Z początku skrzywiłem się widząc miejsce, do którego się udaliśmy. San uparł się, że pokaże mi dzisiaj jak wygląda tutaj wiejso-miejskie życie nocne, co w dosłownym tłumaczeniu oznaczało zabranie mnie do jednego z barów w centrum tego małego miasteczka. Dla ludzi mojego pokroju, opiewało raczej o miano speluny, ale przyzwyczajony już do nietuzinkowego podejścia do rozrywek na wsi, musiałem w końcu przyznać, że nie było tak złe, na jakie wyglądało.
Choi witał się praktycznie ze wszystkimi, co dodatkowo pokazywało, że liczba ludności tutaj jest na tyle mała, że nic przed nikim się nie ukryje. Ludzie, których miałem okazję zobaczyć po raz pierwszy, nie tyle zaskakiwali mnie swoją otwartością, ale również faktem, że nie musiałem im się nawet przedstawiać. Podchodzili do nas witając się z nami po imieniu, jakbyśmy znali się dobrych parę lat i proponowali dołączenie do ich stolika, na co na szczęście mój towarzysz nie przystał. Być może nie chciał, bym czuł się w jakiś sposób niekomfortowo, bo raczej wątpiłem w to, że chciał spędzić ze mną czas sam na sam.
Zajęliśmy w końcu miejsce, przy jednym ze stolików, znajdujących się w zacisznym kącie sali, a San zostawiając mnie po chwili samego, udał się do baru, by przynieść nam coś do picia. Miałem okazję w tym czasie rozejrzeć się trochę dookoła. Parę osób zerkało w moim kierunku, ale nie było w ich spojrzeniu nic oceniającego, bardziej ciekawość, a ostatecznie krótka wymiana spojrzeń i tak kończyła się serdecznym uśmiechem z ich strony. To była miła odmiana, w porównaniu do eleganckich restauracji, w których przesiadywałem w trakcie swojego życia, a w których oceniające spojrzenie było niczym darmowa przystawka, której nawet nie trzeba było zamawiać do stolika.
W jednej części znajdowały się stoły bilardowe, w innej znów ściana z tarczami, do gry, a w następnej wielki telewizor i mikrofon, co jak wywnioskowałem było kącikiem do organizowanych tutaj wieczorków karaoke. W barze panował półmrok oświetlany zaledwie kilkoma żarówkami nad barem i kolorowymi, neonowymi lampkami rozwieszonymi pod sufitem. Chcąc nie chcąc musiałem przyznać, że to miejsce miało swój klimat i mimo, iż na ogół w takich nie bywałem, to było tutaj coś, co sprawiało, że po chwili zaczęło mi się tu nawet podobać.
San wrócił zaledwie po kilku minutach trzymając w rękach dwa kufle z piwem. Byłem raczej fanem lekkich alkoholi, a po ostatnim razie, gdy poczęstował mnie Bourbonem, prawie zwróciłem go całego na podłogę przed sobą. Obawiałem się, że tym razem może być podobnie.
- Mam nadzieję, że chociaż to przypadnie Ci do gustu. - zauważył, zupełnie jakby czytał mi w myślach i usiadł naprzeciwko mnie.
Niepewnie wziąłem kufel do ręki i ledwie mocząc usta, upiłem niewielki łyk trunku, który mi przyniósł. Moje zaskoczenie było naprawdę spore, gdy odkryłem, że smak, który rozszedł się po wnętrzu mojej buzi, wcale nie jest odrzucający. Usłyszałem śmiech bruneta, bo najwidoczniej moja mina, wyrażała wszystko, co sądziłem na temat jego wyboru.
- Cieszę się, że w końcu znaleźliśmy coś, co Ci smakuje. - powiedział rozbawiony i zaraz po tym sam zabrał się za swój zakup.
- Często tutaj przychodzisz? - zapytałem skupiając na nim swoją uwagę.
- Raczej nie. - przyznał wzruszając ramionami. - Na co dzień mam dużo pracy, a w sobotę rano daję lekcję jazdy konno, więc można powiedzieć, że jestem dosyć zabiegany, ale jak tylko znajduję wolną chwilę, to wpadam tutaj czasem ze znajomymi.
- Znajomymi? - zapytałem unosząc brew.
- Wooyoung, nie jestem jaskiniowcem ani starym dziadem siedzącym w bujanym hotelu. - zauważył śmiejąc się pod nosem, a ja poczułem jak moja twarz robi się ciepła ze wstydu. - Mam znajomych, z którymi przyjaźnię się w zasadzie od dziecka. Mingi mieszka dziesięć minut samochodem od nas w stronę wzgórza, jego rodzina ma kilka sklepów w centrum, on sam sprawuje opiekę nad niektórymi. Hongjoong, ma dom po drugiej stronie miasteczka, jego rodzice na stare lata poświęcili się roli, a on przejął po nich bar, w którym właśnie siedzimy, a Yunho jest lokalnym szeryfem. - wyjaśnił po krótce, co sprawiło, że nagle zacząłem tęsknić na swoimi przyjaciółmi, a tym samym jedynymi osobami, które mogłem powiedzieć, że są mi bliskie. - Skąd ta mina? - zapytał, jakby czytał z mojej twarzy, jak z otwartej książki.
CZYTASZ
VANILLA BOURBON | WooSan - SHORT SERIES - FINISHED
FanfictionOkadzałeś mój temperament swoją autentycznością, raczyłeś me oczy naturalnym pięknem i pozostawiłeś na mych ustach ostry posmak Bourbon'u, zakończony subtelną nutą wanilii.