Epilog

425 39 8
                                    

Wyszedłem ze szpitala trzy dni później. Kurde, to wyglądało niczym jak gdy księżna Diana urodziła. Wszędzie były media, chcące uwiecznić ten moment.

Na szczęście ochrona robiła dobrą robotę i szybko dostaliśmy się z Harrym i Zaynem do auta.

- Maluchy już są sławne, co? - zaśmiał się Liam, który robił za kierowcę.

- Oi, oi. Moje dwie gwiazdki. - Przyznałem. Humor mi dopisywał. W końcu miałem wrócić do domu.

- Macie już imiona dla nich? - zapytał Zayn, zapinając pasy.

- Dominic i Karoline. - zdradził Harry, poprawiając zapięcie naszej małej omegi. Dziewczynka nawet nie pisnęła. Nie to, co jej brat, który protestował na każdy mój ruch.

- Siii, złośniku. Już kończę. - obiecałem mu.

- Charakterek to odziedziczył po mamusi... - zażartował Zayn, a Liam zakrył dłonią usta, by powstrzymać śmiech.

- Oczywiście, że tak. Mój mały wojownik. - zagruchałem, czym wprawiłem Zayna w zdziwienie. Nie skomentował tego jednak.

XXX

- Na pewno sobie poradzisz? - zapytałem z przejęciem Abby. Siostra przewróciła oczami.

- Ma cię nie być tylko dwie godziny. Mam już doświadczenie z opieką nad bliźniakami. Z tymi też sobie poradzę. - powiedziała z pewnością.

- Nie musisz się martwić, Lou. - Zapewniła Cassandra.

Nie moja wina, że całkowicie mi odbiło na punkcie tej dwójki. Do tego to był pierwszy raz, gdy zostawiam je na tak długo. Moja omega szalała. Ta, przyznaje, całkowicie się wkręciłem w bycie matką i omegą.

- Chodź, Lou. Egzaminy zaczynają się niedługo. - Ponaglił mnie Harry. Łatwo mu mówić. Serce mi się kraja. Jeszcze nie wyszedłem, a już chcę wrócić.

- Idę, już idę. - Jeszcze tylko ostatni buziak i ... - Hej, puść! - zaprotestowałem, wyrywając się z niedźwiedziego uścisku lokowatego. O nie przegrałem! Harry wyniósł mnie z domu jak worek ziemniaków. - Nie masz serca. - Fuknąłem, gdy wsadził mnie do auta.

- Mam i dla tego to robię. Jeszcze chwila a byś się całkowicie rozkleił. - powiedział, odpalając silnik.

- Nie rób ze mnie mięczaka.

- Nie robię. Ba! Uważam po prostu, że potrzebujesz chwili odpoczynku. Od porodu pracujesz na najwyższych obrotach, zajmując się szczeniakami. Nie myśl, że nie widzę, jak dużą pracę wykonujesz. Myślę po prostu, że dobrze ci zrobi, jak na chwilę odetchniesz świeżym powietrzem.

- Jestem matką. W tej umowie nie ma czegoś takiego jak urlop. - fuknąłem.

- Ale jest czasowe zastępstwo. Nie jesteś sam w domu. Masz też mnie i moich rodziców. O niani nawet nie wspomnę, jeszcze życie mi miłe po ostatnim razie.

- Wiem, wiem. Po prostu to jest trudne. Ale masz rację. Muszę odsapnąć. Ale powoli. 2 godziny na sam początek mi wystarczą. - przyznałem.

- Oczywiście. Małe kroczki. Jak dobrze pójdzie, to do końca wakacji namówię cię na weekend we dwoje.

- Nie licz na to. Znając ciebie, skończy się kolejnymi szczeniakami.

Teraz to Styles parsknął śmiechem.

- Jak to możliwe, że tak szybko mnie przejrzałeś? - zakpił.

W odpowiedzi pokazałem mu jedynie środkowy palec.

- Najpierw ślub, kochanie. Dziadek i tak już na mnie warczy, że to przeciągamy.

- Mówiłeś coś o wspólnym weekendzie? Co powiesz na Vegas.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 27 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Żywiołaki ~ABO~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz