2. RANDKA

332 13 7
                                    

~Magnus~

Otworzyłem drzwi i zamarłem po raz drugi na widok Alexandra.

- Magnus, gapisz się - powiedział po dłuższej chwili rozbawiony Alec.

Wyrwał mnie tym samym ze stanu zawieszenia.

- Prze...przepraszam, wejdź, proszę.

Na demona, czy ja się zacząłem jąkać? Przybiłem sobie mentalnego face palma.

Gdy już znalazł się w moim lofcie, podszedłem do niego i czule pocałowałem. Smakował tak pysznie...

Zbierając w sobie całe pokłady samokontroli, oderwałem się niechętnie od jego gorących ust, co Alec skomentował zawiedzionym mruknięciem. Uśmiechnąłem się.

- Alexandrze, brak mi słów, wyglądasz fantastycznie!

- Nie tak fantastycznie jak ty - powiedział nieśmiało, a na jego policzkach wykwitł lekki rumieniec.

Zapatrzyłem się w jego piękne oczy, teraz przypominające niebo przed burzą. Chyba naprawdę podoba mu się to, co widzi, przez co poczułem się wyjątkowo.

- Najchętniej zmieniłbym plany, został w mieszkaniu i nie wypuszczał cię z objęć, aż do rana - położyłem mu dłoń na policzku, w którą od razu się wtulił.

Czy on naprawdę nie zdawał sobie sprawy, co ze mną wyprawia?

- Ale obiecałem ci niespodziankę i słowa dotrzymam, gotowy?

- Z tobą zawsze - odpowiedział szczerze, a moje serce zadrżało radośnie.

Wyczarowałem portal, na który Alec zrobił zdziwioną minę, jednak bez słowa pochwycił moją wyciągniętą dłoń i zamknął w mocnym uścisku. Po chwili byliśmy już w moim paryskim mieszkaniu.

- Witam w Paryżu, mieście zakochanych! - rozłożyłem szeroko ramiona w dumnej prezentacji.

Alexander szerzej otworzył oczy, rozejrzał się po mieszkaniu i podszedł do okna, za którym dumnie prezentowała się wieża Eiffla. Stał tak dłuższą chwilę, po czym z szerokim uśmiechem odwrócił się w moją stronę.

- Magi, jesteś niesamowity! - prawie zapiszczał z zachwytu.

Swoją drogą, uwielbiam, jak się tak do mnie zwraca.

- Podoba ci się?

- Czy mi się podoba? Jestem zachwycony! Paryż, to było jedno z moich największych marzeń!

Tym razem to on do mnie podszedł, zamknął w szczelnym uścisku i pocałował. Nie był to jednak delikatny pocałunek, tylko ten z rodzaju namiętnych i niecierpliwych. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, na co rozchyliłem szerzej usta, wpuszczając go do środka. Nasze języki zaczęły walczyć o dominację i zdałem sobie sprawę, że tym razem przegrywam tę walkę z kretesem.

Podobało mi się to, jeszcze nigdy nie widziałem Alexandra tak władczego. Niestety mój głupi zdrowy rozsądek powrócił, na szczęście w momencie, w którym obu nam zabrakło tlenu i oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Zawiesiłem spojrzenie na moim ukochanym. Miał lekko obrzmiałe od pocałunku usta, a oczy pociemniały. Dosłownie kipiał pożądaniem, zapewne ja nie wyglądałem lepiej.

- Yhm - odchrząknąłem, by pozbyć się chrypki spowodowanej nagromadzonym podnieceniem - najdroższy, czy uczynisz mi tę przyjemność i pójdziesz ze mną na kolację?

- T...tak - wydukał prawie szeptem.

- Więc chodźmy przystojniaku - podałem mu ramię, które chętnie przyjął i poprowadziłem nas w stronę wyjścia z mieszkania.

PIERWSZY RAZ MALECAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz