Noc była chłodna, a miasto otoczone mrokiem. Victor siedział samotnie na ławce w parku, wpatrując się w pustkę. Przeszłość ciążyła mu na barkach, a przyszłość wydawała się być jedynie cieniem dawnych marzeń. Kiedyś był niezastąpionym graczem, ulubieńcem tłumów, ale teraz jego życie toczyło się na granicy. Uzależnienia stały się jego codziennością, a demony przeszłości nie dawały mu spokoju.
Oddech zimnego powietrza przypominał mu o rzeczywistości, od której próbował uciec. Jego koledzy z drużyny zaczęli dostrzegać zmiany w jego zachowaniu. Zmartwieni, obserwowali jak ich przyjaciel z dnia na dzień staje się cieniem samego siebie. Victor wiedział, że nie może już dłużej ukrywać swojego stanu, ale strach i wstyd trzymały go w uścisku. Kto spojrzy na niego tak samo, po poznaniu prawdy?
Gdzieś w głębi duszy tliła się iskra nadziei. Wiedział, że potrzebuje pomocy, choć nie był pewien, czy zasługuje na ratunek. Przyszłość była niepewna, ale jedno było pewne – nie mógł tego przejść sam. Ta historia miała dopiero się rozpocząć, a Victor musiał stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami, zanim będzie za późno.
Może te demony karały go za to, co stało się z jego bratem? Gdyby nie próbował się popisać, nie doszłoby do wypadku. Vlad byłby teraz zdrowy i grałby w piłkę. Przez niego brat nie chodził.
Pamiętał ten dzień aż za dobrze, jakby to było wczoraj, choć minęło już parę lat. Gdyby umiał celnie podawać, nie doszłoby do wypadku. Vlad prawdopodobnie grałby w jakimś dobrym klubie.
Kiedyś grali do późna w nocy, zwykłe dziaciaki, które kochały piłkę nożną. Wszystko było idealne do czasu. Victor tak mocno kopnął piłkę, że wpadła na drzewo. Na samą górę, co za pech...
— Ehhh – skomentował Vlad
— Zaraz ją ściągnę! – krzyknął młodszy i ruszył w stronę ogromnej rośliny.
— Nie Victor! To niebezpieczne!
Nie zdołał wbić mu to do głowy, dlatego przystanął przy drzewie i patrzył jak Victor zaczyna sprawnie wspinać się na samą górę.
— Vlad, nic mi nie będzie!! – krzyknął gdy już prawie był na szczycie.
Próbował dosięgnąć piłki, lecz jego ręce były za krótkie. Jeszce troszkę!! Już prawie ją ma. W końcu chłopak miał tylko jeden cel. Ściągnąć piłkę bezpiecznie na dół, to tylko głupie zadanie, każdy dałby radę. I gdy już dotknął przedmiot cieszył się. Niestety nie na długo bo usłyszał, że gałąź zaczyna się łamać.
PĘKŁA.
Victor automatycznie zaczął lecieć na sam dół. To był przecież tylko jeden cholerny błąd, więc dlaczego płacił aż taką cenę. Czy to koniec? Skończy się na śmierci, czy może na niewinnym złamaniu kości?
— Aaaaa! – krzyczał przerażony.
— Victor...!
Moment. Jeden krótki moment. Victor otworzył powoli oczy i zobaczył, że przeżył. Piłka również była na ziemi, czyli to znaczy, że nie był taki słaby i dał radę. Udało się. Niewiarygodne.
Jednak chwila... Gdzie jest Vlad? Wyczuł, że leży na czymś. To zdecydowanie nie trawa. Czy to jest...?
Zszedł i ujrzał swojego kochanego braciszka. Leżał i zwijał się z bólu.
To przez wagę Victora czy może przez siłę z jaką spadał. Nie no to zdecydowanie wina wagi, po co szukać wymówek, skoro odpowiedź jest oczywista?
— Vlad!! Vladimir... – krzyczał przez łzy.
Nawet nie pamiętał, jak znaleźli się w szpitalu. Rodzice musieli się dowiedzieć. Ale kto ich powiadomił?
Victor stał pod drzwiami gabinetu lakerza podsłuchując całą rozmowę.
— Przykro mi ale, brak czucia w nogach.
— To kłamstwo prawda..? Mój brat musi grać dalej w piłkę! Niech pan coś zrobi, doktorze..! – krzyczał
Od tamtej pory, za każdym razem gdy sobie to przypominał, miał dość. Jak można być takim potworem, i zrobić taką krzywdę bratu?

CZYTASZ
𝑰𝑵 𝑨𝑵𝑶𝑻𝑯𝑬𝑹 𝑼𝑵𝑰𝑽𝑬𝑹𝑺𝑬 || 𝑲𝒚𝒐𝒖𝑻𝒆𝒏 [ ✓ ]
Novela JuvenilVictor Blade był niegdyś gwiazdą swojej drużyny sportowej, ale jego życie zaczęło się rozpadać pod ciężarem osobistych problemów. Wydarzenia z przeszłości na zawsze zmieniło jego życie. Uzależnienia i wewnętrzne demony zaczęły go przerastać, wpływaj...