List od Alastora nie był rzeczą, którą Vaggie spodziewała się dostać. Nie było żadnej pewności co do autora skoro mają do czynienia z Overlordką pisma - podrobienie listu nie stanowiło dla niej problemu. Jednak nie mogła zignorować otrzymanej treści.
Mogła zapytać Alastora "o co do kurwy chodzi?", ale nie było go w jego pokoju, a jego sekretarka w postaci Lucyfera, również zaginęła. Idioci poszli znowu knuć za ich plecami mimo rozmowy, że tego sobie nie życzą. Jak niesamowicie miło z ich strony. Powinna iść z tym do Charlie i wiedziała o tym, ale ta rozmowa przygniatała ją.
List mówiący o tym, gdzie znajduje się Lilith. Rzecz idealnie nadająca się do jej rąk. Przynęta doskonała. Gdyby dostała go Charlie każdy już by wiedział, a jeśli jednak ona, potrafiła dochować tajemnicy. Jeżeli list rzeczywiście był od Alastora pasowało to do jego definicji rozrywki. Zabawnie byłoby oglądać ją chodzącą po pustych korytarzach hotelu i myślącą co teraz zrobić. Mniej zabawna byłaby postawa Charlie. Bardziej wylewała by łzy i panikowała, a z niewielu rzeczy, które wiedziała o Alastorze, była zdania, że nie lubi łez. Nadal jednak nie wierzyła w nadawcę.
Czy wierzyła w treść? Jak można uwierzyć, że Lilith udała się z piekła do nieba i nie planuje powrotu? Żadnego powodu dlaczego. Tylko adres i suche stwierdzenie. Kolejny powód, dla którego była idealnym adresatem. Mogła pójść do nieba od tak. Była przecież aniołem. Nigdy tego jednak nie robiła, gdyż nie miała potrzeby. Teraz potrzeba się jednak znalazła, a ona miała silną ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy zamiast wpakować się w taką oczywistą pułapkę. Jednak zamiast tego związała je ponownie w wysoki kucyk i walczyła z chęciami wyjścia bez zapowiedzi, powiedzeniu Charlie i wyjściu, albo dołączeniu do niej w łóżku i przespaniu się z tym wszystkim. Kolejny raz mija drzwi wyjściowe podczas swojego szalonego włóczenia się po nocnych korytarzach. Nie może dłużej już tego znieść i postanawia udać się do radykalnych rozwiązań - pójść coś zjeść.
Kuchnia jest pusta o tej godzinie. Tylko w barze coś się dzieje, a Angel i Husk nadal rozmawiają o tym co się wydarzyło w ciągu dnia przy okazji włączając zniechęconego Cyryla do towarzystwa. Ona starała się omijać to miejsce. Nalała sobie zimnego soku jabłkowego do szklanki i spojrzała za okno nie licząc, że zobaczy cokolwiek. Zobaczyła.
____
— Ty chciałeś to zdjąć, więc teraz z tym walcz — Alastor podsadził Lucyfera do kolejnego drzewa. Byli w trakcie demontażu jego maszyny odstraszającej grzeszników. Nie miała sensu skoro Cyryl mógł się tu zjawić dzięki obecności Rosie. Poza tym jeżeli miała mieć miejsce jakaś walka przyda się większa kadra - chociaż Lucyfer coś tam mówił, że to nie fair w stosunku do jego córki, ale to była okropna wymówka. Głównie chodziło o to, że maszyna ma niezaprzeczalne wady i nie jest już niezbędna.
— Jakbyś znowu zmienił się w tą większą postać demona dawno byś to zdjął — odgryzł się Lucyfer i wdrapał się Alastorowi na głowę, by zdjąć głośnik — Nawet nie waż mi się narzekać. Trzeba było powiesić to niżej.
Alastor miał już za dużo na głowie i uszy i rogi, a niski król piekieł nie był mu potrzeby do udoskonalenia fryzury, chociaż nie miał nic przeciwko maksymalizmowi wolał go zdjąć, niż tak trzymać.
— Gdybyś ty użył swojej formy mógłbyś po prostu do tego podlecieć — syknął niezadowolony.
— Mógłbym, ale tak mamy czas, by porozmawiać — zwijał kabel specjalnie przedłużając. Lubił irytować ludzi — poza tym chciałbym cię przeprosić.
— Siedząc mi na głowie? — Alastor przewrócił oczami.
— Ty siedzisz mi w głowie to ja na twojej — jego kariera nakrycia głowy skończyła się po wypowiedzeniu tych słów i runął na ziemię, gdy Alastor wygiął nienaturalnie szyję w bok tak, że prawa fizyki nie pozwoliły mu już się dłużej utrzymać.
CZYTASZ
Trust Me | RadioApple | Hazbin Hotel FF
FanfictionSprawy z przeszłości Alastora zaczynają mieć wpływ na życie Hotelu. Radio Demon nie jest już w stanie przed tym uciec i jest zmuszony do współpracy z Lucyferem. Gdyby tylko mógł powiedzieć wszystko co wie...