Chmury

32 6 2
                                    

Największe historie powstają w samotności. W momencie, gdy jesteśmy zdani tylko na siebie i wymysły naszej wyobraźni. Porzuceni samopas w tym popapranym świecie, gdzie nic nie jest proste i łatwe, więc zamykamy się w sobie, aby uciec od rzeczywistości. Siedząc sami w pokoju zostawieni na pastwę naszych własnych rozważań, kreujemy w myślach scenariusze, tworzymy opowieści i zastanawiamy się - a co by było gdyby?

Tak właśnie powstała ta historia. Z licznych rozważań w samotności, które doprowadziły nas właśnie do tego miejsca. Miejsca, dokąd doprowadziły mnie pytania i wysunięte z nich wnioski.

Dlaczego dziewczyny wciąż łakną w swoim życiu psychopatów? Popieprzonych z równie niepoważnymi pomysłami, a jednocześnie tak pociągających.

Może ludzie po prostu pragną osób podobnych do nas samych? W końcu wszyscy jesteśmy równie nienormalni. Każdy, bez wyjątku.
Tylko, że niektórzy z nas nauczyli się z tym żyć, inni świetnie się kamuflują, zaś jeszcze inna grupa po prostu została tym kim była.
Gdyby nagle wszyscy zaczęli się otwierać, na świat wyszłoby wiele sekretów, które czasami lepiej, by pozostały ukryte na dnie ciemnej szafy.
Czasem fantazje powinny zostać tylko fantazjami.

***

- Amy Johnson! Wstawaj natychmiast! - rozległ się krzyk.

Jeśli w pierwszej chwili myśleliście, że ta śpiąca dziewczyna jest mną to jesteście w błędzie. Amy jest moją najlepszą przyjaciółką. Odkąd pamiętam zawsze mnie wspierała i w każdej sytuacji mogłam na niej polegać - za wyjątkiem moich wyborów miłosnych, tu zawsze była nieomylna i najczęściej miała rację co do toksyczności zawieranych związków, często próbowała wybić mi je z głowy. Blondynka zna mnie jak nikt inny i naprawdę ją kocham, ale fakt, że zaraz się spóźnimy pierwszego dnia pracy, potrafi obudzić w człowieku potwora.

- Już, tylko daj mi jeszcze minutę - obróciła się na drugi bok, szczelniej zakrywać głowę kołdrą.

- Nie ma mowy. Ruszaj to swoje wielkie dupsko, bo się spóźnimy - odparłam ciągnac za materiał, którym była przykryta.

- Cass daj mi spokój - wyjęczała mocniej zaciskając powieki.

- Dam Ci spokój jak umrę, albo nie. Wtedy będę Cię nawiedzać z zaświatów i wspominać wszystkie te chwile, gdy się przez Ciebie gdzieś spóźniłyśmy.

Mocniej szarpnęłam za kołdrę, całkowicie pozbawiając dziewczynę okrycia. Materiał spadł na podłogę, ale nie przejęłam się tym i przedarłszy się przez białą tkaninę dotarłam do Amy. Chwyciłam ją za ręce mocno ciągnąc w stronę podłogi.

- Mamo pomocy. Terroryzują mnie - mruknęła rozbudzając się. Po kilku minutach już stała - nawet w miarę prosto - na zimnej posadzce.

- I o co było tyle krzyku? - zapytałam gdy po kolejnym kwadransie, stałyśmy gotowe w przedpokoju. Elegancko ubrane, umalowane i nawet udało nam się w tym czasie okiełznać "niesforne" włosy blondynki. Nie wiem jaki ona widziała w nich problem, ponieważ były naprawdę idealne. Nie puszyły się, łatwo się je układało i można było czynić z nich cuda.

Wreszcie opuściłyśmy wynajmowane przez nas mieszkanie w centrum Edynburga. Przechodziłyśmy pomiędzy starymi kamienicami, pokrytymi bluszczem i mokrymi po całonocnych opadach deszczu. Niektóre sklepy zaczynały się powoli otwierać, przez co dodawały odrobiny kolorów pustym ulicom. W powietrzu unosił się zapach wilgoci oraz świeżo upieczonych bułeczek z pobliskiej piekarni. Nad miastem pędziły szare chmury, które nie zwiastowały aby w najbliższym czasie wyszło słońce. Całą aglomerację spowiła spokojna atmosfera, ale z nutką tajemnicy i niepokoju, tak jakby coś się miało wydarzyć. Coś wisiało w powietrzu i nie dało się przewidzieć cóż to takiego.

- Myślisz, że będzie padać? - zapytałam idącej obok mnie Amy.

- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie, bo te loki wyglądają bosko - jęknęła na samą myśl, że coś mogłoby się stać jej perfekcyjnej fryzurze.

- Zostaw już te włosy - klepnęłam ją w rękę, gdy po raz kolejny chciała sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku. - Dobrze wyglądają, a jak znów będziesz je macać to nic z nich nie będzie.

- Chciałam tylko...

- Już ja dobrze wiem co chciałaś.

Dziewczyna prychnęła wyraźnie urażona moim stwierdzeniem. No cóż takie jest życie. Czasem ciekawe i zabawne, niosące radość, a w innym wypadku krzywdzące i brutalne. Trzeba nauczyć się żyć i wykorzystywać oba te aspekty.

- Będzie ciekawie.

- Co masz na myśli? - zapytałam, na pojawiające się znikąd stwierdzenie.

- Widziałaś wyniki jakie osiąga ta kancelaria?

- Nie patrzyłam na to, ale pewnie są wysokie.

- Równie wysokie jak ego Simona.

Parsknęłam śmiechem, bo prawdą było, że brat Amy istotnie ma bardzo wybujałe ego.

- Nie powinnyśmy się śmiać. Chłopak ma przez to wiele problemów.

- Na własne życzenie - Simon i Amy faktycznie byli rodzeństwem, ale nigdy nie byli ze sobą jakoś bardzo zżyci. Znam tą dwójkę odkąd przeprowadziłyśmy się z mamą do Ameryki i nawet wtedy woleli spędzać czas osobno niż razem. Blondynka była wesoła i korzystała z życia całymi garściami. Natomiast jej brat był oziębły, egoistyczny, a już na pewno nie potrafił się bawić.

Bardzo się różnili, ale mieli też parę cech wspólnych. Oboje byli wybuchowi.

Odgłosy obcasów stukających o kostkę brukową roznosiły się echem po ulicach, gdy powoli zbliżałyśmy się do kancelarii, w której miałyśmy rozpocząć pracę. Pewnie wyda wam się to ciekawe, co amerykanki robią w znakomitej szkockiej kancelarii? W zasadzie to bardzo dobre pytanie, gdyż sama nie jestem pewna odpowiedzi. Zaczęło się od studiów prawniczych, a następnie od międzynarodowego konkursu, który dziwnym trafem grupa, do której przynależałam wygrała. Co ciekawsze byłam prawie pewna, że większość zadań wykonaliśmy źle, lecz cóż, jakoś udało nam się to wygrać. Po ogłoszeniu wyników skontaktowała się z nami właśnie ta kancelaria i zaproponowała nam pracę po studiach w dziale prawa międzynarodowego, co wydało się na tyle kuszącą propozycją, że tym sposobem jesteśmy właśnie w tym miejscu.

Pogoda zaczęła się psuć, gdy tylko dotarłyśmy pod wejście do miejsca naszej nowej pracy. Chmury stały się jeszcze ciemniejsze, a niebo stało się jeszcze bardziej zachmurzone - o ile to możliwe. Wyglądało to tak jakby zaraz miało się rozpadać. Na szczęście dotarłyśmy już na miejsce, mimo to ta atmosfera tajemnicy i złudnego spokoju, budziła we mnie niepokój. Ewidentnie coś wisiało w powietrzu. 

𝑴𝒚 𝑺𝒘𝒆𝒆𝒕 𝑷𝒔𝒚𝒄𝒉𝒐𝒑𝒂𝒕𝒉 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz