*.·:·.☽ 𝔹𝕌𝕋 ☾.·:·.*

941 22 12
                                    

Od ostatniej kłótni rodziców minął już tydzień, a ja nadal mam ten obraz przed oczami. Każde wspomnienie powoduje u mnie nieprzyjemny dreszcz. Dziś był dzień wolny, ale Riccardo uznał, że zrobimy sobie trening, żeby nie wypaść z rytmu.

Nie mogę sobie pozwolić na opuszczenie kolejnego treningu, bo inni już mnie tam nienawidzą. Wiedziałem, że jeśli nie pójdę, tylko pogorszę swoją sytuację w drużynie. Zrezygnowany wstałem z łóżka, ubrałem się w strój sportowy i ruszyłem na boisko, mając nadzieję, że choć na chwilę uda mi się zapomnieć o problemach w domu.

Gdy dotarłem na miejsce, okazało się, że nie było tam wielu osób. Zobaczyłem tylko Riccardo, Gabiego i Sama. To było trochę dziwne, bo zwykle na treningach było nas więcej. Może reszta miała jakieś plany na dzień wolny, a może po prostu chcieli sobie zrobić przerwę. Lub po prostu jeszcze nie przyszli.

Podszedłem do kolegów, a oni zdziwieni spojrzeli na mnie. Patrzą na mnie jak na jakiegoś pieprzonego idola, a kim byłem naprawdę? Zniszczonym chłopakiem, który czuję się nie kochany, i jakimś cudem jest żywy.

- Victor, wow nie spodziewałem się ciebie tutaj - pierwszy odezwał się Riccardo.

- Myśleliśmy, że nie przyjdziesz. Ale super, że jesteś - dodał Gabriel.

- Cóż, uznałem, że trening mi nie zaszkodzi - odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem, starając się ukryć prawdziwe powody mojego przyjścia.

Z czasem przychodziło więcej osób, i w końcu zjawił się także Kaiser. Od razu złapał ze mną kontakt wzrokowy i patrzył na mnie z wyraźnym obrzydzeniem. Poczułem, jak serce mi przyspiesza, ale starałem się nie dać po sobie tego poznać.

- Patrzcie, kto się tu zjawił, - powiedział Kaiser z kpiną w głosie. - Nasza mała gwiazda.

Riccardo rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Kaiser, nie zaczynaj.

- Co? Przecież tylko żartuję, - odpowiedział Kaiser, ale jego ton wskazywał na coś zupełnie innego.

Podszedłem bliżej do grupy osób które teraz przyszły, próbując ignorować Kaiser'a.

- Cześć wszystkim, - powiedziałem, starając się, żeby mój głos brzmiał pewnie.

Eugene spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.

- Nie sądziłem, że przyjdziesz. Po tym, co ostatnio się działo...

- Wiedziałem, że Riccardo chce zrobić trening, - odpowiedziałem. - Nie mogłem tego przegapić.

- Masz więcej odwagi, niż myślałem, - powiedział Sam, klepiąc mnie po ramieniu.

Kaiser parsknął śmiechem, ale nic więcej nie powiedział. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale musiałem to zrobić. Musiałem pokazać, że nie boję się stawić czoła swoim lękom, nawet jeśli jednym z nich był Kaiser.

Kiedy miałem zapytać, gdzie jest Arion, nagle ktoś skoczył mi na plecy i mnie przytulił

- Victor, jesteś ! - wykrzyknął Arion, śmiejąc się.

- Arion! Jak dobrze, że przyszedłeś - powiedziałem, czując ulgę i uśmiechając się z powodu jego niespodziewanego pojawienia się.

- Tak to ja. W końcu nie mógłbym cię zostawić samego - odparł z uśmiechem, mocniej mnie obejmując.

Trening się zaczął, każdy trenował w parach. Razem z Arionem podawaliśmy sobie piłkę. Na początek podawaliśmy po ziemii, a następnie w powietrzu.

Później Arion chciał potrenować dryblowanie, więc mu pomogłem. Był skupiony, a ja cieszyłem się, że mogę z nim ćwiczyć. Podczas jednego z dryblingów, uśmiechnął się do mnie, co sprawiło, że poczułem ciepło rozlewające się po moich policzkach.

𝑰𝑵 𝑨𝑵𝑶𝑻𝑯𝑬𝑹 𝑼𝑵𝑰𝑽𝑬𝑹𝑺𝑬  ||  𝑲𝒚𝒐𝒖𝑻𝒆𝒏  [ ✓ ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz