Prolog

5 0 0
                                    

Astrid ziewnęła, przeciągając się leniwie, gdy pociąg ruszył z dworca. Kolejny szary dzień w Warszawie, kolejny dzień w biurze, kolejny dzień w tej samej, nudnej rutynie. Spojrzała za okno, obserwując przesuwające się obrazy betonowych bloków i pędzących samochodów. Już od miesięcy ta trasa wydawała się jej nieskończona, a każdy stukot kół pociągu niczym młotek uderzał w monotonię jej życia.

Wokół niej siedzieli inni pasażerowie, pochłonięci podróżą. Młoda kobieta z barwną szminką nerwowo poprawiała makijaż, zerkając co chwilę w lusterko. Starszy pan, zatopiony w lekturze gazety, mruczał pod nosem komentarze do bieżących wydarzeń. Grupa młodzieży głośno dyskutowała o planach na weekend, a ich śmiech rozbrzmiewał w ciasnym przedziale pociągu.

Tymczasem nastrój Astrid idealnie komponował się z pogodą za oknem. Szare chmury zasłaniały słońce, a z rzadka padający deszcz spływał po szybach niczym łzy. Nawet ptaki wydawały się smutne i bez energii.

Astrid zerknęła na swoje odbicie w szybie. Jej twarz, zwykle pogodna i uśmiechnięta, teraz była smutna i zamyślona. Długie, kasztanowe włosy spięte były w luźny kok, a podkrążone oczy wyrażały tęsknotę za czymś więcej.

Astrid pragnęła wyrwać się z tej szarej rzeczywistości i doświadczyć czegoś ekscytującego. Wiedziała jednak, że ​​to tylko mrzonki. Jej prawdziwe życie to praca w korpo, zatłoczony pociąg i ciasne mieszkanie na przedmieściach.

Nagle Astrid z chwili zadumy wyrwało czyjeś spojrzenie. Czuła je dobitnie na plecach i nie myliła się. Gdy odwróciła się, ujrzała parę hipnotyzujących, ciemnobrązowych oczu. Mężczyzna ubrany był w czarny, skórzany płaszcz, który idealnie podkreślał smukłą sylwetkę, dodając mu aurę tajemniczości i niebezpieczeństwa. Pod spodem miał ciemną koszulę z lekko rozpiętym kołnierzykiem, co odsłaniało fragment jego delikatnej szyi. Ciemne włosy były lekko potargane, co dodawało nieznajomemu nieokiełznanego uroku. 

Astrid jeździła tym pociągiem dzień w dzień, od poniedziałku do piątku i z pewnością nie przeoczyłaby tego spojrzenia. Kiedy w końcu odwróciła wzrok od tajemniczego mężczyzny, ogarnął ją rumieniec. Poczuła się głupio, że tak długo mu się przyglądała, niczym zaczarowana przez jego magnetyczną osobowość. Czyżby on również obserwował ją od dłuższego czasu?

Pociąg zwalniał, zbliżając się do kolejnej stacji. Astrid wstała, zbierając swoje rzeczy, jednocześnie starając się zachować obojętność. Mężczyzna nadal siedział na swoim miejscu, nie zwracając na nią uwagi. Czyżby to był tylko przypadek? A może chciał, by go zauważyła?

Astrid wysiadła z pociągu, a tłum ludzi porwał ją w wir codzienności. Wciąż jednak czuła na sobie jego spojrzenie, jakby przenikało ją przez tłum. Czyżby to była tylko jej wyobraźnia?

Gdy wkroczyła do biurowego labiryntu, bezwiednie wyrzuciła z głowy obraz hipnotyzujących czekoladowych oczu. Praca pochłonęła ją bez reszty, a natłok obowiązków nie pozostawiał miejsca na rozmyślania o tajemniczym mężczyźnie z pociągu. Telefon dzwonił nieustannie, maile spływały niczym rwący potok, a Astrid z zapałem rzuciła się w wir codziennych zadań.

Po godzinach tej mordęgi w końcu mogła opuścić biuro. Z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem, czując zmęczenie w okolicach pleców i oczu. Wsiadła do pociągu, pragnąc jedynie dotrzeć do domu i wtulić się w ciepły koc z kubkiem aromatycznej herbaty. W końcu w zaciszu swojego mieszkania Astrid odpędziła resztki stresu dnia. Przygotowała sobie skromną kolację, zanurzyła się w wannie wypełnionej pianą i w końcu oddała się błogiemu odpoczynkowi.

Gdy leżała już w łóżku, zrelaksowana i gotowa na sen, nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu. Z niechęcią sięgnęła po niego, zerkając na wyświetlacz. 

Nieznany numer.

Astrid wahała się przez chwilę, ale ciekawość wzięła górę. Odebrała.

„Astrid?" – rozległ się głęboki, męski głos.

Astrid wzdrygnęła się. Głos ten wydał jej się dziwnie znajomy, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd go zna.

„Tak, słucham?" – odpowiedziała niepewnym głosem.

„Woda" – powiedział mężczyzna krótko i stanowczo.

Astrid zmarszczyła czoło, próbując zrozumieć znaczenie tej lakonicznej wiadomości. Co miał na myśli? Gdy już miała wcisnąć czerwony przycisk, z słuchawki dobiegło kolejne zdanie:

„Woda na palniku."

W tej samej chwili Astrid usłyszała głośne syczenie dobiegające z kuchni. Jej serce zaczęło bić niczym ptak uwięziony w klatce. Astrid zerwała się z łóżka i pobiegła do kuchni, ogarnięta lodowatym dreszczem strachu.

Wpadłszy do kuchni, zobaczyła dymiący się dzbanek na palniku kuchenki. Płomień lizał jego dno, a woda bulgotała niebezpiecznie blisko wylania się. Astrid drżącymi rękami chwyciła garnek i przekręciła palnik, gasząc ogień. Gorące opary uderzyły ją w twarz, a łzy napłynęły jej do oczu.

Jak to możliwe? Przecież przed pójściem spać sprawdziła kuchenkę i wszystko było wyłączone. Kim był ten mężczyzna? Jak wiedział, co dzieje się w jej domu? I co najważniejsze, co chciał osiągnąć, dzwoniąc do niej w środku nocy i ostrzegając ją przed niebezpieczeństwem?

Astrid nie miała odpowiedzi na te pytania. Czuła się bezbronna i przestraszona, jakby ktoś obserwował ją z ukrycia, znając każdy jej ruch oraz myśl, tłoczącą się w jej głowie. 

Don't forget my loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz