4 - "...Tadeusz Zawadzki!"

87 9 21
                                    

- Zośka emm.. wow. Wyglądasz... W sensie... cholera myślałeś może o takim stylu na codzień? - Rudy zaśmiał nerwowo, a ja nie byłem pewien, co to oznacza.

Prawdziwa odpowiedź na pytanie Rudego brzmiała: tak, myślałem. Jednak Janek zapewne zapytał o to tylko w żartach, dlatego również śmiejąc się, odpowiedziałem:

- Nie, ale to nie taki głupi pomysł.

Naprawdę tak myślałem, ale nie mogłem dać tego po sobie znać, prawda? Podobałem się sobie w długich włosach i dzięki temu upewniłem się w przekonaniu, że zapuszczenie włosów to dobry pomysł. Szkoda tylko, że mój ojciec by mi na to nie pozwolił, na pewno nie aż do takiej długość. Powiedziałby, że wyglądam jak baba. Czy to naprawdę było, aż takie złe? Czemu wszyscy traktowali to jak jakieś okropne przezwisko?

Nim się zorientowałem, do sali weszła pani Maja, przelotnie całując Rebecę w policzek.

- Zaczynamy, kochani. - oznajmiła, klaszcząc w dłonie. - Maryna, ty pierwsza.

Monia wyszła na środek. Rebeca podeszła do niej i wskazała jej fragment, który miała wyrecytować i poprosiła Janka i mnie, abyśmy również wyszli na środek pokoiku. Jak wstawałem, prawie przydeptałem sobie spódnicę.

- Maryna powie to. - zrobiła kółko wokół fragmentu tekstu z napisem "Klara" u boku. - Janek odpowie jej, mówiąc partię Wacława. - wszyscy uważnie pokiwaliśmy głowami. - A ty Tadeuszu wyrecytujesz to. - pokazała palcem na kartkę. - Wszystko jasne?

Znowu przytaknęliśmy, po czym ustawiliśmy się w miarę równych odstępach. Monia odezwała się pierwsza:

- "Za dni parę rzekłeś luby:
«Ach, to okno, ach, ta krata
Będą źródłem mojej zguby.
Patrz, jak różdżka różdżkę splata,
Jak ku sobie kwiat się skłania,
Któż nam, Klaro, tego wzbrania?»"

Monia była dobra, cholernie dobra, nie mogłem temu zaprzeczyć. Ja jednak również nie byłem najgorszy, więc zapowiadała się równa walka.

Następnie wypowiedział swoją krótką kwestię Rudy:

- "Miałżem w myśli mych zamęcie
Zimną kratę brać w objęcie?" 

A chociaż tekstu było bardzo niewiele, to zrobił to tak poprawnie, ale to nie było odpowiednie słowo. Cząstka mojej osobowości, która już za bardzo wczuła się w rolę Klary, z łatwością mogłaby się w nim zakochać. W jego idealnej intonacji, dobranych odpowiednio gestach i nawet samym głosie. Miał śliczny głos.

Och, teraz moja kolej, zagapiłem się.

- "Usłuchałam cię, Wacławie:
Dzień w dzień schodzim się w altanie,
Lecz i razem co dzień prawie
Nowe od cię mam żądanie —
Tobiem szczęście życia winna,
Ty nawzajem — chętnie wierzę;
Czemuż twoja miłość inna
Coraz nową postać bierze?
Kiedy rozkosz być przy tobie
Aż przepełnia serce moje,
Ty, niewdzięczny, w tejże dobie
Tłumisz tylko niepokoje."

Dostałem najdłuższy fragment, ale nie zamierzałem narzekać - im więcej tekstu, tym więcej możliwości na zaprezentowanie się jak najlepiej. Mowa ciała, ton głosu odpowiedni do sytuacji - wszystko to starałem się zrobić idealnie. Nawet w pewnym momencie dygnąłem spódnicą.

Oboje z Monią spojrzeliśmy z wyczekiwaniem na Rebecę i panią Maję.

- Chyba musimy się naradzić. - zaśmiała się pani Maja promiennie. - Oboje byliście niesamowici.

Monia rzuciła mi ostre spojrzenie, a ja pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Czemu ona musiała być na mnie taka cięta?

- Wybiorą mnie. - wysyczała przez zaciśnięte zęby.

teatr. ROŚKA MODERN AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz