Rozdział 1

113 13 5
                                    

Pov Peter Parker
7 dni przed ugryzieniem|

------- -------

Obudziłem się dość wcześnie, a do tego bez budzika, co było, jak na mnie ogromnym plusem. Na zegarku widniała godzina 5.10, co oznaczało, że do mojej pobudki zostało jakoś 30 minut. Nie miałem ochoty kłaść się spać, ponieważ wiedziałem, że nie wstałbym do budzika za pierwszym razem, mam zbyt mocny sen po ponownym zaśnięciu. Wstałem więc z łóżka i ruszyłem w stronę łazienki, aby ochlapać twarz zimną wodą na pobudzenie i umyć zęby. Zdjąłem podkoszulek i wrzuciłem go do kosza z praniem. Poczułem lekki ból w ramieniu, ale go zignorowałem, bo od razu wiedziałem skąd pochodzi. Ostatnio Flash zrobił się trochę bardziej agresywny i za mocno przytrzymał mnie za ramię powodując pojawienie się w tamtym miejscu dość sporego siniaka. Powinienem wziąć leki przeciwbólowe i posmarować to miejsce maścią, ale jakoś nie widziało mi się szukanie po szafkach leków, których może tam nawet nie być. Później poproszę ciocię May o jakiś lek pod pretekstem bólu głowy. Szybko skończyłem poranną, łazienkową rutynę i wróciłem do pokoju. Chwyciłem okulary z nocnej szafki i lekko je przetarłem podkoszulkiem. Nadawał się on do tego bardziej niż chusteczka. Zabrałem plecak i telefon, z którego zabrzmiał mój budzik co oznaczało że jest już 5.40, a ja mam sporo czasu do odjazdu mojego autobusu, który był na przystanku jakoś o 6.20. A skoro mam sporo czasu to nie będę jechał w pełnym uczniów busie, tylko wybiorę się tam na desce. Rano było zimno, jednak po południu robiło się już ciepło. Do wakacji zostały jakoś dwa miesiące, więc nic dziwnego, że pogoda zaczynała się mocno zmieniać. Na wszelki wypadek zabrałem ze sobą bluzę na suwak i zarzuciłem ją na siebie po czym od razu zbiegłem ze schodów, aby chwycić jakieś jedzenie i jak najszybciej udać się do szkoły. W kuchni o dziwo nikogo nie było, zazwyczaj ciocia z wujkiem siedzą i jedzą wspólnie śniadanie. Ciocia pracuje w szpitalu jako pielęgniarka, a wujek jest na emeryturze jako strażak, ale naucza bezpieczeństwa w jednej z podstawówek, która jest kilka minut stąd. Zazwyczaj oboje wychodzą w tym samym czasie, ale myślę, że May ma nadal nocną zmianę z której pewnie zaraz wróci, a Ben wyszedł z nudów. Na szafce zobaczyłem talerz z goframi, a obok dwie kanapki. Na tym świecie nie ma nic lepszego niż gofry Bena zrobione z jego tajnego składnika, który dodaje im smaku. Kanapki schowałem do plecaka, z gofry zabrałem do stołu w kuchni. Z talerza szybko zniknęły, a ja chwyciłem plecak i udałem się w stronę drzwi. Przed wyjściem wyciągnąłem z kieszeni spodni moje słuchawki i wsadziłem je sobie do uszu naciskając przycisk z boku aby muzyka sama zaczęła grać. Zabrałem opartą o ścianę deskę i wyszedłem z domu, zamykając go na górze i na dole. Ostatnio często dochodzi do włamań w sąsiedztwie, dlatego wole by wszystko było zamknięte. 

------- -------

Gdy tyko przekroczyłem próg szkoły, od razu chwyciłem moją deskę w ręce. Nie chciałem na kogoś wpaść, bo to jak wyrok na samego siebie. Jestem pewny, że jakbym na kogoś wpadł to moja deska pożegnałaby się z życiem i z jednej deski magicznie zrobiłyby się dwie. Szybkim krokiem wszedłem do budynku aby dostać się do szafki i schować to co było mi niepotrzebne. Trafiły do niej moje słuchawki, deska oraz dwa podręczniki, na ich miejsce wziąłem trzy inne z szafki. Otwarcie szafki było bezproblemowe, dopiero jej zamknięcie okazywało się dość trudne, ponieważ szafki szkolne kochały się zacinać w najbardziej niechcianym momencie. Po chwili szarpania się z szafką poczułem na swoim ramieniu czyjąś rękę. O mały włos nie podskoczyłem ze strachu myśląc, że to Flash lub jakiś jego przydupas, któremu znudziło się życie i postanowił zamienić ze mną kilka słów na temat tego jak świetnie zapowiadał się mój dzień. Na moje szczęście odezwał się bardzo znajomy głos. - Wybacz, że cię wystraszyłam przegrywie, ale Ned cie szuka, bo nie było cię w autobusie. - Odwróciłem się i uśmiechnąłem do jednej z mojej pięcioosobowej grupy przyjaciół. - Ciebie też miło widzieć MJ. - Powiedziałem sarkastycznie. - Zaraz dołączę do Neda w klasie, wstałem strasznie wcześnie, więc przyjechałem do szkoły na desce. - Wskazałem na moją, nadal otwartą, szafkę, MJ westchnęła i podeszła bliżej. Po chwili kopnęła w szafkę tak mocno, że ta od razu się zamknęła, a ona bez problemu mogła ją zamknąć i oddać mi kluczyk. - Nie ma za co przegrywie. Widzimy się na następnej lekcji. - Odeszła zanim zdołałem powiedzieć cokolwiek na to, że właśnie zwandalizowała mienie szkoły, a do tego była to moja szafka. Zerknąłem jeszcze za oddalającą się MJ, która szła na swoją pierwszą lekcje, która chyba była biologią. Ja za to zaczynałem fizyką, którą miałem razem z Nedem na moje szczęście, bo inaczej chyba bym się tam zanudził na śmierć.

Wchodząc do sali od razu ruszyłem w stronę mojego stałego miejsca w którym siedziałem razem z Nedem. Było ono na końcu sali przy oknie, posadził nas tam nauczyciel i nie pozwala nikomu siadać w tym miejscu, bo wie że nikt nie skupi się w pełni na lekcji, a ja z Nedem mamy w dużym stopniu opanowaną większość materiałów. O dziwo mojego przyjaciela nie było w klasie, co mnie zaskoczyło, bo MJ mówiła, że mnie szuka, czyli powinien tu być, ponieważ zawsze sprawdzamy w klasie czy nie ma drugiego, kiedy myślimy że jesteśmy nieobecni, bo to pierwsze miejsce w którym możemy się pojawić. 
Wyciągnąłem telefon aby do niego napisać, jednak nie chciało mi się go szukać w kontaktach, w których mam zapisane sporo osób, jednak są to numery głównie do jakichś restauracji z jedzeniem dowożonym do domu, lub numery ludzi z klasy z którymi robiłem jakieś projekty. 
Wpisałem pełny numer Neda i napisałem do niego.

Peter
Hej stary, gdzie jesteś?
Czekam na ciebie w klasie. Jestem w szkole nie wybrałem się busem, ponieważ wcześnie wstałem i postanowiłem przyjechać na mojej desce. 

Odłożyłem telefon i zacząłem patrzeć przez okno na uczniów śpieszących się na pierwszą lekcję, oraz tych co siedzieli i rozmawiali w najlepsze, najprawdopodobniej nie mieli pierwszej lekcji i postanowili przyjść wcześniej aby porozmawiać z przyjaciółmi. 
Po chwili do sali wszedł Ned i od razu podszedł do mnie.
- Stary! Szukałem cię! - Powiedział jak tylko usiadł obok mnie. - Wiem MJ mi powiedziała, dlatego przyszedłem od razu. Pisałem do ciebie. - Ned zrobił zaskoczoną minę. - Nic od ciebie mi nie przyszło... - Teraz to ja zrobiłem zdziwioną minę. - Jak to? Pisałem do ciebie jakoś trzy minuty temu... - Kiwną przecząco głową i przez chwile oboje siedzieliśmy w ciszy. Przerwał ją dźwięk przychodzącej wiadomości z mojego telefonu, jedak Ned nie dotykał swojego. Lekko się przestraszyłem, ale musiałem sprawdzić do kogo przez przypadek napisałem.

???
Jeżeli to jakiś kolejny z twoich żartów Merida to przysięgam że dostaniesz bana na wchodzenie do kuchni przez najbliższy miesiąc.

W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje, ale nie mogłem przegapić tak idealniej sytuacji na opisanie tej osobie.

Peter
Nie jestem Merida, ale proszę go nie banować z kuchni, biedny skończy pod mostem i pewnie zostanie naznaczony buziaczkiem w czółko od menela, a to jest znak na całe życie, łączące bardziej niż małżeństwo.
 

Odłożyłem telefon do plecaka ignorując ciekawskie spojrzenie Neda w moją stronę i zacząłem rozmowę o nowym filmie, który pojawił się w kinach jakiś czas temu. Klasa powoli wypełniła się uczniami i zaraz po nich wszedł nauczyciel. Nie zwracał bardzo uwagi na mnie i mojego przyjaciela, chciał jedynie abyśmy bardzo mu nie przeszkadzali w lekcji. Słyszałem jak mój telefon cicho daje znać o nowych wiadomościach, ale nie przejmowałem się nimi. Lubiłem sprawiać, że ludzie są zakłopotani i nie wiedzą co powiedzieć kiedy już napisze coś głupiego.
Musiałem tylko przetrwać tą lekcję aby zobaczyć co ta obca osoba mi odpisała na mój wspaniały komentarz. Nauczyciel szanował to, że z Nedem mamy wszystko opanowane, jednak zasada z brakiem elektroniki na lekcji dotyczył wszystkich, więc musieliśmy się nudzić przez większość czasu.


Zły Numer DzieciakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz