„Dziękuję za słuchawkę, skarbie."

259 28 4
                                    


-Twoi znajomi nie przyjdą?- Zapytała zaciekawiona. Jej dłonie były skrzyżowane na jej klatce piersiowej, gdy oparła się o mur.
Próbowałam powstrzymać kąciki moich ust od nadmiernego uśmiechu.
-B-będą, z-zaraz powinni tu być.- Niezręczny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Kiedy tylko skończyłam mówić, moją uwagę przykuły zbliżające się w naszym kierunku kroki.
-Dzień dobry!- Odezwała się pełna energii Sandra.
Dawno tak bardzo nie cieszyłam się na jej przyjście...
-Cześć.- Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Hej, Kostka, bo taka głupia sprawa...- Sandra zmrużyła oczy drapiąc się po karku.
Uniosłam brew.
-Pamiętasz tą dziewczynę z trzeciej klasy, z którą złapałam kontakt?- Mówiła ostrożnie i powoli. Pani Morgan przyglądała się naszej rozmowie.
-Tak, i co z nią? Myślałam, że już nie gadacie.- Odpowiedziałam zmieszana.
-Dlatego głupia sytuacja... Poprosiła mnie żebym miała z nią pokój.- Wzrok rudowłosej lądował wszędzie tylko nie na mnie.
-Chyba sobie żartujesz.- Odpowiedziałam najspokojniej jak mogłam.
-Przepraszam, Kostka!- Złożyła dłonie i spojrzała na mnie błagalnie. Przekręciłam oczami.
Mam nadzieję, że będę mieć pojedynczy pokój.
-Niech będzie. Mam nadzieję, że złapiecie lepszy kontakt.- Ponownie przewróciłam oczami.
Moje oczy spotkały się ze wzrokiem pani Morgan. Uśmiechnęłam się do niej nerwowo i ruszyłam ustawić się w kolejce do autobusu.

-Co to za gówniane karty!- Westchnął głośno Marcel. Kątem oka widziałam jak chłopak pochyla się do moich kart.
-Nawet o tym nie myśl!- Pstryknęłam go w czoło, na co wszyscy się zaśmiali.
-Mocniej, Kostka!- Krzyknął rozbawiony Koper, a Kora przewróciła na niego oczami.

-Po Unie, dziwki.- Koper uśmiechnął się triumfalnie.
Nauczycielka matematyki, która siedziała przed nim, obróciła się do nas, słysząc Kopra.
-Igor, nie chcę słyszeć takich słów. Jasne?- Próbowała pozostać poważna, ale bycie poważnym nie było mocną stroną pani Anderson. Lekki uśmiech zawitał na jej twarzy zanim odwróciła się z powrotem.
Zaśmialiśmy się cicho z głupoty Kopra.
Marcel uderzył go przyjacielsko w czoło.
-Myślałem, że jesteś tym mądrzejszym, Igorze.- Brązowowłosy chłopak starał się naśladować głos nauczycielki. Koper jedynie przewrócił oczami.

Podróż mijała dość powoli. Siedzieliśmy w autobusie już piątą godzinę i większość osób zasnęła. Siedziałam patrząc za okno z słuchawkami na uszach. Skupiałam się na melodii piosenki, która akurat leciała - „Gasoline"~ The Weeknd. Gdy wjechaliśmy na autostradę nie miałam już nic ciekawego do oglądania za oknem, więc rozejrzałam się po autobusie.
Po drugiej stronie mojego siedzenia była para K. Koper spał na Korze, która spała oparta o szybę.
Za nimi spał Marcel, przytulający się do poduszki i Sandra, która zasnęła z iPadem na kolanach i otwartą buzią.
Wychyliłam się ze swojego siedzenia i zrobiłam jej szybko zdjęcie na pamiątkę. Usłyszałam śmiech dobiegający z miejsca przede mną. Obracając głowę, zobaczyłam panią Morgan, która przyglądała mi się podczas robienia zdjęć Sandrze.
Śmiała się. Dzięki mnie. Wow.
Nie mogłam powstrzymać się od odwzajemnienia śmiechu. Ten krótki moment znaczył dla mnie zdecydowanie więcej niż mogłoby się wydawać. Jej uroczy uśmiech zdecydowanie poprawił mi humor.
Przygryzłam usta bez namysłu i spojrzałam w dół, zrywając kontakt wzrokowy z nauczycielką. Czułam jak moje policzki stają w płomieniach.

Próbowałam zasnąć już przez przynajmniej czterdzieści minut. Próbowałam znaleźć wygodną pozycję i kilka razy udało mi się kopnąć siedzenie przede mną. Westchnęłam głośno opadając na oparcie.
-Nie możesz zasnąć?- Usłyszałam znajomy mi spokojny głos, który przyprawiał mnie o spocone dłonie. Otworzyłam oczy i poprawiłam się na fotelu.
-T-tak. J-jakoś mi n-nie wychodzi.- Uśmiechnęłam się nerwowo do kobiety. Odwzajemniła uśmiech, a ja wpatrywałam się w detale jej twarzy. Urocze piegi na nosie i policzkach, smukły nos z lekką górką, długie, niepomalowane rzęsy...
-Czego słuchasz?- Jej śliczny głos sprowadził mnie na ziemię.
Jestem pewna, że moje gapienie się na nią było dziwne.
-Yh...- Podniosłam telefon, żeby sprawdzić nazwę piosenki, która teraz leciała.
-„Sweetest Devotion" od Adele.- Uśmiechnęłam się zestresowana. Co jeśli ona nie lubi Adele?
-Hm, nie kojarzę tej piosenki, za to uwielbiam Adele. Ma piękny głos.- Odwzajemniła uśmiech przyglądając się mojej osobie.
Zauważyłam, że pani Morgan bardzo często „skanowała" ludzi. Jakby chciała widzieć więcej niż widać z zewnątrz.
-M-może chce pani posłuchać?- Te słowa zdawały się zdziwić nauczycielkę tak samo jak mnie. Skąd ja wzięłam taki pomysł?
Kobieta skinęła głową z delikatnym uśmiechem na ustach. Podsunęłam się bliżej jej miejsca i podałam jedną słuchawkę, włączając piosenkę od początku.
-Będzie ci wygodniej jeśli się do ciebie przysiądę, Tysiu?- Jej pytanie spowodowało ciarki na moich ramionach. Przygryzłam nerwowo wargę i po chwili starałam się złożyć zdanie.
-J-jeśli p-pani chce...- Zanim zdążyłam coś dodać, pani Morgan wstała i szybko zajęła miejsce obok mnie. Nasze nogi się teraz stykały i czułam ciepło jej ciała na mojej skórze. Wzięłam wdech i wydech licząc, że to pomoże mi się uspokoić. Podałam jej ponownie słuchawkę i uśmiechnęłam.
Kobieta oparła się o fotel i zamknęła oczy z ledwo zauważalnym uśmiechem. Przyglądałam się jej skrzyżowanym dłoniom. Jej skóra zdawała się być taka delikatna... Miałam ochotę przejechać po niej palcem. Potrząsnęłam lekko głową wybijając sobie ten pomysł.
Po trzech kolejnych piosenkach jej oddech wydawał się głębszy, co oznaczało, że pani Morgan zasnęła. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona z jej towarzystwa. Wyglądała tak... uroczo... delikatnie.

Słuchawki zaczęły się rozładowywać, więc chciałam sięgnąć po pendrive'a. Niestety torba z pendrive'em leżała pod nogami nauczycielki. Starałam się ją sięgnąć bez dotykania nóg pani Morgan... Nie wyszło. Kto by się spodziewał.
Nachyliłam się nad nogami nauczycielki, próbując sięgnąć do torby, gdy podniosłam głowę, spotkałam się ze wzrokiem kobiety z uniesioną brwią. Widać było, że starała się powstrzymać śmiech. Czułam wielki rumieniec palący moje policzki. Pani Morgan zachichotała, przyglądając się moim policzkom. Spojrzałam nerwowo w dół.
-Ja... t-tylko...- Próbowałam wyjaśnić.
Brązowowłosa kobieta schyliła się i podała mi torbę wciąż rozbawiona.
-Pasuje ci ten rumieniec, Tysiu.- Powiedziała cicho, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Kolejna fala różu napłynęła na moje polika.
Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak zawstydzona.
-Zaraz będzie postój, wrócę na swoje miejsce. Dziękuję za słuchawkę, skarbie.- Miałam ochotę piszczeć kiedy nazwała mnie skarbem. Nie chciałam, żeby wracała na swoje miejsce, ale głupio było mi to powiedzieć. Nie miałam pojęcia co zrobić z wszystkimi emocjami jakie czułam.
Chwilę później, jeden z nauczycieli chodził po autobusie, budząc uczniów na postój.

-Szkoda, że nie zapakowaliśmy Delty w torbę. Kupiłby nam coś do jedzenia.- Koper westchnął, zamawiając WieśMaca.
-Weź mi czarną kawę, bez cukru.- Kora przecierała oczy, ledwo stojąc na nogach.
Koper od razu dodał kawę do zamówienia.
-Delta jest na robocie przez cały ten tydzień. Nie zgodziłby się nawet na wyjazd do Paryża.- Odpowiedział Marcel.
-Zastanawialiście się kiedyś gdzie Delta pracuje?
Rudowłosa dziewczyna podeszła złożyć zamówienie.
Wszyscy przez chwilę zastanawialiśmy się nad tą tajemnicą.
-Szczerze? Nie wiem czy chcę wiedzieć.
-Co jeśli Delta jest jakimś płatnym zabójcą i stąd ma tyle hajsu?- Zastanawiał się Marcel.
-Myślę, że z jego wrażliwością na jakąkolwiek przemoc nie byłby w stanie kogoś zamordować, Marcyś.- Sandra przewróciła oczami.
-Bo ty akurat...- Marcel spojrzał na mnie zatrzymując się w połowie zdania.
-Moje Carlo Rossi jest tak blisko...- Uśmiechnęłam się do Marcela i Sandry, gdy zaczynali się kłócić.
-Będzie trudniej niż to sobie wyobrażałam.- Sandra skrzyżowała ręce i westchnęła.

Zostało pięć minut do zbiórki. Kora dopijała swoją gorzką kawę, a Koper rozłożył się na ławce.
-Musimy się zbierać.- Powiedziałam od razu ruszając w stronę autobusu. Usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zauważyłam, że zostało mi kilka procent baterii, więc wstałam z miejsca, sięgając po plecak, który znajdował się nad moją głową. Próbując wyczuć ręką kabel do mojego telefonu, wysypały się ołówki, które trzymałam w torbie.
-Cholera.- Wyszeptałam.
Wyciągnęłam ładowarkę i rzuciłam ją na swoje miejsce, po czym ukucnęłam by zebrać ołówki.
Ostatnie osoby wchodziły do autobusu i jedna z nich połamała mój ołówek. Wzięłam głęboki oddech, czekając aż przejdą. Ostatnia osoba, która weszła, stanęła nad moją osobą i schyliła się, zbierając ołówki wraz ze mną. Podniosłam wzrok, by zobaczyć kto mi pomaga. Delikatne rysy twarzy, ciemno-czerwona pomadka i kasztanowe oczy... Pani Morgan pomagała mi zbierać ołówki.

Podniosłam ostatni ołówek i obróciłam się w stronę nauczycielki, która podała mi kilka z nich. Uśmiechnęłam się wdzięcznie zestresowana.
-Dz-dziękuję, pani Morgan.- Kobieta odwzajemniła uśmiech.
-Nie ma za co, Tysiu.

Naucz MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz