Rodzina

116 8 7
                                    

Siedziałam na ławce na dziecińcu szkolnym gdzie było pełno innych uczniów. W rękach miałam podręcznik od historii wiedząc, że pani na lekcji napewno będzie pytać.
Śledziłam wzrokiem tekst podręcznika starając się coś zapamiętać aż nie podbiegła do mnie jakaś dziewczyna.
Nie kojarzyłam jej imienia ale jestem pewna, że jest z młodszej klasy. Jej ciemne blond włosy były rozczochrane od biegu, ale od razu przeczesała je dłonią. Na sobie miała idealnie wyprasowaną, białą koszulę i czarną spódniczkę. Na nogach błyszczące czarne, eleganckie buty.

— Coś się stało? — zapytałam nie wiedząc co powiedzieć.

— Issac się z kimś bije! — krzyknęła — To znaczy on kogoś bije!

Gdy szybko zamknęłam książkę i schowałam ją do torby pomyślałam jakie było to trochę przerażające, że każdy nas zna. Ja nawet nie wiem jak połowa uczniów się nazywa!
Założyłam plecak na ramię i spytałam się dziewczyny czy mnie zaprowadzi. Blondynka pośpiesznie przytaknęła i zaczęła mnie prowadzić.
Gdy weszłyśmy do środka na korytarzach było pełno ludzi i cały czas przepraszałam jak kogoś przypadkowo szturchnęłam.
Chwilę później wyszłyśmy znowu innym wyjście gdzie zza szkołą zobaczyłam brata. Przytrzymywał jakiegoś chłopaka, który błagał żeby go puścił.
Krew w żyłach mi się zagotowała.

Podbiegła do nich i mocno chwyciłam blondyna za ramię.

— Puść go do cholery!

Issac przeniósł spojrzenie na mnie i po chwili puścił chłopaka i odsunął się. Stanęłam przed nim i oparłam dłonie na biodrach wyglądając zapewne jak nasza mama.

— Co ci strzeliło do głowy?! Chcesz iść na dywanik do  dyrektora?!

Całemu zdarzeniu przyglądali się nadal chłopak zaatakowany przez mojego brata i blondynka, która mnie tu przyprowadziła.

Chcąc dalej krzyczeć na tego idiote otworzyłam usta lecz on mi przerwał.

— Obrażał rodziców.

Nie lubiłam konfliktów. Naprawdę. Więc byłam bardzo zdziwiona kiedy bez zastanowienia odwróciłam się do bruneta, który dalej opierał się o ścianę i uderzyłam go z otwartej dłoni prosto w policzko.

Nie zareagowałbym tak nawet gdyby ktoś obgadywał mnie, choć nawet wtedy nie zostawiałabym tego bez wyjaśnienia, ale gdy ktoś mówił jakieś złe słowa na temat moich rodziców nie umiałam się kontrolować.

                                           ***

Obecnie razem z bratem siedzimy na fotelach przed biurkiem dyrektora, naprawdę są nie wygodne. Mogliby je zmienić.

— Issac złamałeś mu nos! — krzyknął mężczyzna mając nas już dość — Jego rodzice są wściekli!

Przynajmniej ominie mnie historia.

— Tylko nos? Następnym razem będę musiał zamachnąć się mocniej — Issac wzruszył ramionami.

Dyrektor przymknął oczy i zaczął pocierać sobie skronie.
Nie często byłam w gabinecie więc miałam szansę się rozejrzeć. Duże biurko na którym leżało mnóstwo papierów i komputer z klawiaturą i myszką. Białe ściany, które dobrze by było odmalować bo już wcale takie białe nie są.
Gdy nadal siedzieliśmy w ciszy odezwał się wykończony mężczyzna.

— Nie macie jakiś wyrzutów sumienia?

— Nie będę panu kłamać — zaczęłam — w ogóle mi nie jest go szkoda. Najchętniej uderzyłabym go jeszcze raz. — popatrzyłam na brata, który starał się nie zaśmiać.

— Proszę pana, ja nawet nie wiem jak on się nazywa! — skomentował Issac.

— Tak właściwie to on powinien mieć wyrzuty sumienia, ja mu rodziców nie wyzywam — przewróciłam oczami.

— Nie mam już na was siły — dyrektora usiadł na swoim obrotowym krześle i założył okulary — Dzwoniłem do waszej mamy i zaraz ktoś po was przyjedzie.

Przytaknęliśmy zgodnie i wstaliśmy chwytając plecaki, skierowaliśmy się do drzwi.

— I mam nadzieję, że przeprosicie Oliviera za to co mu zrobiliście — dodał.

— Nigdy w życiu — parsknął Issac lecz powiedział to tak cicho, że mężczyzna go nie usłyszał.

Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwsza po czym sam wyszedł i zamknął drzwi nie starając się zrobić to po cichu.

Były jeszcze lekcje więc nikogo nie było gdy wyszliśmy z szkoły.
Na dworze zaczynało robić się coraz zimniej ponieważ zbliżał się listopad. Liście zaczynały zmieniać kolory na brązowe lub czerwone.
Po chwili podjechało auto a my parsknęliśmy śmiechem gdy rozpoznaliśmy, że to pojazd wuja Liama.

Usiedliśmy z tyłu witając się i zapinając pasy.

— Cześć, dzieciaki — mężczyzna się uśmiechnął i poprawił lusterko by mógł na nas spojrzeć gdy wyjechał z terenu szkoły — O co poszło? Ja chętnie posłucham bo próbowałem dowiedzieć się od waszej mamy, ale nie chciała mi nic powiedzieć — przewrócił oczami.

— Jakiś dupek obrażał naszych rodziców, nic ciekawego — wytłumaczył Issac.

— I rozumiem, że go uderzyłeś? — zapytał wuja — Mam nadzieję, że nie tylko jeden raz.

— Podobno złamał mu nos — odezwałam się.

— No i bardzo dobrze — pochwalił — Może się nauczy, że z rodziną White nie warto zadzierać — uśmiechnął się.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

History Repeats ItselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz