11 miesięcy później
Znów nie mam siły wstać z łóżka, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Ciągnie się to już od roku. Dzisiaj jest rocznica śmierci moich rodziców. Już rok ich ze mną nie ma. Teraz gdy najbardziej ich potrzebuję, ich nie ma. To tak cholernie boli, codziennie tak samo mocno. Każdy mi mówi, że czas leczy rany, nawet moja terapeutka, ale ja w to nie wierzę, bo przecież minął już rok, cholerny rok a mój stan się nie poprawiał i tęsknie za nimi codziennie jeszcze bardziej.
-Młoda wstawaj! - Usłyszałam krzyk mojego brata dobiegający z dołu.
- Już idę...!
Tak bardzo go podziwiałam, bo przecież to też byli jego rodzice, ale on nigdy nie pokazywał mi swojej słabości zawsze był silny za nas dwoje. Chciał rzucić studia, o których tak bardzo marzył tylko po to by móc się mną zajmować. Oczywiście wybiłam mu ten głupi pomysł z głowy, bo nie dam mu zaprzepaścić możliwości na lepszą przyszłość.
-Nie masz już za wiele czasu, więc wstawaj z tego wyra. - Właśnie Nathaniel pojawił się w progu mojego pokoju.
-Nie mam siły Nat, nie dam rady... - Nie mogłam się przy nim rozpłakać, robiłam to już zbyt często.
Po moich słowach iskierki w jego oczach lekko przygasły, a smutny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Podszedł bliżej mojego łóżka i położył się obok mnie.
-Wiem malutka, ja to wiem. - Przyciągnął mnie do siebie i złożył delikatny pocałunek na moim czole, po czym zaczął bawić się moimi włosami. Właśnie ten gest sprawił, że pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Przypomniałam sobie momenty, w których mama przychodziła się do mnie przytulić, gdy miałam gorszy dzień i wtedy zawsze bawiła się moimi włosami nucąc różne kołysanki.
-To miał być nasz nowy początek Li. W ciągu ostatniego roku tak dużo przeszliśmy, a w szczególności ty. Myślę, że to najwyższa pora by wsiąść się w garść i zacząć jakoś funkcjonować.
Przytaknęłam mu, bo przecież miał racje. Muszę się w końcu otrząsnąć, już zbyt długo byłam dla niego ciężarem.
-Śniadanie masz już zrobione także ubieraj się i wychodzimy, bo przecież nie możesz spóźnić się pierwszego dnia do nowej szkoły. - Przesłał mi buziaka w powietrzu i wyszedł z mojego pokoju.
W końcu udało mi się zmusić do wstania z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne dżinsy z przetarciami na kolanach i białą koszulkę. Miałam zamiar się lekko pomalować, żeby czasem nikogo nie przestraszyć swoim wyglądem, dlatego udałam się do łazienki, gdzie miałam swoją kosmetyczkę. Nałożyłam korektor w miejsca przebarwień, wytuszowałam rzęsy i na szybko przeczesałam swoje długie blond włosy. Wyszłam z łazienki zgarniając plecak, który leżał na ziemi i przejrzałam się w lusterku, które znajdowało się na mojej szafie. Spojrzałam na swoje odbicie i kiedy dojrzałam blizny na rękach przypomniałam sobie o założeniu bluzy. Terapia pomogła mi się od tego uwolnić, ale jeszcze nie jestem gotowa by każdy je widział. Wzięłam pierwszą lepszą bluzę i zbiegłam po schodach do kuchni by zabrać śniadanie, które przygotował dla mnie Nat.
-Możemy już jechać. - Oznajmiłam swojemu bratu, który właśnie wychodził z salonu.
Nic nie mówiąc wziął klucze od samochodu i skinął mi abym już wyszła.
Droga do szkoły minęła mi szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy Nathaniel zaparkował na szkolnym parkingu.
-To jak młoda, jesteś gotowa? - Zapytał patrząc na mnie badawczo.
-Chyba już bardziej gotowa nigdy nie będę, więc może lepiej już pójdę zanim się rozmyśle. - Zaśmiałam się niepewnie, a mój brat od razu wydawał się jakiś bardziej żywy.
-Jestem z ciebie dumny. Kocham cię.
-Ja ciebie też, do póniej! - Wyszłam z auta i zanim zamknęłam drzwi przesłałam mu buziaka w powietrzu.
Odwróciłam się w stronę budynku szkoły i to co zobaczyłam spowodowało że szczęka opadła mi chyba na sam chodnik. Wysokie mury, czerwona cegła, bluszcz wspinający się po ścianach budynku i kilka wieżyczek, to miejsce wyglądało magicznie. Naprawdę jak na razie jestem bardzo mile zaskoczona, ale nie powinnam się tak długo tym zachwycać, bo jestem już spóźniona a jeszcze muszę znaleźć sekretariat. Włączyłam telefon by zobaczy plan szkoły który wysłali mi na mejla. Ruszyłam w stronę wejścia, gdy nagle poczułam, że zderzam się z czyimś twardym torsem. Podniosłam głowę by zobaczyć na kogo wpadłam i w tedy zobaczyłam wysokiego blondyna o pięknych zielonych oczach. Naprawdę wyglądał jak jaki anioł. Miałam wrażenie, ze jego twarz oświetlają reflektory a jego uśmiech, o mój Boże był cudowny. Żeby móc patrzeć na takich ludzi powinno się płacić krocie.
-Nic ci nie jest? Bardzo przepraszam, nie zauważyłem cię. - Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam niepewność i troskę.
-Nie nic mi nie jest i to ja powinnam przeprosić ciebie, bo to moja wina niepotrzebnie patrzyłam w telefon. - Uśmiechnęłam się i poczułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce wstydu.
Chłopak cicho się zaśmiał po czym wystawił w moją stronę rękę.
-Jestem Gabriel a ty...?
-Leila. - Odpowiedziałam podając mu dłoń. Gabriel - to imię zdecydowanie pasowało do jego urody, było takie anielskie.
- Dobrze Leila w takim razie czego szukasz, bo wydaje mi się, że jesteś tu nowa, jeszcze nigdy cię tu nie widziałem a ciężko byłoby pominąć taką piękność.
O rany jakie to było miłe dawno nie słyszałam takich słów na swój temat nie licząc mojego brata.
-Tak jestem nowa i potrzebuje dostać się do sekretariatu, aby donieść resztę papierów i dostać swój plan zajęć. Próbowałam skorzystać z mapki szkoły, którą wysłali mi na maila, ale ciężko cokolwiek na niej zobaczyć.
-Ah no tak typowo, wysyłają tą mapę każdemu, to jest już ich jaki dziwny zwyczaj. Sami chyba nie ogarnęli, że szkoła ma zupełnie inaczej rozmieszczone gabinety i inne takie. - Gabriel się zaśmiał a w jego policzkach uwydatniły się dołeczki i muszę przyznać, że były całkiem urocze.
-Chodź młoda zaprowadzę cię do tej wiedźmy z sekretariatu a potem trochę po oprowadzam cię po terenie szkoły. - Zachęcił mnie ruchem ręki żebym poszła razem z nim więc też tak uczyniłam.
Czułam od niego dobrą energię, wydaje mi się, że się dogadamy.
- A ty nie powinieneś iść na lekcje? - To mnie trochę zastanawiało, dlatego też postanowiłam się o to zapytać.
- Czysto teoretycznie tak, aleee mylę, że jak nie pojawię się na pierwszej lekcji to nic złego się nie stanie. - Mówiąc to puścił mi oczko na co cicho się zaśmiałam.
- Mam nadzieje, że przynajmniej dzisiaj dotrzymasz mi towarzystwa, bo jak na razie nie znam tutaj nikogo.
- Nie licząc mnie piękna i uwierz, że nie pozbędziesz się mnie tak szybko. - I dopiero po tych słowach przestałam się obawiać, że sobie nie poradzę.
-----------------------
No to na dzisiaj tyle kochani, mam nadzieję, że wam się spodobało;)
CZYTASZ
Lost Soul ZAWIESZONE
RomanceLeila Miller po śmierci rodziców przeprowadza się do Madrytu razem ze swoim starszym bratem Nathanielem, który właśnie w tym mieście studiuje medycynę. Dziewczyna musi zacząć nowe życie, ale jest jej ciężko z powodu uzależnienia i problemem z samook...