— Ręce do góry, bez kombinowania — zarządziła stojąca za Czkawką dziewczyna, nieznoszącym sprzeciwu tonem. Przyjamniej jeździec po głosie zakładał, że stojąca za nim osoba jest płci żeńskiej, bo dotąd nie było mu dane odwrócić się do niej przodem. Nadal milcząc, Czkawka wykonał polecenie, chwilowo nie widząc innej możliwości.
— Odpowiesz wreszcie? — irytowała się Wandalka — Kim jesteś i czego tu szukasz. Wysłali cię na przeszpiegi? Wyglądasz trochę zbyt mizernie jak na wojownika.
— Dzięki — sarknął chłopak, nie mogąc się powstrzymać. Coś z dawnych docinek nadal leżało mu na sercu.
— Czyli umiesz gadać. To świetnie, pójdziesz ze mną do wioski i tam zdecydujemy co dalej. Tylko nie opuszczaj rąk i nie kombinuj, bo pożegasz się ze swoją głową.
— Ale po co od razu tak agresywnie — próbował rozluźnić atmosferę Czkawka, ale mocniejszy napór ostrza pozwolił mu twierdzić, że niezbyt wyszło. Nigdy nie miał do tego talentu - w przeciwieństwie do Dagura, który przy odrobinie starań potrafił rozbawić zdecydowaną większość wrogów. Na jego urok odporny był chyba tylko Viggo - nawet Ryker czasami nie mógł powstrzymać krótkiego parskięcia śmiechem.
— Jesteś na mojej łasce. To ja tu dyktuje warunki — warknęła dziewczyna.
— Dobra, dobra. Przecież nic nie robię.
Jak na potwierdzenie swoich słów Czkawka uniósł ręce jeszcze wyżej nad głowę.
— Jak się tu znalazłeś?
— Trafiłem tu przypadkiem — wymyślił na poczekaniu, mentalnie plując sobie w brodę, że wcześniej nie przewidział takiej sytuacji — Moja wyspa jest stosunkowo niedaleko, ale podczas podróży statkiem trochę się zgubiłem. Kompletnie nie mam orientacji w terenie.
— Wyglądasz inaczej niż ludzie z tych stron — stwierdziła nieufnie.
Czkawka zaśmiał się w duchu, choć musiał przyznać jej racje. Kombinezon ze skóry jaka (ten z łusek smoka ukrył - to już byłoby zbyt podejrzane) i maska, służące do latania na Nocnej Furii nijak miały się do tradycyjnego ubioru wikingów. Co nie zmieniało faktu, że pochodził z tego rejonu. Dosłownie.
— Wielu uważa mnie za dziwaka — wzruszył ramionami — A na mojej wyspie szaleńców nie brakuje.
Jego własna historyjka powoli zaczęła nabierać kolorów, a głowa układała wszystkie jej fragmenty w logiczną całość.
— Berserkowie — strzeliła dziewczyna — Ale to cały tydzień drogi z tąd!
— Jeśli wezmiemy pod uwagę wielkość archipelagu, to wcale nie jest taka duża odległość — zauważył jeździec — Na niektóre wyspy płynie się miesiącami.
Dziewczyna zamilkła, co Czkawka z ulgą wziął za potwierdzenie swoich słów.
— Odwróć się i ręce do przodu — zdecydowała, a chłopak wreszcie miał szansę się jej przyjrzeć.
Wandalka miała szczupłą, choć wysportowaną budowę ciała, a w dłoni bez zawahania trzymała wypolerowany topór. Włosy w kolorze jasnego blondu splotła w warkocz, który przerzuciła przez ramię. Jej nieskazitelnie niebieskie oczy nieufnie przyglądały się przybyszowi.Twarz Czkawki na krótką chwilę nie wyrażała nic poza kompletnym szokiem. Oto właśnie stał na przeciwko swojej rówieśniczki i obiektu nastoletniego zauroczenia. Dziewczyna dorosła i wyładniała, ale nie było wątpliwości, że to nadal ona. Astrid Hofferson. Na całe szczęście nie mogła dostrzec tego, co chowało się za maską.
Skoro on ją poznał, to blondynka nie powinna mieć żadnego problemu w rozpoznaniu go, gdyby tylko pokazał swoją twarz.
Nie mógł pozwolić jej, ani nikomu innemu na odrycie swojej tożsamości. Dla Wandali musiał pozostać martwy.
CZYTASZ
Sojusznicy/jws
FanfictionWidmo ciążącej nad archipelagiem wojny zmusza neutralne wyspy do wybrania strony. Wodzowie na potęgę zawiązują sojusze, statki handlowe sprzedają coraz to nowsze oręża, a na oceanie pojawiają się okazałe, uzbrojone floty. W tym całym zamieszaniu wie...