Rozdział 5 "Znalazł się, wielki stróż cnót niewieścich"

44 8 5
                                    

Różdżki w górę dla Maggie Smith, aktorki grającej wspaniałą Minerwę McGonagall
😭💔🪄

*****

Od głośnej ucieczki z Azkabanu piątki śmierciożerców minął tydzień.

Dłużący się tydzień, podczas którego społeczność czarodziejów znów poczuła się zagrożona. Ministerstwo zapewniało, że robią wszystko, co w ich mocy, aby jak najszybciej namierzyć zbiegów, ale te argumenty przestawały już działać. Ludzie po prostu nie ufali ministerstwu. Harry, Hermiona i Ron absolutnie się im nie dziwili - sami doświadczali na własnej skórze, jak niekompetentne było ministerstwo przez ostatnie lata.

Teraz jednak była szansa na to, że faktycznie ministerstwu uda się coś zdziałać. Kiedy tylko Kingsley Shacklebolt został oficjalnie wybrany na nowego ministra magii, od razu wdrożył nowe procedury, mające na celu odbudowanie reputacji ministerstwa. Został nawet utworzony specjalny departament Reparacji Wojennych, który zajmował się odszkodowaniami i pomocą poszkodowanym osobom. Istniała więc szansa, że pod dowództwem Kingsleya aurorzy będą bardziej skuteczni niż dotychczas. Niestety, była to tylko szansa, a nie pewnik.

- I co? - spytała Hermiona, wchodząc do kuchni. Była już ubrana, w przeciwieństwie do Rona, do którego skierowane było jej pytanie.

- Wciąż nic - odparł posępnie, po czym odsunął krzesło obok siebie dla Hermiony. Gazetę odłożył na blat stołu i westchnął. - Nikt ich nie widział, nikt ich nie słyszał.

Granger zajęła swoje miejsce, uśmiechając się lekko pod nosem na gest Rona. W chwilach takich, jak ta, gdy ich życie znów było zagrożone, szczególnie cieszyła się, że go miała. Nie był może najbardziej umięśnionym, najprzystojniejszym i najmądrzejszym chłopakiem, ale był jej. Był przy niej odkąd zaczęli swoją naukę w Hogwarcie; nie odtrącił jej za jej status krwi ani za to, że bywała nieco zbyt nadgorliwa. Martwił się o nią i dbał, aby przed każdym egzaminem w szkole zjadła śniadanie, gdy z nerwów o tym zapominała. Zawsze umiał ją rozśmieszyć - a czasem też skłonić do rozważania poziomu jego inteligencji - ale, kiedy się nie wygłupiał był naprawdę sprytny. Nie posiadał może ogromnej książkowej wiedzy, ale wcale nie radził sobie w życiu gorzej niż ona. Czasami wręcz było mu łatwiej, bo nie przejmował się nieistotnymi szczegółami. Ron nie wpisywał się w idealny typ każdej dziewczyny, co to, to nie. Ale jej się podobał, a ona jemu i byli razem szczęśliwi.

- Dobrze, że ciebie mam - powiedziała na głos, nieco zbijając go z tropu.

- Ja też się cieszę - mruknął, obejmując ją ramieniem. Nie kontynuował rozmowy na temat śmierciożerców, i tak nie było w tym aspekcie już nic, czego by nie przegadali przez poprzednie dni. - Jakie plany mamy na dzisiaj?

- Twoja mama mówiła, że Percy i George przychodzą na obiad - przypomniała mu. Nie było, co prawda, niedzieli, ale obydwaj mieli akurat czas i postanowili wpaść. Pani Weasley była oczywiście wniebowzięta, tym bardziej, że George ostatnio bardzo rzadko przychodził do Nory. - A poza tym...

Urwała, wahając się nad swoimi słowami. Spuściła głowę i lekko odsunęła się od swojego chłopaka.

- Powinnam się spakować.

- Co? Ale dokąd? - zdziwienie w jego oczach szybko zastąpiło zrozumienie. Zbyt długo znał te, wiecznie nad czymś rozmyślającą, dziewczynę, by nie domyślić się, co chodzi jej po głowie. - O nie, nie ma mowy. Zostajesz w Norze.

Westchnęła, kiwając głową.

- Nie powinnam. Nie mogę - poprawiła się. - Już i tak siedzę tu od ponad tygodnia. Mam swój dom. Rodziców nie ma, a on stoi pusty. Nie mogę wykorzystywać gościnności twoich rodziców.

Śmierć nas nie rozdzieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz