Rozdział 24

334 28 2
                                    

Święta szybko minęły. Tak samo, jak sylwester. Znów wróciliśmy do Akademii. Swoją drogą atmosfera w szkole była lekko mówiąc dziwna.

Tatiana łaziła wkurzona, bo nie udało jej się przejść próby rękawiczki. Swoją drogą to już jej trzecie podejście.

Misaki próbowała ją pocieszyć i sama oberwała. Ich relacje są dziwne. Czasami mam wrażenie, że ze sobą kręcą, a czasami drą ze sobą koty.

Horan był niepocieszony, bo udało mu się przeskoczyć jedynie o dwa poziomy, a co za tym idzie, nadal był na poziomie podstawowym i musiał użerać się z Wiktorem.

A właśnie, co do Nialla. Złapałem go zaraz po powrocie.

- Trzymaj tleniony. - powiedziałem, wręczając mu paczkę, którą nie miałem okazji dać mu przed świętami. - Żebyś nie myślał, że o tobie zapomniałem. Spóźnionych wesołych świąt.

Horan w pierwszym momencie zaniemówił, by po chwili rzucić się mi na szyję z płaczem. - To moje najlepsze święta, ever. - zarzekał się.

Dziwak. Jak najlepsze? Przecież utknął tutaj sam i o w mordę...

- Co ty masz do cholery na szyi!? - sapnąłem, zauważając ślad ugryzienia.

- Umm... Mam alfę? - bardziej zapytał, niż stwierdził.

- Który ci to zrobił? - jak on mógł mi to zrobić? Chciałem go wysfatać z Malikiem, a ten dał się ugryźć.

- Ja.

Wzdrygnąłem się, gdy za moimi plecami pojawił się Zayn. Mulat podszedł do Irlandczyka i objął go w pasie.

Mają kurwa szczęście. Wkurzyłbym się, gdyby nie byli razem. Naprawdę do siebie pasowali. Jak Malik to powiedział?

- Chwała Allahowi za to...

Mulat parsknął śmiechem.

- A właśnie. Widzę, że teraz ty mnie pilnujesz. Warta Liama się skończyła? - zakpiłem.

O tym właśnie mówiłem. Wszyscy wokoło zachowywali się dziwnie. Zwłaszcza alfy. Miałem wrażenie, że wszyscy mnie obserwują. I nie tyczyło się to tylko tych alf, z którymi utrzymywałem kontakt. Wszystkim odbijało. Nawet nauczycielom.

- Już zauważyłeś? - zapytał Niall, przyciskając paczkę do piersi.

- Tego nie da się nie zauważyć! - oburzyłem się, żywo gestykulując. Byliśmy na korytarzu i na mój gest kilka alf zwróciło na mnie uwagę. Co ja mówię. Oni cały czas mnie obserwowali, ale starali zachowywać się dyskretnie. Po moim wybuchu każdy zamarł, bezceremonialnie się na mnie gapiąc.

- Instynkt. Nie da się go powstrzymać. - stwierdził jedynie Malik.

- Masowa psychoza, a nie instynkt. - prychnąłem.

- Ja się im nie dziwię. - stwierdził blondyn. - Omegi w ciąży zawsze były traktowane w społeczności jak coś cennego. Do tego praktycznie jesteś już pierwszym kapłanem, więc wiesz...

- Niech się odpieprzą ode mnie i mojego brzucha. Sam potrafię o siebie zadbać. - fuknąłem.

- Poczekaj, aż prasa wyłapie twój nietypowy stan. - zaśmiał się Malik.

- Kurwa. - już to widziałem w swojej głowie. Przecież to będzie masakra.

Chwyciłem za telefon, gdy ten wydał dźwięk. Harry wysłał mi smsa, że ma dzisiaj w cholerę zajęć mentorskich. Nic dziwnego. Bardzo mu zależy, by ukończyć akademię do mojego porodu. Za to mi odpadły praktycznie wszystkie zajęcia z Aronem. Za to nadrabiałem te z Cassandrą.

Żywiołaki ~ABO~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz