Nie jestem gejem. Definitywnie nim nie jestem. I pomimo tego, co usilnie próbuje narzucić mi Louis, zdecydowanie nie miałem zamiaru zmieniać swojej orientacji seksualnej. Otóż problem z moim przyjacielem polega na tym, że odkąd pamiętam, chce on zrobić ze mnie homoseksualistę. Dlaczego? Tego nie wiem i mam wrażenie, że nigdy nie poznam prawdziwego powodu, zresztą czym dłużej znam tego popaprańca, tym coraz bardziej wątpię, że on sam zna odpowiedz na to pytanie. Właśnie zajadałem się kupionym niedawno batonem, próbując zaspokoić braki żywieniowe spowodowane zaspaniem do szkoły. Rozmyślałem o jakiś błahych sprawach, gdy do stołu dosiadł się wyżej wymieniony. Widząc minę drugiego chłopaka, od razu poznałem, że coś jest nie w porządku. Brunet skrzyżował ręce na stole i położył na nich głowę, skutecznie utrudniając wyczytanie ze swojej twarzy jakichkolwiek emocji. Po chwili ciut krępującej ciszy westchnąłem i postanowił pomóc swojemu jedynemu i najlepszemu przyjacielowi.
—Co się stało? Ojciec nie w humorze? — szturchałem go w głowę leżącą obok butelką i zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.
Louis nie często był przygnębiony, ale jeśli już znajdował się w takim stanie to, zawsze chodziło o tą jedną, konkretną osobę. Opowiedziało mi, jedynie ciche przytakniecie, obliczyłem wszystkie korzyści i straty wynikające z pomocy i zdobyłem się na według mnie najbardziej pokrzepiający tekst.
—To twoje życie i twoje wybory, Nie przejmuj się tym. Jeśli nie chcesz zostać prezesem w firmę swojego taty, to ten stary pedos nie ma nic do gadania — tym razem zamiast potwierdzenia usłyszałem potop niezrozumiałych słów, których nie potrafiłem zidentyfikować ze względu na ramię znajdujące się tuż obok ust przyjaciela. Wziąłem kolejny głęboki wdech, przy okazji stawiając krzyżyk przy nazwie „psycholog" na swojej liście zawodów, z którymi mógłbym wiązać przyszłość.
—Jako Louis Tomlinson jesteś stworzony do wyższych celów niż spędzanie ośmiu godzin przy biurku na wypisywaniu jakiś nieznaczących papierów, którymi lepiej byłoby podetrzeć tyłek i przy okazji nie dawać powodów do strajków tym zielonym kretynom od środowiska — uśmiechnąłem się, gdy wpadłem na tekst, który na pewno polepszy mu humor
—Poza tym, nasza narodowa drużyna piłkarska potrzebuje w swoich szeregach tak doskonałego piłkarza — dałem nacisk na „doskonałego" i czekałem na reakcje chłopaka, zdawałem sobie sprawę, że po tych słowach przyjaciel odzyska dobry humor i nie myliłem się, Louis był najprawdziwszą dziwką na komplementy. Nie minęła chwila, a chłopak podniósł głowę, odpowiadając mi swoim firmowym uśmiechem. Odetchnął z ulgą, zastanawiając się, czy nie popełniłem błędu, wykreślając z listy, zostanie psychologiem, bądź co bądź praca ta wydawała się odrobinę lepsza niż zawód striptizera, przy którym wciąż nie było odrzucającego krzyżyka. W pełni oddałem się rozmowie z Louisem, który zdawał się zapomnieć o swojej depresji, w którą wpadł zaledwie 10 minut temu
—To jakiego przystojniak mój najsłodszy przyjaciel zabiera na bal? — moje usta wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia.
Nie chodziło tu tylko o to ze zostałem nazwany słodkim, czy o ponowne narzucanie mi homoseksualizmu. Do tego zdążyłem już przywyknąć. Bardziej martwił mnie bal kończący liceum na który każdy zmuszony był przyjść.
No dobra, to wcale nie jest tak, że nie lubię takich imprez, spoconych ludzi obmacujących każdy kawałek mojego ciała, głośnych miejsc, w których nie słychać nawet samego siebie i zatłoczonych pomieszczeń, w których normalnemu człowiekowi brakuje tlenu. Chociaż, po chwilowym zastanowieniu, stwierdzam, że tak. Właśnie tych rzeczy nienawidzę i nie rozumiem jak ktokolwiek, o zdrowych zmysłach mógł cieszyć się z tego typu zabaw. Ponownie westchnąłem, przeczesując włosy.
—Nie mógłbyś mnie z tego jakoś wykręcić? Powiedz, że złamałem nogę, mam aids albo że wyjechałem do Azji hodować ryż — przyjaciel tylko uśmiechnął się szeroko.
—O żadne choroby weneryczne nie musisz się martwić, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś największa dziewicą w liceum.
—Ha. Ha. — odpowiedziałem ponuro, choć wiedziałem ze Louis ma stuprocentową racje — co jest złego w tym, że chcę poczekać na odpowiednią osobę, którą będę kochał i która będzie kochała mnie? —zdobyłem się na pierwszą, lepszą odpowiedz, która nie do końca była prawdą. Ja po prostu nie byłem tak złakniony penisów, jak niektórzy (w tym momencie mój wzrok wymownie powędrował w stronę chłopaka siedzącego naprzeciwko) i nie chciałem wchodzić pierwszym lepszym osobom do łóżka (ponowne spojrzałem na bruneta)
—Czekaj dalej na swojego księcia, księżniczko. Może przyjedzie do ciebie na wielkim koniu —przewróciłem oczami i podziękowałem Bogu za dzwonek obwieszczający koniec lunchu, spakowałem swoje rzeczy, zostawiając roześmianego bruneta przy stole.
***
Przepraszam za to jak wykreowałam Louisa, na początku miał on być super przyjacielem, wiecie taki friendship goals, ale potem się rozmyśliłam i zrobiłam z niego największą dziwkę liceum. Niall tez wyszedł chyba trochę bardziej aspołeczny niż planowałam. W każdym razie zapraszam do czekania na dalsze części inuisusque* postaram dodawać części w miarę regularnie. A no i przepraszam za wszystkie błędy, zarówno te interpunkcyjne jak i ortograficzne. Trudno jest je znaleźć w własnym ff. Miłego dnia ^^
*łacińskie słowo oznaczające nienawiść
CZYTASZ
☾*。✩inuisusque ((Narry))✩。*☾
RomanceNiall Horan to trzecioklasista, który jedyne czego chcę w swoim życiu to spokój i harmonia. Niestety, nie zawsze dostajemy to, czego chcemy, a na drodze do wymarzonego porządku staje mu Harry. Chłopak, którego Horan nienawidzi od pierwszego wejrzeni...