Rozdział 3 „Rose, poznaj Tylera, Louisa i Apollo."

11 2 0
                                    

I am not the only traveler
Who has not repaid his debt
I've been searching for a trail to follow again
Take me back to the night we met
„The night we met" – Lord Huron

Obudził mnie dźwięk budzika, lecz nie mojego. Przetarłam zaspane powieki i spojrzałam na zegar nad drzwiami. Wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Chwilę wgapiałam się w urządzenie, ale z letargu wyrwał mnie odgłos ziewnięcia. Odwróciłam głowę w stronę dziewczyny, której telefon mnie obudził. Smutno się uśmiechnęła, po czym powiedziała:
- Cześć. Przepraszam, że cię obudziłam.
Skinęłam głową.

Dzień wcześniej dostałam plan lekcji, który od razu przywiesiłam obok biurka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na rozpiskę zajęć. Zaczynałam klasyką w sali numer 178. Spojrzałam na współlokatorkę, która stała przy swojej szafie i wybierała ubrania. Postawiła na różowy dres, a pod spód miała zamiar założyć strój baletowy. Do torby wsadziła puenty i rzeczy do zrobienia ulizanego koka.

Gdy dziewczyna udała się do łazienki ja wstałam z łóżka i podeszłam do własnej szafy. Wybrałam czarne body z wyciętymi plecami, krótką spódniczkę z delikatnego materiału w tym samym kolorze oraz rajstopy w kolorze skóry. Na to miałam zamiar ubrać granatową polówkę oraz czarne, garniturowe spodnie.

Ophelia wyszła z łazienki w pełni ubrana. Dopiero teraz miałam możliwość bardziej jej się przyjrzeć. Dziewczyna miała falowane, blond włosy sięgające obojczyków. Smukłą twarz pokrytą delikatnymi piegami. Na buzi odznaczał się także zadarty nos oraz niebieskie, świecące oczy, na nich gęste rzęsy, które teraz pokryła maskarą. Była bardzo chuda, co zauważyłam już wcześniej, jednak teraz skutecznie zakryła swoją sylwetkę przydużym zestawem dresowym. Nie była ona jednak dla mnie zadziwiająca. W szkole baletowej każdy był strasznie szczupły.

Turner pożegnała się ze mną krótkim machnięciem ręką i delikatnym uśmiechem. Teraz ja weszłam do ubikacji i zaczęłam się ubierać. Spojrzałam na zegarek w telefonie i stwierdziłam, że mam jeszcze odpowiednio dużo czasu, by zrobić koka w pokoju. Po zrobieniu go pod oczy nałożyłam korektor, na policzki róż, a na rzęsy maskarę. Po wyjściu, do sportowej torby z Nike zapakowałam puenty w kolorze wiśni, butelkę z wodą, dezodorant, perfum, nakładki na palce u stóp, telefon i kilka innych rzeczy. Wychodząc z pokoju przewiesiłam torbę przez ramię, a na stopy założyłam czarne baleriny z małymi kokardkami na przodzie.

Udałam się na parter, gdzie spotkałam kilka osób, zapytałam ich gdzie znajduję się szatnia oraz sala 178. Odpowiedzieli, a ja udałam się we wskazanym kierunku.

Weszłam do szatni, w której zdjęłam z siebie normalne ubrania. Przed włożeniem torby do przydzielonej mi szafki, wyjęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy. Założyłam baletki i udałam się na salę. Była bardzo przestronna i z każdej strony otoczona lustrami, przy których znajdowały się drążki. Rozejrzałam się wokół pomieszczenia, w którym było już całkiem sporo uczniów. W pewnym momencie mój wzrok spoczął na jednej z obecnych osób. Był to chłopak, który kolorem włosów odznaczał się od całej reszty. Jego biała czupryna była widoczna naprawdę z dalekiej odległości. Odwróciłam wzrok, by nie prowokować go do rozmowy. Przy jednej ze ścian leżały przedmioty należące do uczniów. Podeszłam tam i położyłam tam również swoje rzeczy.

Niektóre osoby się rozciągały, a jeszcze inne rozmawiały między sobą. Postawiłam na pierwszą opcję. Usiadłam w szpagacie i wzięłam w dłoń telefon. Przeglądałam social media do momentu, w którym nie poczułam na sobie czyjegoś wzroku. Zablokowałam urządzenie, uniosłam głowę i napotkałam chłód niebieskich tęczówek. Westchnęłam. Nie przerwałam jednak naszego kontaktu wzrokowego. Zobaczyłam jak chłopak idzie w moją stronę, a za nim dwoje tych samych chłopaków co wczoraj. Przetarłam twarz dłońmi i zaczęłam robić skłony na zmianę do każdej z nóg.

Dead HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz