Rozdział 4 „Paryż o poranku."

5 2 0
                                    

I see the crystal raindrops fall
And the beauty of it all
Is when the sun comes shining through
To make those rain.
„Just the Two of Us" - Bill Withers i Grover Washington Jr.

Obudziłam się przed budzikiem. Spojrzałam na zegar nad drzwiami, który wskazywał godzinę 4:50. Postanowiłam nie kłaść się z powrotem do łóżka. Podniosłam się z miękkiego materaca i ruszyłam w stronę łazienki. Po zakluczeniu drzwi starałam się delikatnie rozciągnąć. Moje kości zaczęły strzelać. Lubiłam to uczucie. Spięłam włosy w niechlujnego koka, a następnie zdjęłam z siebie piżamę. Odkręciłam wodę i weszłam pod ciepły strumień. Poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają.

Po zakończonej kąpieli owinęłam się w biały ręcznik i umyłam zęby. Po kilku minutach wyszłam z łazienki, by z szafy wyjąć ubrania. Postawiłam na dżinsowe dzwony, biały golf oraz brązową skórzaną kurtkę.

Po ubraniu się, na palce wsunęłam kilka złotych pierścionków, założyłam kolczyki z pereł, a także naszyjnik z tej samej kolekcji. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Pod moimi oczami widniały skore cienie. Nachyliłam się do swojej kosmetyczki, by wyjąć z niej potrzebne rzeczy. Zrobiłam swój standardowy makijaż. Rozpuściłam wcześniej zrobionego koka, a włosy opadły mi na ramiona. Postanowiłam je tak zostawić.

Gdy ponownie w tym dniu spojrzałam na zegar, wskazywał on już godzinę 5:30. Jako iż zaczynałam lekcje dopiero o dziewiątej postanowiłam pójść się przejść, ponieważ pomimo tego, że w Paryżu mieszkałam już półtora tygodnia wciąż dokładnie go nie zwiedziłam.

Do sztruksowej torby w kolorze brązowym włożyłam telefon, portfel, dokument tożsamości, słuchawki bezprzewodowe, gumy do żucia i błyszczyk. Na nogi założyłam skórzane botki w tym samym kolorze i wyszłam. Cieszyłam się, że udało mi się nie obudzić mojej współlokatorki. Dzięki temu zaoszczędziłam swój czas i nerwy na odpowiadaniu na nieistotne pytania.

Po wyjściu z budynku ukazała mi się panorama miasta. Musiałam przyznać, że Paryż o poranku wyglądał naprawdę ładnie. Słońce dopiero wznosiło się ponad horyzont przez co niebo przybierało różne kolory. Pozwoliłam sobie kilka razy odetchnąć świeżym powietrzem zanim ruszyłam. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się szum drzew, śpiew ptaków oraz dźwięk przejeżdżających w centrum miasta samochodów. Nagle do moich nozdrzy dotarł tak świetnie znany mi zapach cygara. Ojciec odkąd tylko pamiętam je palił. Zawsze i wszędzie. Otworzyłam oczy i kilka razy zamrugałam. Rozejrzałam się wokoło. Jakież było moje zdziwienie, gdy dostrzegłam Tylera. Przyglądał mi się. Gdy zauważył, że ja również na niego patrzę delikatnie się uśmiechnął i zaczął polowym krokiem iść w moim kierunku.

Stanął w bezpiecznej odległości.
- Cześć, Rosalie – zaciągnął się cygarem.
- Hej.
- Przeszkadza ci to, że palę? Bo jeśli tak to już je ugasz...
- Nie – zaprzeczyłam, zanim Johanson zdążył dokończyć zdanie.

Chwilę staliśmy w ciszy, która wcale nie była niezręczna. Po prostu staliśmy przy wejściu do szkoły i wpatrywaliśmy się w krajobraz Paryża.
- Co tutaj robisz o tak wczesnej porze? – Do moich uszy dotarł głos chłopaka.
- Mogłabym zapytać cię o to samo.
- W takim razie pytaj, Wilson – cwanie się uśmiechnął.
- Tylerze, co tutaj robisz?
- Musiałem załatwić kilka spraw.

Zmrużyłam oczy, jednakże nie naciskałam. Nie lubiłam jak ktoś wtrąca się w moje sprawy, więc i ja nie wtrącałam się w sprawy innych. Tak właściwie nie bardzo obchodziło mnie co robił chłopak.
- A co ty tu robisz?
- Idę się przejść.
- Tak wcześnie?
- Nie mogłam spać – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Pożegnaliśmy się z chłopakiem i każde z nas ruszyło w swoja stronę. Do uszu wsadziłam słuchawki i odpaliłam jedną ze swoich playlist. Paryż powoli zaczynał tętnić życiem. Gdy doszłam do centrum zauważyłam sporo samochodów. Wiele z mieszkańców już wyjeżdżała do pracy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dead HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz