🌸 Rozdział 3 🌸

295 43 16
                                    

– Muszę iść. – oznajmiłem, stając przy drzwiach.

– Nie trzymam cię przy sobie. – parsknął.

– Głupi alfa. – zaśmiałem się. – Wrócę za jakiś czas, nie rób niczego głupiego i nawet nie myśl o ucieczce, to dom wodza.

– Myślisz, że w tym stanie uciekałbym przez okiennice? – uniósł jedną brew w górę.

– Jesteś dzieckiem smoków, wy jesteście zdolni do wszystkiego. – i wyszedłem, nasłuchując jeszcze zza drzwi parsknięcia alfy.

Jestem delikatnie zdenerwowany i zestresowany. A co jak ktoś odkryje jego nieobecność? Mam nadzieję, że do mojego powrotu nic się nie stanie.

Z takimi o to myślami wyszedłem z pokoju, a następnie z domu. Zagryzałem z nerwów dolną wargę, a kroki stawiałem niechlujnie, przez co stanąłem na małą gałązke. Syknąłem z bólu, czując jak drewno wbija się w moją nagą skórę, jednak pokręciłem głową i ruszyłem przed siebie. Droga na biesiadę nie zajęła mi jakoś bardzo długo, dlatego po niemalże dziesięciu, no może piętnastu, minutach byłem już na miejscu. Przed salą biesiadną stały kwiaty, wstęgi i zwłaszcza ludzie, którzy miło się do mnie uśmiechali. Ja jednak wolałem wejść do środka.

Zatem uczyniłem to i postawiłem stopy na drewnianych deskach. W środku było o wiele więcej ludzi niż na zewnątrz, a na zewnątrz było ich już sporo. Wzrokiem wyszukiwałem mojego delikatnie pijanego taty, jednak tego nigdzie nie było. Podobna sytuacja była z braciszkiem. Dopiero poszukiwania stryjaszka okazały się trafne, więc pędem pobiegłem do białowłosego mężczyzny. Ten jednak, lekko zaniepokojony, rozmawiał z jednym z wojowników mojego ojca. Czarnowłosy kiwnął głową, po czym pobiegł tuż za resztą wojowników.

– Stryjaszku, co się dzieje? Dlaczego wojownicy zachowują się tak chaotycznie? – zacząłem rozglądać się po alfach z dzidami.

– Nie przejmuj się tym Izuku. – uśmiechnął się miło, usadawiając dłoń na moim barku.

– Ale stryja-

– Baw się chłopczę, noc jeszcze młoda.

– Stryju. Mów o co chodzi. – oznajmiłem ostro.

Wyraz twarzy mężczyzny momentalnie się zmienił. Zdjął ze mnie dłoń, po czym spojrzał zmieszanym wzrokiem na tłum bawiących się mieszkańców. Ponownie wzrok przeniósł na mnie, po czym westchnął ociężale.

– No dobrze, pamiętasz tamtego rozbójnika, przez którego zrobiło ci się niedobrze? – spytał, na co odpowiedziałem przytaknięciem głowy. – Uciekł. – moje oczy momentalnie się rozszerzyły, a serce przyspieszyło. Cholera. – Twój ojciec jest bardzo zły i robi wszystko, żeby go odnaleźć.

– Co chce z nim zrobić? – spytałem drżącym głosem. Bałem się.

Nie tylko bałem się o siebie i o to jakie problemy mnie czekają przez ukrywanie alfy, ale również martwiłem się o owego alfę. Nie miałem pojęcia dlaczego moja głowa i moje myśli krążą wokół tego rozbójnika, jednak coś mi podpowiadało, że nie mogę go tak po prostu porzucić. Najprawdopodobniej to instynkt omeg, a gdy jestem jeszcze przed rują tym bardziej on na mnie działa.

– Najpierw odnaleźć, żeby ten patrzył na śmierć jego ludzi, a następnie zabić. – Jest źle.

Jest cholernie źle. Moje dłonie drżały, a dolna warga została przygryziona z stresu. Czułem, że mogę się zaraz popłakać, stracić całkowitą kontrolę nad emocjami. Stryj chyba też tu wyczuł, ponieważ zaczął mi się przyglądać podejrzliwe. Zmarszczył brwi i przymrużył oczy, po czym spytał:

Wyspa Hahabu • bakudeku • omegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz