Naomi Wilson przechyliła kieliszek. Jego zawartość wlała się w jej gardło chłodząc jego wnętrze i jednocześnie smagając język gorzkim smakiem alkoholu.
Spojrzała na lampki, które połyskiwały na tle czarnego nieba nad San Diego. Następnie przeleciała wzorkiem po wszystkich zgromadzonych w ogródku przy barze. Czy ktoś z nich może być jej nowym znajomym? Czy tak będą wyglądać jej potencjalni znajomi? Była nowa w San Diego, znała tylko swoją współlokatorkę z akademika i kilka osób ze studiów. Nikogo więcej. Współlokatorka siedziała właśnie obok niej i pożerała wzrokiem wysoką blondynkę.
-Pamela, nie gap się tak - zaśmiała się Naomi.
Rudowłosa spojrzała na Naomi z wyrzutem
-Jak można się nie gapić na taką piękność.
-Większość facetów też ma podobne zdanie.
Faktycznie wszyscy wlepiali wzrok w pijącą drinka blondynkę.
-Ja nie jestem taka obleśna. Oni fantazują teraz o seksie z nią, a ja zachwycam się jej pięknem.
-Doprawdy? Nie chciałabyś z nią... - zapytała badawczo Naomi.
-Tego nie powiedziałam.
-Tak czułam.
-Co czułaś?
-Że też lubisz dziewczyny.
-Też? - Pamela podniosła brew. - Ta słodka Koreanka jest fruity?
-Opowiadasz głupoty - oburzyła się Naomi.
-Bo nie lubisz dziewczyn?
-Bo jestem tylko w połowie Koreanką - zaśmiała sie Naomi i obie podniosły kieliszki w górę.
-Za kobiety! - zakrzyknęła Pamela.
-Za twój podryw na tej blondynce.
Pamela wytrzeszczyła oczy i podniosła brwi.
-Zwariowałaś? Nie podejdę do niej!
-Boisz się?
-Czy to nie oczywiste? Poza tym pewnie jest hetero.
-Na pewno liczą na to ci wszyscy chłopcy.Naomi była zaskoczona jak miło rozmawia się jej ze współlokatorką. Dotychczas prowadziły tylko bezpieczne rozmowy o studiach, zainteresowaniach, ulubionej muzyce i innych standardowych tematach. Kilka kieliszków zmieniło jednak ich podjeście do siebie nawzajem.
-Myślę, że powinnyśmy do któreś podbić - stwierdziła niespodziewanie Naomi.
-O, proszę! - Pamela aż klasnęła w dłonie.
-Jeśli zobaczymy kogolwiek ładniejszego niż ta blondynka, podejdziemy! - zaproponowała Naomi, a Pamela uśmiechnęła się od ucha do ucha.To była decyzja, która zmieniła ich życia.
Kilka minut później zobaczyły kobietę po prostu zajwiskową. Ktoś uznałby, że mogła być aniołem lub boginią, ktoś inny, że mityczną postacią karmiącą się skradzionymi sercami. Każdy musiał ją jednak skojarzyć ze sztuką wysoką. Ktoś z mniej wyrafinowanym spojrzeniem, dostrzegłby artyzm w jej wyglądzie i porównał z antyczną rzeźbą, obrazem Breugla czy innym sposobem naśladownictwa piękna. Ktoś lepiej znający się na sztuce zrozumiałby jednak, że to skojarzenie odpowiada pozacielesnej wrażliwości. Ta kobieta była jak sztuka, gdyż nie sposób było spojrzeć na nią dwa razy tak samo. Nie sposób było odgadnąć prawdę o niej, a jednocześnie należało uznać ją za nosicielkę tejże prawdy i niefizycznej niezwykłości.
W słowach błahych i banalnych można opisać ją jako piękną, wysoką brunetkę o wyniosłej postawie, która dumnie wychodziła z baru do stolika na świeżym powietrzu. Jej długie, zgrabne palce oplatały szklankę, w której znajdował się jasnoczerwony drink. Wyglądała na około 22 lata, ubrana była w zwyczajną czarną sukienkę w fasonie bodycon, która podkreślała jej fantastyczną sylwetkę. Wyraźne wcięcie kontrastujące z całkiem, jak na tak szczupłą osobę, uwydatnionymi krągłościami. Ona jednak zasługiwała na opis bardziej oddający jej istotę. Naomi pomyślała, że patrzy właśnie na opus magnum Matki Natury.Zacząć należy od tego co nie było jej integralną częścią. Od sukienki. Ta "zwykła czarna sukienka" w oczach Naomi wyglądała jak królewska szata, gdyż nosiła ją osoba o niezwykłym arystokratycznym wdzięku. Każdy krok jaki stawiała w czarnych szpilkach wydawał się być elementem najsubtelniejszego tańca. Jakby każdym ruchem zgrabnych, długich nóg dawała wyraz swojej wyniosłości. Nie było w jej krokach, w jej postawie, w jej ciele niczego przypadkowego. Typowego dla zwykłych śmiertelników poczucia niezorganizowania, bezcelowości. Nie. Ona wyglądała jak gwiazda broadwayowskiego spektaklu dumnie krocząca przez scenę w blasku reflektorów. Była w centrum uwagi, była obserwowana, była podziwiana. Wiedziała, że tak jest. Proste plecy, ręka nietrzymająca szklanki, która raz delikatnie i z gracją dotykała słomki, innym razem zastygała w powietrzu w zgięciu, trzymając na sobie ciężar... nie... trzymając na sobie delikatność dłoni zwieńczonej czarnymi długimi paznokciami. Każdy ruch, pełen gracji, wyważony, dopieszczony niby składać miał się na wystawę rzeźb arcymistrza dłuta. Z czernią jej stylizacji współgrała oliwkowa skóra. Po tym opisie sylwetki, prezencji, sposobu poruszania tej niezwykłej kobiety, można przejść do przedstawienia twarzy. Ta bowiem nie istniała bez reszty ciała. Była jego dopełnieniem, zwieńczeniem. Miała pełne, czerwone usta. Nie za duże. Były jak delikatne muśnięcie wiśniową farbą po płótnie, nad nimi znajdował się nos. Nie... nie znajdował... figurował. Był okrągły niewielki, niezadarty, ale odpowiedni dla bytu o doskonałych proporcjach, idealnie wyważony, by dzielić twarz na ponętną, atrakcyjną dolną część i nieprzeniknioną, hipnotyzującą górną. Ta, opierała się na delikatnych, ale odpowiednio podkreślonych makijażem policzkach. Duszą tego oblicza były oczy. Wyłaniające się spod gęstych, czarnych brwi, przenikliwe spojrzenie zielonych źrenic mogłoby zamienić w kamień lub rozkazać oszaleć z miłości każdemu kto, by w nim utonął. Wydaje się, że nie działo się tak jedynie z miłosierdzia właścicielki tegoż spojrzenia, a nie z racji jej niemożności do takiego czynu. Dalej unosiły się ostre, niemal agresywne brwi, tuż pod dużym czołem, po którym spływała przedzielona na pół francuska grzywka. Włosy spadały za ramiona tworząc czarujące fale, w których tonęły spojrzenia tych, którzy chcieli wzrokiem złapać jej oblicze, odwracali głowy w poszukiwaniu odpowiedzi na ich spojrzenie, ale widziały tylko ciemną masę spływających włosów będących koroną królewskiej zewnętrzności kobiety. Była ulotna, delikatna, a jednak wysoka o dominującej postawie. W jej twarzy była zaklęta niewinna młoda dziewczyna, ale o niezwykłym, pełnym pasji spojrzeniu i odważnej urodzie. Jakby obserwować pięknego domowego kota, którego zwierzęce instynkty budzą się w trakcie nocnego polowania na ofiarę.
CZYTASZ
Mistrzyni
RomanceJedno przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko. Szczególnie spotkanie z kimś takim jak Aurora Sorino. Dwie studentki poznają kobietę, o której śniły... również w swoich koszmarach. Będą musiały zdobyć się na odwagę, by poznać Aurorę, ale i prawdę...