Rozdział 3 (3/3) - Do trzech razy...

2 0 0
                                    

W kawiarni spędziliśmy kolejne kilka godzin, umierając z przesłodzenia, jednak niczego nie żałowałam. Jedzenie było cudowne, a czas z Michaelem uważałam za świetnie spędzony.

Postanowiliśmy przejść się po okolicy i natrafiliśmy na jakiś niewielki park. Przysiedliśmy tam na ławce i cieszyliśmy się promieniami letniego słońca. Było dość ciepło i w pewnym momencie zdjęłam swoją dżinsową kurtkę. Michael jednak uparcie siedział zapięty po ostatni guzik.

— Czemu się nie rozepniesz? Przecież się gotujesz!

— Nieprawda. Tak mi dobrze — mruknął z przymkniętymi oczami.

— Ściemniasz — oznajmiłam, mierząc go wzrokiem, jednak mężczyzna przybrał zrelaksowaną pozę.

— Nieprawda — powtórzył, a ja westchnęłam.

— Jasne...

Przymknęłam oczy i wróciłam do marnowania powietrza na nicnierobienie. Wyciągnęłam nogi i splotłam dłonie na karku. Ciepły wiatr delikatnie drażnił moją skórkę, a słońce lekko łaskotało mnie po twarzy. Zewsząd dochodziły krzyki dzieci, szczekanie psów i śpiew ptaków.

W tamtej chwili naprawdę czułam się jak w raju.

— Świetnie się z tobą bawię, wiesz? — odezwał się niespodziewanie Michael.

Uniosłam lekko powieki i zauważyłam, że mi się przygląda. Pewnie robił to od dłuższego czasu.

Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, bynajmniej nie z zimna. Postanowiłam ją ignorować i ze spokojem wróciłam do opalania.

— Ja też wspaniale się z tobą bawię. Choć muszę przyznać, że miałam pewne obawy.

— A to czemu? — W jego głosie usłyszałam nutę zaciekawienia.

— To nieco dziwne, że chciałeś numer dziewczyny, która wylała na ciebie kawę. A nawet dość niepokojące.

— A jednak tu przyszłaś. Czemu? — spytał, uśmiechając się łobuzersko.

— Z ciekawości. Lubię poznawać nowych ludzi, a ty jesteś świetnym kompanem do rozmów. — Spojrzałam na niego kątem oka i zauważyłam, że się uśmiecha. — Opowiedz mi coś o sobie — zaproponowałam nagle.

— Co takiego? — spytał, przysuwając się nieco w moją stronę.

— Może... Co robisz obecnie ze swoim życiem?

— Poza wylewanie kawy na nieznajome, ukrywaniem się przed władzami i pochłanianiem ton czekolady? Chyba nic — powiedział, wzruszając ramionami.

— Ale studiujesz coś? Pracujesz?

— Hm... Tak. Literaturę. Ale to tylko kurs internetowy. Nie bardzo mam czas... — odpowiedział po chwili milczenia z pewną dozą niepewności.

W oczekiwaniu na dalszy ciąg ostentacyjnie milczałam. Jednak on nie nastąpił, dlatego rzuciłam:

— Daleko stąd mieszkasz?

— Kawałek. Razem z kumplem wynajmujemy mieszkanie. Zresztą, poznałaś go podczas naszego pierwszego spotkania.

Usiłowałam sobie przypomnieć wydarzenia tamtego dnia i faktycznie, jakiś chłopak kazał mu się wtedy pospieszyć.

— Tak, pamiętam. Margaret wspomniała, że piszesz. Zechcesz może rozwinąć temat?

Zamyślił się. Po kilku minutach tej ciszy doszłam do wniosku, że moje pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Wtedy jednak mnie zaskoczył, odzywając się nagle.

— Piszę piosenki dla różnych sławnych piosenkarzy.

— Naprawdę?

— Tak. Niewielu poznałem osobiście, zwykle dostarczam teksty i muzykę przez ich agentów.

— A sam śpiewasz?

— Trochę.

— Grasz na czymś?

— Na gitarze i pianinie.

Zagwizdałam z podziwem.

— To czemu oddajesz teksty innym? Mógłbyś zdobyć sławę, gdybyś tylko poćwiczył.

— Widzisz, to nie takie proste — mruknął ze wzrokiem wbitym w ziemię. Spojrzałam na niego pytająco, a on pośpieszył z wyjaśnieniem: — Show-biznes jest straszny. Wyciąga z artystów to, co najlepsze, i zostawia z nich tylko puste skorupy. A ja nie muszę się niczym martwić. Mam kasę na życie i święty spokój. To całkiem dobry układ.

Zamyśliłam się.

— Chyba masz rację.

Miałam ochotę opowiedzieć mu o swoim przesłuchaniu i o zakładzie z Chrisem. Jednak, gdy otwierałam usta, przerwał mi:

— Proszę, nie ciągnijmy tego tematu. Nie lubię o tym mówić.

— Oczywiście. — Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do leniuchowania.

W parku spędziliśmy jeszcze trochę czasu. Chciałam być w „domu" przed zachodem, o czym go poinformowałam, i wkrótce ruszyliśmy w stronę metra.

Staliśmy na peronie, oczekując na mój pociąg. Wcześniej proponował, że mnie odprowadzi, ale nie chciałam się zgodzić. Jechał w zupełnie inną stronę i powrót mógłby mu zająć dość długo.

W pośpiechu wymienialiśmy jeszcze ostatnie zdania.

— To zabawne — zagadnął, gdy od wjazdu pociągu dzieliły nas dwie minuty. — Poznaliśmy się tak niedawno, rozmawiamy zaledwie od kilku godzin, a mam wrażenie, jakbyśmy się znali całe życie. To tylko ja tam mam?

— Nie, nie tylko ty. — Uśmiechnęłam się promiennie, ukazując przy tym zęby.

— Czy to znaczy, że mogę do ciebie napisać?

— Oczywiście, że możesz — odpowiedziałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. — Ale czy odpiszę, to już inna sprawa. — Zaśmiałam się i wsiadłam do pociągu, zostawiając go na peronie.

Starburst vol. 1: How to get famous? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz