ROZDZIAŁ TRZECI

465 31 26
                                    

Dawno nie wyglądałam tak dobrze. Moje włosy w końcu nie były spuszone od przeraźliwej wilgoci panującej w Seattle i nawet moja twarz wyglądała jakoś lepiej.

Wygładziłam materiał zwiewnej sukienki i popędziłam na dół. Mój wzrok od razu powędrował na tatę, który pakował do plecaka pieczywo, sosy i trochę mięsa.

- Jak wyglądam? – zapytałam, teatralnie odrzucając włosy na plecy.

Ojciec spojrzał na mnie z uznaniem i pokręcił głową.

- Jak moja piękna, prawie dorosła córka – stwierdził pewnie, prostując postawną sylwetkę. – Jesteś śliczna, marzycielko – dodał, po czym wrócił do przygotowań do wyjścia.

Zajęłam się rozczesywaniem świeżo umytych włosów i zakładaniem butów. Białe trampki pasowały do wszystkiego, uwielbiałam je nosić.

Gdy oboje byliśmy w pełni gotowi, tata przepuścił mnie w drzwiach, a ja zajęłam miejsce pasażera w jego starym pick-upie.

- Mam nadzieję, że Cole pokaże ci jezioro, jest piękne, szczególnie wieczorem – zaczął, jednak odnosiłam wrażenie, że nie o jeziorze chciał rozmawiać.

- O co ci chodzi, tato? – Uniosłam brew. Wiedziałam, kiedy próbował zacząć jakiś temat okrężną drogą.

- Posłuchaj, Lu, Cole to miły chłopak, oboje jesteście młodzi, przed wami całe wakacje, pewnie spędzicie razem trochę czasu i różnie może być, być może się sobie spodobacie albo coś – mówił nieskładnie, a ja miałam ochotę się roześmiać. Czyli do tego zmierzała ta rozmowa. – Masz prawie siedemnaście lat, mama na pewno rozmawiała z tobą o bezpiecznym...

- Nie, tato – ucięłam. – Mama nie rozmawiała ze mną o bezpiecznym seksie, ale wiem wszystko na ten temat. Boisz się, że będziesz musiał oddać mnie mamie w ciąży? – Zagryzłam usta, próbując zachować powagę, co nie było łatwe, gdy obserwowałam jego subtelne zakłopotanie.

- Nie boję się, ale chciałbym, żebyś była wszystkiego świadoma. Też byłem w twoim wieku i wiem, jakie rzeczy wpadają wtedy do głowy. – Wzruszył ramionami, a chwilę później wyjechał na wąską ulicę.

- Nie musisz się martwić. Po pierwsze, wiem, jak się zabezpieczać – zaczęłam wymieniać. – Po drugie, nie będę szukać chłopaka, skoro mam tu zostać tylko na wakacje, a po trzecie... Jeszcze nigdy z nikim nie spałam i póki co nie planuję tego zmieniać.

Tata zerknął na mnie bokiem. Nigdy nie mieliśmy problemu z rozmawianiem na żaden temat, nauczył mnie ogromnej otwartości, dlatego nie czułam skrępowania z powodu tego, co powiedziałam. Poczułam się dobrze, gdy zobaczyłam ulgę malującą się na jego twarzy. Uśmiechnął się i przytaknął.

- No, to dorosłą rozmowę mamy za sobą, teraz możemy świętować – westchnął i choć sam uczył mnie, bym nie wstydziła się rozmawiać o tym, co ludzkie, chyba cieszył się, że przerobiliśmy temat antykoncepcji i mieliśmy go za sobą.

*****

Pole, na którym znajdował się kamper Rogera i Cole'a, był stosunkowo blisko jeziora. Wpatrywałam się przed siebie, i o ile dobrze szacowałam odległość, nie dzieliło nas od niego więcej niż dziesięć minut spacerkiem.

- Chodź, Lu – ponaglił mnie tata, gdy za bardzo pogrążyłam się we własnych myślach.

Ruszyłam do przodu z uśmiechem na ustach. Chwilę później w naszą stronę obrócił się mężczyzna w średnim wieku. Byłam niemal pewna, że jest starszy od taty. Miał ciemną brodę i włosy, a szeroki uśmiech maskował szorstkie rysy twarzy.

- Jack, mówiłeś, że masz córkę, a przyprowadziłeś anioła! – krzyknął pogodnie i podszedł do nas. – Miło mi cię poznać, Lullaby, nazywam się Roger Mayers. Gdzieś tutaj krząta się mój syn, Cole. Na pewno zaraz przyjdzie. – Zabrał ode mnie siatkę z napojami, po czym wskazał na tlący się po lewej stronie ogień. – Usiądźcie, ognisko prawie rozpalone, rozpakuję wszystko i możemy zaczynać.

DAYLIGHT [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz