Rozdział 3.2

31 11 7
                                    

Tego wieczora, kiedy byłam przekonana o tym, że ten dzień nie przyniesie mi niczego więcej poza zwykłą monotonią i spędzeniem czasu we własnym towarzystwie, usłyszałam przekręcanie zamka. Drzwi wejściowe otworzyły się ze skrzypnięciem, a w progu dostrzegłam znajomą sylwetkę. Ellen wyglądała naprawdę oszałamiająco. Zamarłam w pół kroku zmierzając do kuchni po kolejną paczkę chipsów, ale natychmiast dumnie się wyprostowałam przecierając przy tym tłuste palce o dresy. Moja aktualna aparycja znacząco odbiegała od tego co prezentowała sobą mój przyjaciółka i tworzyło to między nami niebywały kontrast.

W granatowej sukience, która opinała jej ciało El przypominała przepiękną boginię. Wysokie czarne szpilki dodawały jej wzrostu sprawiając, że wydawała się dużo wyższa niż zazwyczaj. Zakręcone dzisiaj złociste włosy spływały miękkimi sprężynami wokół ramion, a twarz podkreślona mocnym makijażem mierzyła mnie wzrokiem. Nie wyglądała jednak wulgarnie, a niezwykle elegancko. Byłam pod wrażeniem, że niezależnie od okazji zawsze prezentuje się idealnie. 

- Cz-cześć? – bąknęłam. Nie dziwiło mnie jednak to jakim cudem się tu znalazła, bo miała pełne przyzwolenie na swobodne wchodzenie do mojego domu, ale po co się tu znalazła. – Co tu robisz? – zaczęłam ostrożnie, chociaż dobrze znałam odpowiedź.

- Jak to co, sieroto? – jej wzrok opadł przez chwilę na moją zabandażowaną dłoń. Ruszyła zgrabnym krokiem w głąb pomieszczenia, a stukot jej obcasów odbijał się echem od ścian. – Zabieram cię na wyścigi.

- El. Jakieś pięćdziesiąt razy napisałam ci, że nigdzie się dzisiaj nie wybieram! – przybrałam teraz pewną minę i założyłam ręce na piersi. Musiałam grać twardą i za żadne skarby nie dać się stąd wyciągnąć.

- Ależ oczywiście, że się wybierasz – sięgnęła do torebki przewieszonej przez ramię, wyjęła z  niej szmaragdowy materiał i cisnęła nim prosto we mnie. – Ubieraj się, bo inaczej pojadę bez ciebie.

- Zostaję tutaj – powiedziałam tak stanowczo jak potrafiłam. – W tym odcinku Joshua wychodzi z więzienia i w końcu spotka się z Milly. Niestety, nie może mnie to ominąć – wskazałam palcem na laptop z którego dalej wydobywały się dźwięki serialu. Wokół niego walały się puste opakowania po ciastkach i chipsach.

- Chrzanię te twoje telenowele – wyraźnie traciła już cierpliwość. Jej lewa brew się uniosła – Przysięgam, że jeszcze chwila i odłączę ci Internet. Na zawsze. Tyle zostanie z tych twoich tureckich seriali.

- Nie zrobisz tego.

- Chcesz się założyć? – a w jej głosie wyczułam groźbę.

Skierowała się w stronę routera leżącego na podłodze. Zgrabnie nachyliła się nad nim odgarniając przy tym włosy za ucho i chwyciła białe pudełko w dłonie. Złapała ostentacyjnie za kabel i wbiła we mnie wzrok. Po krótkiej, ale intensywnej walce na spojrzenia w końcu się poddałam.

- Przysięgam, że cię nie cierpię! – tupnęłam obrażona nogą i zebrałam sukienkę z ziemi ruszając do łazienki. Asertywność zdecydowanie nie była moją mocną stroną. W szczególności, gdy do gry wchodziła moja przyjaciółka z którą nie było pola do dyskusji.

- Następnym razem przetnę kabel!!! – wykrzyczała, kiedy zamykałam za sobą drzwi.

Wariatka.

Po godzinie intensywnych przygotowań El zaparkowała w końcu pod przesłanym przez Scotta adresem do którego doprowadziła nas nawigacja. W tej części miasta znalazłyśmy się po raz pierwszy, ale otoczenie zdecydowanie nie zachęcało do ponownych odwiedzin. Dzielnica wydawała się wręcz zapomniana, a ja zastanawiałam się czy ktokolwiek naprawdę tutaj mieszkał. Obskurne budynki o pokrytych odpadającym tynkiem fasadach straszyły przechodniów, a ciemne przesmyki upewniały jedynie aby nazbyt długo nie pozostawać w nich samemu. Nic dziwnego, że nieopodal znajdowała się lokalizacja nielegalnych wyścigów. Podejrzewałam, że nawet policja szerokim łukiem omijała to miejsce, a gdy już się pojawiała to nie zabawiała tutaj na długo.

W CIENIU: Przeklęte miasto [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz