„Oddychaj..."

189 18 1
                                    


-Kostka! Kostka! Kostka! Do dna! Do dna!- Moi przyjaciele wiwatowali, podczas gdy ja próbowałam wyzerować całego szampana. Czułam ostry posmak alkoholu niemal podrażniający mi przełyk, lecz nie poddawałam się.
W końcu to moje siedemnaste urodziny.
-Tak jest! To moja psiapsi!- Pijany Marcel wykrzyczał zdanie, wkładając wszelkich starań by dało się je zrozumieć. Podbiegł do mnie, łapiąc mnie za nogi i plecy, po czym podniósł, a ja zaczęłam piszczeć w jego ramionach.
-O-odłóż mnie, d-debilu!- Krzyczałam śmiejąc się.
Wszyscy byliśmy mocno wstawieni. Poczułam nagłe uderzenie zimna na całym moim ciele. Marcel wrzucił mnie do basenu. W środku nocy.
Wynurzyłam się z dna i podpłynęłam do drabinki. Kora podała mi ręcznik, po czym sama wywróciła się na drewnianej podłodze tarasu. Reszta towarzystwa zaczęła się śmiać. Wyszłam z wody i nieumiejętnie starałam się pomóc leżącej blondynce. Sandra podała jej drugą rękę i udało nam się postawić ją na nogi. Wszystkie trzy usiadłyśmy na kanapie, którą Koper i Delta wystawili na zewnątrz. Moje oczy zaczęły wędrować między powieszonymi lampkami nad basenem, a grillem, przy którym stał Delta bujając się z boku na bok.
Złapałam telefon z krzesła obok i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od Kaji. Głośna muzyka musiała zagłuszyć dzwonek mojej komórki. Skupiłam się na ekranie telefonu i kliknęłam w słuchawkę, dzwoniąc do siostry. Niemal od razu odebrała.
-Gdzie ty jesteś do cholery?! Miałaś być w domu dwie godziny temu! Zaraz druga w nocy, Konstancja!- Jej głos był przepełniony złością, ale też ulgą.
-P-przepraszam. Impreza- czkawka przejęła na de mną kontrolę, przerywając mi zdanie.
-Impreza się rozkręciła. M-możesz przyjść.- Starałam się brzmieć trzeźwo.
Wiadomo, że to nigdy nie wychodzi.
-Zaraz będę w tym Baraku. Czekaj tam.- Rozłączyła się.
-Kochani! Zaraz przyjdzie smoczyca!- Krzyknęłam rozbawiona, na co wszyscy się zaśmiali.
-Tylko nie ona! Spali nasze... nasze nawodnienie!- Wymruczał głośno Koper.

Otworzyłam powoli oczy, czując silny ucisk głowy. Westchnęłam cicho, siadając na łóżku.
Rozglądnęłam się po pokoju i zobaczyłam rozłożone po podłodze ciuchy. Spojrzałam pod kołdrę. Byłam naga.
Mam nadzieję, że sama je ściągałam...

Zeszłam ostrożnie po schodach, przecierając oczy. Zajrzałam do kuchni, w której stała Kaja.
-No dzień dobry. A może raczej: boli główka?- Czarnowłosa dziewczyna w luźnej bluzie przewróciła oczami, zakładając na siebie ręce.
-Wody...- Podeszłam po szklankę. Kaja wyrwała mi ją z dłoni i wzdychając nalała mi zimnej wody. Wzięłam od niej szklankę z uśmiechem i wypiłam raptownie zawartość.
-Nie wiedziałam, że przypominam smoka.- Kaja obróciła głowę na bok.
Cholera. Co ja wczoraj nagadałam?
-Co?- Udawałam zdezorientowaną, a ona przewróciła wymownie oczami.
-„Smoczyca przyszła! Zdmuchnie nasz zamek i pozabija nas żarem z paszczy!" Chyba nic nie pomyliłam, co?- Naśladowała mnie z zeszłej nocy. Zacisnęłam usta i spojrzałam w dół.
Nie wiem skąd to wzięłam, ale muszę przyznać, postarałam się...
-Przepraszam. Wiesz że t-tak nie myślę.- Uśmiechnęłam się niewinnie ze zmarszczonymi brwiami. Ledwo zauważalny uśmiech zawitał na twarzy Kaji.
-Masz szczęście, że przynajmniej mogłam widzieć jak próbujesz zawiązać sobie buty przez dwadzieścia minut.- Zachichotała.
-Potwór...- Zmrużyłam na nią oczy z uśmiechem.
-Sandra i Marcel... oni coś kręcą? Bo wyglądają jak małżeństwo po dobrych trzydziestu latach.- Kaja spytała zaciekawiona. Zaśmiałam się na jej słowa.
-To prawda, zachowują się jak stare małżeństwo. Ale Sandra jest aseksualna, a Marcel... no cóż, wstydzi się kobiet, które mu się podobają.

-Marcel! Rusz dupę i nie wyżeraj tego! To odpadki!- Koper rzucił w Marcela plastikową butelkę.
-Mamy sprzątać, później się pobawicie.- Sandra przewróciła na nich oczami.
Podnosiłam kapselki po piwie, leżące wokół basenu i plastikowe butelki z ziemi.
Sprzątaliśmy w czwórkę - ja, Marcel, Sandra i Koper.
Kora i Delta nie byli w stanie opuścić domu po wczorajszej imprezie.
-Przynajmniej nie ma dzisiaj szkoły.- Westchnął Marcel, zbierając resztki jedzenia z drewnianego stolika.
-Za to jutro mamy sprawdzian z historii, Marcyś.- Przypomniałam, a Marcel rzucił we mnie kawałkiem tortu, który zaczął spływać po moich włosach. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego ostrzegawczo. Zaczęłam iść w jego stronę, a on uciekł do budynku. Słyszałam szybkie kroki na skrzypiących schodach.
-Nie możesz ukrywać się do końca życia!- Krzyknęłam pełna złości. Koper i Sandra próbowali powstrzymać się od śmiechu.
Kiedyś go zabiję...

Wstawiliśmy kanapę, krzesła i stolik do budynku tam, gdzie stały wcześniej. Sandra zamiotła podłogę i razem z nią i Koprem usiedliśmy na kanapie.
-Ile on tam będzie siedział?- Zachichotała Sandra.
-Tak długo jak chce jeszcze żyć.- Zakładając ręce za głowę, oparłam się o kanapę.

-Marcel pisał, że go dzisiaj nie będzie.- Oznajmiła Sandra, gdy staliśmy na korytarzu.
-Ciekawe czy boi się sprawdzianu, czy mnie.- Zażartowałam.
-Podejrzewam, że obu.— Sandra skwitowała, gdy zajmowałyśmy miejsca w ławce.
-Tak średnio to ogarniam.- Westchnęła rudowłosa. Zmarszczyłam na nią brwi.
-Co ty cipisz? Przecież cię z tego pytałam. Ładnie ci idzie.- Roztrzepałam jej włosy, a ona zapiszczała.
Spojrzałam na drzwi klasy, gdy tylko zaczęły się otwierać. Poczułam jak serce zaczyna mi przyspieszać. Albo mi się wydawało?
-Nie drap tego.- Sandra powstrzymała mnie od drapania skórek mojego kciuka.
-R-r-racja.- Skinęłam głową.
Jej twarz wykazywała teraz zmartwienie.
-Czym się stresujesz, Kostka? Spokojnie, potrafisz to.- Położyła swoją ciepłą dłoń na mojej, w geście zapewnienia mi komfortu. Uśmiechnęłam się wdzięcznie.
-Nie... po prostu, pani Morgan... nie wiem w sumie. Wprawia mnie w takie dziwne odczucia.- Zaśmiałam się nerwowo. Zanim Sandra zdążyła odpowiedzieć, głos nauczycielki rozniósł się po sali.
-Rozdam wam gotowe egzemplarze sprawdzianu. Możecie na nich pisać, kartki są zbędne. Powodzenia wam.- Jej subtelny uśmiech zdawał się rozjaśniać moje samopoczucie i cały stres momentalnie ze mnie zszedł.
Jej osoba znalazła się niebezpiecznie blisko mnie, na tyle, że mogłam poczuć jej delikatne, waniliowe perfumy. Jej dłonie położyły płynnym, wyuczonym ruchem kartkę na mojej ławce. Uniosłam głowę, spotykając jej wzrok na mnie. Niemal niezauważalny uśmiech pojawił się na jej ustach. Tym razem odwzajemniłam uśmiech, którego szybko nie byłam w stanie się pozbyć. 
Zaczęłam czytać uważnie pytania na kartce przede mną. Wydawały się nieskomplikowane. Szybko skończyłam ostatnie zadanie i rozejrzałam się po sali. Gdy moje spojrzenie zatrzymało się na nauczycielce, zauważyłam rozcięcie na boku jej przylegającej sukienki. Nagły przypływ nieznanego mi ciepła objął moje ciało, gdy zobaczyłam niemal całe jej udo, prawie do jej bielizny. Spojrzałam w górę, a nasze spojrzenia się spotkały. Poczułam ciarki na swojej skórze.
Wiedziała gdzie patrzyłam? Mam ochotę się zakopać...
Szybkim ruchem spuściłam głowę w dół, skupiając uwagę na moich dłoniach. Czułam wzrok nauczycielki na sobie.
Nie minęła dłuższa chwila, gdy pani Morgan wstała ze swojego miejsca i zaczęła obtaczać klasę, obserwując każdą osobę z kolei.
Zatrzymała się przy mojej ławce i nagle moje ramię objęło ciepło jej dłoni. Nieumyślnie wstrzymałam oddech.
-Oddychaj, Tysiu.- Jej szept spowodował ciarki na mojej skórze. Wzięłam głęboki wdech, po czym kobieta ruszyła dalej. Śledziłam ją wzrokiem do momentu, w którym usiadła na swoim miejscu. Skupiła się na pozostałych uczniach, a ja czułam...rozczarowanie? zazdrość? nie wiedziałam skąd brały się te emocje. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, jeden z uczniów pozbierał sprawdziany i wszyscy wyszli z klasy, rzucając się na drzwi jak zwykle.

Całą drogę do domu starałam się rozgryźć dlaczego tak źle czułam się z tym, że pani Morgan zwracała uwagę na innych uczniów.

Leżąc w łóżku, przeglądałam social media przed snem. Coś natchnęło mnie na sprawdzenie pani Morgan na instagramie.
Wpisałam „Anastazja Morgan" i wyskoczyło mi prywatne konto.
Cholera.
Na zdjęciu profilowym była pani Morgan w niebieskiej letniej, krótkiej sukience, z ciepłym uśmiechem na twarzy i wyeksponowanymi udami... wyglądała... atrakcyjnie. Bardzo atrakcyjnie. Walczyłam z myślą o wysłaniu jej zaproszenia, ale na szczęście tego nie zrobiłam.
To byłoby creepy z mojej strony...

Zamknęłam oczy przypominając sobie zdjęcie, które przed chwilą miałam przed oczami.

Naucz MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz