9 - "przypinka miłości"

79 8 10
                                    

Dzisiaj był   t e n   dzień.

Dzisiaj zamierzałam zrobić coming out przed Jankiem. Ostatnie dwa dni w głowie przetwarzałam wszelkie możliwe scenariusze, a wczoraj przepisałam z Tolkiem praktycznie całą noc. Napisało między innymi, że ono też strasznie bało się wyoutować jako osoba niebinarna przed Maksem, a skończyli jako szczęśliwa para, co nieco podnosiło mnie na duchu.

Stwierdziłam, że zrobię to przed dzisiejszą próbą. Umówiłam się już z Rudym, że przyjdę pod jego blok i pójdziemy do teatru razem. Na razie nie chciałam, aby Alek był z nami - jak wszystko pójdzie dobrze, to jemu też powiem, ale na razie wolałam stresować się tylko Jankiem.

Przed wyjściem z domu upchnęłam strój Klary do torby i wzięłam głęboki wdech. Będzie w porządku, będzie w porządku, powtarzałam sobie. Tolek wysłało gif z kotem, który unosi kciuki w górę i życzyło mi powodzenia.

Kiedy skręciłam w jego ulicę, on już na mnie czekał. Cholera. Liczyłam na jeszcze chwilę overthinkingu w samotności.

- Hej, Zocha! - zawołał, gdy tylko mnie zobaczył.

Wymamrotałam coś w odpowiedzi, mając w gardle wielką gulę.

- Co jest? Wyglądasz jakoś niewyraźnie.

Chyba rzeczywiście musiałam mieć zbolałą minę, ale siląc się na sarkastyczny ton (co było nie lada wyzwaniem) prychnęłam:

- Dzięki wielkie.

Ruszyliśmy razem w stronę teatru, a ja cały czas przyśpieszałam kroku. Gdybym się zatrzymała, nogi prawdopodobnie trzęsły by mi się jak galareta.

- Zośka, gdzie ci się tak śpieszy? - krzyknął za mną Rudy, a ja zorientowałam się, że zostawiłam go z tyłu. - Próba dopiero za pół godziny.

Zwolniłam nieco i odetchnęłam głęboko. Teraz albo nigdy.

- Muszę ci coś wyznać, Rudy. - wypaliłam na jednym wydechu, zatrzymując się gwałtownie. - Ja emmm... ten... ja...

Cholera, cholera, cholera. Nie dam rady, nie dam rady.

A miało być tak gładko. Przecież ćwiczyłam przed lusterkiem. Mówiłam mu to już z tysiąc razy i było dobrze, więc czemu teraz tak bardzo mnie mdliło?

- O co chodzi?

- Cóż, no... także jest taka pewna sprawa...

Jezu, miałam ochotę zapaść się pod ziemię, próbując się bezskutecznie wysłowić.

- Cokolwiek mi teraz powiesz to niczego nie zmieni, Tadek. - poklepał mnie po ramieniu.

- Naprawdę? Nawet jeśli... Nie jestem "Tadek"?

Nagle poczułam jak całe spięcie ze mnie schodzi, mimo, że on nawet nie zdążył mi odpowiedzieć. Nie znałam jeszcze jego reakcji, ale to się już nie liczyło. Byłam już spokojna. Wolna. Powiedziałam mu.

Rudy rzucił mi spojrzenie mówiące coś w stylu "czekaj, co?"

Przygryzłam wargę, a chwilowa ulga natychmiast się ulotniła.

- Jestem trans, Rudy.

Przez chwilę - pewnie sekundę lub dwie, ale dla mnie to była wieczność - Janek nic nie mówił. Tylko patrzył się na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, a ja myślałam, że zaraz się zrzygam.

Zaraz jednak poczułam jak jego ramiona mnie obejmują.

- Dziękuję, że mi mówisz, Zośka. To wiele dla mnie znaczy. - wyszeptał w moją koszulkę. - Zaraz. Mogę cię nazywać "Zośka"?

teatr. ROŚKA MODERN AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz