Rozdział Pierwszy - TERAZ

92 2 0
                                    


"Oczekuję cię w moim biurze za pół godziny."

"Nie spóźnij się."

Czytając tę wiadomość, czuję, jak nagły niepokój ściska mi żołądek. Gdy ojciec każe mi się stawić w biurze bez wyjaśnienia, to zazwyczaj zapowiada kłopoty. Ciekawi mnie, co tym razem wymyślił: nowy interes, rodzinny kryzys, a może ma jakąś nieoczekiwaną, życiowo wstrząsającą informację?

Wzdycham, odkładając telefon na stół przed sobą, po czym opieram o niego nogi i wyciągam się na fotelu, wydając z siebie cichy jęk frustracji. I tyle mam ze spokojnego poranka, myślę. Moje przestronne, słoneczne mieszkanie zachęca mnie do pozostania wśród tych ścian, obiecujących bezpieczną przystań, lecz po kilku minutach rozmyślań i wahania wreszcie udaje mi się zebrać w sobie siłę, by wstać. Wrzucam telefon oraz książkę, którą aktualnie czytam – zmięty, z wytartymi rogami egzemplarz ukochanej powieści romantycznej – do torebki, po czym wkładam na stopy białe vansy, zarzucam na siebie czarny, wiosenny płaszcz i rzucam okiem w lustrzane odbicie. Pojedyncze kasztanowe kosmyki włosów opadają mi po obu stronach twarzy, a reszta spięta jest w niedbały kok na czubku głowy. Czarny eyeliner podkreśla moje brązowe oczy, nadając im tajemniczy i niepokorny wyraz – wygląd, którego ojciec nie aprobuje. Niemniej jednak postanawiam szybko pomalować usta odważnym, krwistoczerwonym kolorem, by wyrazić w ten sposób swój buntowniczy charakter.

Wreszcie czuję się gotowa, by stawić czoła tacie, i wychodzę.

Dwa piętra niżej napotykam Ethana, mojego charyzmatycznego przyjaciela oraz sąsiada, który szuka kluczy do swojego mieszkania, z frustracją obmacując rękami kieszenie kurtki.

– Hailee – mówi, rozciągając usta w szerokim, zaraźliwym uśmiechu, kiedy mnie dostrzega. Zeskakuję z ostatnich dwóch schodków, pędzę do niego i daję mu całusa w policzek, co stanowi wyraz naszej swobodnej przyjaźni.

– Cześć, mój ulubiony sąsiedzie. – Przechylam głowę lekko w bok i unoszę znacząco brwi, zerkając na torby z zakupami, które niesie. – Rozumiem, że dziś kolację robisz ty.

Na te słowa Ethan wybucha głośnym, szczerym śmiechem, a w jego ciepłym spojrzeniu błyska rozbawienie.

– Czy wiesz, ile zaoszczędziłbym miesięcznie, gdybyśmy nie mieszkali w tym samym budynku?

– Oboje wiemy, że to nieprawda – ripostuję z figlarnym uśmiechem, opierając ręce na biodrach. – Gdybyśmy nie mieszkali razem, pieniądze, które zaoszczędziłbyś na niekarmieniu mnie, wydałbyś na alkohol, bo ja nagle przestałabym za niego płacić. – Przybliżam się do przyjaciela, sięgam dłonią do tylnej kieszeni jego spodni i triumfalnie wyciągam klucze.

On znów się śmieje i lekko kiwa głową.

– A poza tym nie narzekaj. Jako pilot zarabiasz wystarczająco dużo, żeby dokarmiać swoją ulubioną sąsiadkę.

– Skąd ci przyszło do głowy, że jesteś moją ulubioną sąsiadką? Ktokolwiek ci tak powiedział, kłamał. Oboje wiemy, że moją ulubioną sąsiadką jest pani Karrington – droczy się ze mną.

W odpowiedzi robię urażoną minę i składam ręce na piersiach, starając się nie zaśmiać.

– Cofnij te słowa, bo sobie nagrabisz. – Wyciągam dłoń, wkładam klucz do zamka i przekręcam. Znajomość i przewidywalność działania tego prostego mechanizmu uspokajają mnie. Wśród niepewności, która czai się na mnie gdzieś za rogiem, ta czynność jest wręcz kojąca. – Chyba że wolałbyś, żeby zamiast mnie to pani Karrington spędzała z tobą namiętne noce. W takim wypadku nie ma problemu. 

Personal BodyguardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz