Gdy miałam 12 lat, przeczytałam dziwną książkę. Przemilczmy proszę, fakt, że w ogóle nie powinnam mieć do niej dostępu, ale chyba wszyscy doskonale wiemy, że najbardziej ciągnie nas do tego, co zakazane, a im bardziej, tym lepiej. W tamtych czasach powieść stojąca na najwyższym regale domowej biblioteczki, zawierająca tylko niedostępne dla mnie treści, była moim najskrytszym marzeniem. Samo jej zdobycie wymagało szczegółowego planowania, a wypełnienie misji, w której skład wchodziło czytanie po nocach i ukrywanie jej przed rodzicami, graniczyło z cudem. Koniec końców, całe przedsięwzięcie zostało zakończone powodzeniem, jednak w trakcie zgłębiania lektury natrafiłam na dość ciekawe zdanie, które brzmiało:
„Wszystkim można zabić, o ile zostanie użyte we właściwy sposób".
Z początku nie byłam przekonana, co do słuszności tej tezy, jednak im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, jak bardzo jest prawdziwa. Faktycznie, zwykle myśląc o zabójstwie na myśl przychodziły nam sceny z telewizyjnych kryminałów gdzie śmierć przychodziła z ręki osoby dzierżącej nóż lub pistolet. Jednak zarówno zwykła poduszka przy której pomocy można by kogoś udusić, mosiężna lampa gotowa do roztrzaskania czyjejś głowy, czy zbyt duża ilość leków przeciwbólowych, również mogły stanowić zagrożenie. A zresztą, nawet zwykła kartka papieru mogła być niebezpieczna, o czym z pewnością przekonali się wszyscy, którzy przypadkiem zacięli się krawędzią strony czytanej przez siebie książki.
Myśl ta kiełkowała w mojej głowie przez jakiś czas, aż wreszcie dotarłam do momentu, w którym wraz z przyjaciółkami postanowiłyśmy znaleźć najdrastyczniejsze sposoby na uśmiercenie lub dotkliwe zranienie irytujących nas osób. Jak się wkrótce później okazało, przepisów na te okrucieństwa było naprawdę wiele, jednak tymi, które zapadły mi w pamięci najbardziej, były kastracja tępym cyrklem, a także zjazd gołym tyłkiem do wanny pełnej spirytusu. Ciężko stwierdzić, który z tych pomysłów był bardziej szalony, a także bestialski i dokuczliwy jednak najbardziej spektakularny wydawał się pomysł numer dwa.. Miałyśmy w planach potraktować tak nauczyciela od matematyki, który w ramach polityki uniemożliwiania nastolatkom normalnego dojrzewania i plotkowania z przyjaciółmi w trakcie rozwiązywania zadań z geometrii posadził nas w ławkach z nielubianymi kolegami. Na całe szczęście dla nauczyciela trzem nastolatkom ciężko było zdobyć taką ilość spirytusu, która napełniłaby wannę, wobec czego pomysł ten pozostał niezrealizowany.
Mijały lata i z czasem zapomniałam o „Sposobach na morderstwo", a inne tego typu idiotyczne rozważania odeszły w siną dal wraz z postępującym okresem dojrzewania. Również kwestie zainteresowania „zakazanymi rzeczami", które zwykle zdają się łakomymi kąskami dla nastolatków, jakoś się rozmyły. Jedynym, co wciąż łączyło mnie z moją młodszą wersją była miłość do książek.
Książki. Czytanie ich zaczęło pochłaniać większość mojego wolnego czasu i stało się nie tylko moim hobby czy sposobem na radzenie sobie ze stresem, ale też możliwością modyfikowania własnego życia, kiedy tylko chciałam. Dzięki wielogodzinnemu wpatrywaniu się w czarny tusz wydrukowany na kawałku drewna, mogłam wywołać magiczne halucynacje i przenieść się do świata fantastyki w krainie smoków, średniowiecza gdzie główną rolę grały księżniczki i książęta, czy też znaleźć się na innym kontynencie i wcielić w rolę innej nastolatki. Zawsze mogłam przebierać w tych historiach do woli, a gdy któraś mnie znudziła, zawsze miałam możliwość odłożenia jej i wybrania kolejnej.
Po jakimś czasie życie biernej czytelniczki zaczęło mnie nieco nudzić, a ponieważ zbiegło się to wraz z decyzją o rozpoczęciu studiów, zdecydowałam się wziąć życie w swoje ręce i zacząć pisać własną historię. Spędziłam więc ostatni rok szkoły na nauce i szlifowaniu swoich zdolności językowych, by zakończyć ten etap edukacji sukcesem w postaci otwartej drogi do kontynuowania nauki na jednym z brytyjskich uniwersytetów.
Dziwne więc mi się wydawało to, że po tak wielu przejściach, zmianach w życiu, a przede wszystkim po tak wielu latach...
znów miałam ochotę odtworzyć swoją listę „Sposobów na morderstwo".
CZYTASZ
Starburst vol. 1: How to get famous?
Teen FictionJelly to dziewczyna która kocha książki, herbaty i koty. Brzmi nudno? Ale czy wspomniałam, że to irytująca, słysząca głosy w głowie kelnerka ze sporymi szansami na przypadkowy samozapłon? Jakby tego było mało, jest sama w obcym mieście, kontakt utrz...