Dziś spałam dłużej niż zazwyczaj. A gdy zeszłam do kuchni na śniadanie, zobaczyłam wielką paczkę na stole.
- Nie patrz tak. To dla Ciebie - powiedziała mama głaskając mnie po plecach.
- Od kogo? - Podeszłam niepewnie do pudła gdzie było napisane "Dla Ann Elizabeth Black". Spojrzałam na mamę pytajacym spojrzeniem a ona odpowiedziała, że przyniósł ją młody chłopak. Wziełam pudło i zaczęłam tachać je na góre. Położyłam je na łóżku i zaczęłam ostrożnie otwierać. Otworzyłam pudło i to co zobaczyłam zaskoczyło mnie. Zaczęłam wyciągać tuzin róż. Następnie wyciagnełam kartę ale odłożyłam ją na bok. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Wzięłam do ręki wielką balową suknie w kolorze błekitu. Takiego jasnego jak ocean a zdobiły ją diamenciki, które się mnieniły.
- O cholera - powiedziałam do siebie - Mamo!
- Idę - krzyknęła wchodząc po schodach - O cholera! To najpiękniejsza suknia jaką widziałam. Od kogo?
- Nie wiem - powiedziałam, ale po chwili przypominam sobie o kartce. Powoli ją otworzyłam i zobaczyłam napis "Pójdziesz ze mną na bal? James "
- Od James'a - spojrzałam na nią.
- Ma chłopak gust.butterfly321: dziękuję za kwiaty, sukienkę, ale niestety nie mogę jej przyjąć.
teenagedirtbag: czemu?
butterfly321: Bo pewnie kosztowała majątek!
teenagedirtbag: Nie. A musisz ją przyjąć bo jest idealna dla Ciebie. A pro po to pójdziesz ze mną na bal?*butterfly321 pisze*
To chyba najdłuższy rodział xD mam nadzieję, że wam się podoba.
Gwiazdkujcie, komentujcie xx
