ROZDZIAŁ PIERWSZY

614 36 19
                                    

Kończyłam jeść owsiankę, gdy na podjeździe rozbrzmiał dźwięk klaksonu. Sygnał ten sprawił, że moje usta od razu rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Pospiesznie wstałam od stołu i pobiegłam pod drzwi, przy których stała średniej wielkości walizka.

- Na pewno masz wszystko? – upewniała się mama, uważnie mierząc mnie wzrokiem.

- Na pewno. – Posłałam jej ciepły uśmiech, po czym zaczęłam wiązać trampki i podwijać nogawki nieco zbyt długich jeansów.

Gdy w końcu się wyprostowałam, wcisnęłam jasne włosy za uszy i chwyciłam za rączkę torby. Zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam, że mama nawet nie drgnęła. Cały czas stała oparta o framugę drzwi prowadzących do kuchni, a ręce założyła na klatce piersiowej.

- Nie przywitasz się z tatą? – zapytałam z nadzieją, choć dobrze wiedziałam, że odpowiedź jest oczywista.

- Nie ma takiej potrzeby.

Postanowiłam nie drążyć tematu. Chciałam po prostu wsiąść do samochodu i zapomnieć o tym, że za dwa miesiące będę musiała tu wrócić.

- No, to idę. – Wygładziłam rękawy koszuli w szkocką kratę, a następnie przeniosłam wzrok na mamę. – Do zobaczenia, mamo.

- Uważaj na siebie – odparła cicho, by chwilę później odwrócić się i wrócić do przygotowywania sobie śniadania.

Zacisnęłam usta, próbując ulżyć negatywnym emocjom, które wzbudzała we mnie jej postawa. Miałam nieco ponad szesnaście lat i nie byłam w stanie przypomnieć sobie nawet jednego momentu, w którym mnie przytuliła. Ale byłam już dużą dziewczynką, nie potrzebowałam jej miłości, by czuć się wartościowym człowiekiem.

Nie myśląc dłużej o tym, co zostawiałam za sobą, wyszłam przed dom, a mój wzrok od razu wylądował na pick-upie, który wiele lat temu był czerwony. Dziś po tym kolorze zostały tylko drobne ślady, słońce zrobiło swoje.

- Moja mała marzycielka! – wydarł się ojciec, sprawnie odbijając się od maski starego grata, którym po mnie przyjechał.

- Tato, przestań, nie mam już dziesięciu lat. – Przewróciłam oczami na dźwięk określenia, którym niegdyś ciągle mnie nazywał. Nie czekałam jednak ani sekundy dłużej, tylko podbiegłam do niego i uwiesiłam się na jego ramionach niczym małpa.

- Ale wyrosłaś – stwierdził po dłuższej chwili czułego powitania. Uniósł brwi, przesuwając wzrokiem po mojej twarzy i mogłabym przysiąc, że w jego lewym oku zakręciła się łza. – Gdybym nie widział, jak wychodzisz z tego domu, to chyba bym nie uwierzył, że jesteś moją małą Lu.

- To tylko trzy lata, aż tak się nie zmieniłam – prychnęłam, a kącik moich ust powędrował ku górze. – Ale ty chyba tak. Czekaj, czekaj... - Wysunęłam dłoń w stronę jego głowy. – Czy to siwy włos? – Dotknęłam jego jasnych włosów, przybierając sztucznie zdziwioną minę, na co tata pstryknął mnie w nos.

- Już nie bądź taka zabawna – parsknął z rozbawieniem, po czym pokręcił głową. – Daj mi walizkę i ruszamy. Po drodze będziemy mieli szmat czasu na rozmowy. – Puścił mi oczko i wrzucił moją torbę na pakę.

*****

Podróż mijała lepiej, niż mogłam sobie wyobrazić. Uwielbiałam rozmawiać z tatą, nigdy nie kończyły nam się tematy, a było tak głównie dlatego, że byliśmy tacy sami. Mogliśmy godzinami dyskutować o podróżach, o krajach, które chcielibyśmy zobaczyć i o marzeniach.

Ojciec od zawsze był marzycielem. Wolnym duchem. Odziedziczyłam po nim te cechy i właśnie one były jednymi z powodów, przez które mama miała do mnie stosunek... jaki miała.

DAYLIGHT [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz