Ja jednak zwróciłam uwagę na samą szkołę. Była naprawdę duża i przeszkolona. Gdy już miałam wracać zwróciłam uwagę na chłopaka stojącego przy drzwiach obiektu. Wpatrywał się we mnie. Nawet, gdy również na niego spojrzałam nie odwrócił wzroku. Nie było to sympatyczne spojrzenie, wręcz przeciwnie, patrzył na mnie z pewnego rodzaju nonszalancją i pogardą. W pewnym momencie zobaczyłam jak jego mięśnie zaczynają się poruszać. Szedł w moją stronę. Nie czułam niebezpieczeństwa. Nie bałam się mężczyzn. Gdy jakiś mnie bliżej poznał, bał się mnie. Wiedział do czego jestem zdolna.

Po podejściu nie odezwał się ani słowem, co mnie zdziwiło. Był sporo wyższy, więc uniosłam i delikatnie przekrzywiłam głowę. Następnie zmrużyłam oczy. Chłopak miał białe jak śnieg włosy. Zastanawiało mnie czy są one pofarbowane, czy może ma takie naturalnie. Jego niebieskie oczy były bardzo zimne, a za razem hipnotyzujące.  Miał pełne usta w jasno różowym kolorze i zgrabny nos, a jego skóra była bardzo jasna.

- Mon Chéri... - zaczął po francusku.
- Nie rozumiem w tym języku, nie jestem stąd. Możesz po angielsku? - Zapytałam.
- Nie masz nawet co marzyć o tej szkole. Oczywiście nie zabronię ci popatrzeć, ale tylko tak ostrzegam. To szkoła dla elity – powiedział z charakterystycznym francuskim akcentem.
- Tak się składa, że już się tu dostałam.
Żałowałam, że nie miałam aparatu, żeby zrobić zdjęcie jego miny. Szybko jednak znów przybrał na twarz maskę obojętności i arogancji.
- Zobaczymy za kilka dni – i odszedł.
Pokręciłam głową w zażenowaniu jego osobą.

Nie miałam ochoty użerać się przez najbliższe miesiące z zadufanymi w sobie, bogatymi dzieciakami.

Dead HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz