Bordowe szpilki

32 6 5
                                    


Na wejściu powitało nas przytulne, lecz zarazem eleganckie wnętrze w kolorach beżu i kawowego.

- A panie do kogo? - zapytała uprzejmie wyglądająca sekretarka.

- My do pana Fishera - odparłam miło się uśmiechając w odpowiedzi.

- Rozumiem, w takim razie proszę chwilę poczekać, ma właśnie spotkanie z zarządem - nachyliła się bliżej nas po czym szepnęła, jak gdyby miała nam rozpowiedzieć plotkę życia. - Podobno przenosi się do nas wybitna prokuratorka. Jeśli panie chcą, możecie zaczekać koło gabinetu. Czwarte piętro, na końcu korytarza - ponownie się uśmiechnęła po czym wróciła do swoich zajęć.

- No to sobie poczekamy - zaśmiała się blondynka, gdy przeszłyśmy dalej.

Ruszyłyśmy we wskazanym wcześniej kierunku, po drodze mijając wielu młodych prawników.

- Może nie będziemy jedyne - uśmiechnęłam się pod nosem na uwagę przyjaciółki.

- Kto wie, może trafimy na jakiegoś przystojnego prawiczka - zakaszłała - to znaczy prawnika - poprawiła dalej się ksztusząc. W zamian oberwała ode mnie kuksańca w bok.

- Uspokój się - upomniałam ją przybierając na twarzy coś na kształt powagi.

W końcu udało jej się zahamować napad śmiechu i mogłyśmy iść dalej, bynajmniej tak myślałam. Odwracając się w drugą stronę niespodziewanie na kogoś wpadłam.

- O matko, bardzo przepraszam - szybko kucnęłam, aby pomóc nieznajomemu pozbierać papiery, które widocznie musiały przeze mnie spaść.

- Nie to moja wina, zagapiłem się w dokumenty.

Dopiero teraz udało mi się spojrzeć na nieznajomego. Okazał się nim być brunet o ciemnych oczach i wysoko zarysowanych kościach policzkowych. Amy pewnie opadła szczęka, gdy tylko zobaczyła jeden z naszych obiektów rozmów. Młody prawnik o czarującym uśmiechu i zabójczych loczkach.

- Wybacz, trochę ze mnie niezdara - zaśmiałam się nerwowo podając chłopakowi pozostałe papiery.

- To lepiej żebyś była bardziej ogarnięta na sali rozpraw, bo Fisher uwielbia się czepiać.

- To dobrze czy niekoniecznie? - wtrąciła dziewczyna, gdy oboje się wyprostowaliśmy, wstając na równe nogi. Nieznajomy okazał się ode mnie o ponad głową wyższy, ale vo się dziwić skoro sama do najwyższych nie należałam.

- Poważnie? - zapytałam patrząc z ukosa na dziewczynę. - Tylko to Cię teraz martwi?

- Wolę wiedzieć w co się pakujemy.

- Więc to wy jesteście tymi świeżynkami? - spytał splatając ręcę na klatce piersiowej. - Życzę wam powodzenia, bo do tych wód właśnie wpłyną nowy rekin.

- To groźba? Bo jeśli tak to zabrzmiała zbyt miło.

Chłopak ponownie się uśmiechnął po czym zniknął, tłumacząc się nawałem pracy, choć to wcale nie musiała być wymówka.

- Wydaje się być miły - szepnęłam, gdy stałyśmy w windzie i kierowałyśmy się na czwarte piętro. W tym czasie zdążyłam poprawić bordową bluzkę, która idealnie pasowała do czarnych rozkloszowanych, aczkolwiek nieprzesadnie, spodni oraz bordowych, lakierowanych szpilek.

- Może i tak, ale mam złe przeczucia.

- Bredzisz - zaśmiałam się spoglądając na nasze odpicia w lustrze. Ja poszłam w czerń oraz bordo, a Amy pozostała przy granacie i bieli. Dodam, że wyglądała obłędnie.

- Tak jak ty o chmurach i jakiejś dziwnie niepokojącej aurze tajemniczości. W tym duecie to o ciebie powinnyśmy się martwić.

- Nie wątpię - mruknęłam pod nosem, w pełni poświęcając swoją uwagę kolorowym przyciskom w windzie.

Nim się zorientowałyśmy, byłyśmy już w wielkim, ale za to jasnym holu, który prowadził do gabinetu naszego pracodawcy.
Nie mysiałyśmy długo czekać, bo po kolejnych zaledwie dziesięciu minutach dołączył do nas przyszły szef.

- Wybaczcie drogie panie, ale nie będziecie jedynymi nowościami w firmie, przez co panuje drobne zamieszanie, lecz zapewniam, że wszystko zostało załatwione - zaczął z uśmiechem, potwierdzając wcześniejsze informacje od recepcjonistki orac zajmując miejsce w fotelu naprzeciwko. - Mam nadzieję, iż podoba wam się Szkocja - zagaił, na co mile odparłam:

- Cóż jak dotychczas pogoda nie dopisuje, więc ciężko nam ocenić wrażenia z pobytu, aczkolwiek wygląd miasta jest olśniewająco piękny.

- Tutejsza architektura od zawsze mnie interesowała i jednocześnie wprawiała w zachwyt - dodała dziewczyna po mojej prawej. - Jeszcze raz bardzo dziękujemy, za tą wspaniałą ofertę.

W duchu zapragnęłam wybuchnąć śmiechem na to podlizywanie się, sam fakt, gdy to Amy stara się wleźć komuś w zadek, aby coś na tym ugrać, był niezmiernie zabawnym. Mimo to oierwsze dobre wrażenie można zrobić tylko raz, dlatego też po hamowałam swoją chęć do śmiania się do rozpuku z zachowania przyjaciółki i potwierdziłam jej wersję lekkim skinieniem głowy.

- Ah, to dla mnie niezmierna radość gościć w naszej kancelarii tak wybitnych młodych prawników. Liczę, że będziecie owocnym elementem naszej społeczności - cóż to na pewno. - Pomimo tego, wymagam od was pełnego zaangażowania i skupienia w pracy. Nie ukrywam, iż pokładam w was wielkie nadzieje.

Po omówieniu i podpisaniu naszych umów, oraz przeanalizowaniu przydzielonych nam obowiązków, w końcu mogłyśmy opuścić gabinet.

- Jeszcze się nie zaczęło, a ja już mam dosyć - jęknęła.

- Nie tylko ty - odsapnęłam poprawiając koszulę.

Od razu zostałyśmy zasypane obowiązkami, od której ilości aż kręciło się w głowie. Skierowałyśmy się do naszych nowych miejsc pracy, które na dobrą sprawę nie były aż tak daleko od siebie, więc w każdej chwili mogłyśmy się wspierać duchowo, po przez jakieś wywrócenie oczami lub nieme obgadanie innych.

- No proszę, kogo my tu mamy. Bordowe szpilki, we własnej osobie - podszedł do mnie wcześniej spotkany brunet i wystawił przed siebie kubki kawy, które trzymał w rękach. - Czarna bez cukru czy karmelowe latte? - uśmiechnęłam się niezręcznie, po czym przyjełam karmelowy napój. Nie chciałam mu wprost powiedzieć, że nie przepadam za napojami zawierającymi kofeinę.

- Dziękuję. Dlaczego bordowe szpilki? - zapytałam skołowana, przypominając sobie pierwszą część jego wypowiedzi.
Chłopak zdziwiony uniósł jedną brew po czym odpowiedział:

- Bo gdy tak na siebie wpadliśmy, to pierwsze co zdążyłem zobaczyć znad sterty rozrzuconych dokumentów, były twoje szpilki. Ładne - dodał, a ja dla potwierdzenia tych słów wysunułęm przed siebie stopę, którą faktycznie zdobił but w kolorze bordowym.

- To prawda, są piękne - odparłam przyglądając się obuwiu - ale za cholerę niewygodne - dodałam odstawiając nogę do poprzedniej pozycji.

Brunet wykorzystał ten moment, aby zmienić temat.

- Czyli was przyjęli?

- Najwidoczniej ma dobry humor.

Chłopak przybliżył się odrobinę bliżej po czym szepnął:

- Zapewniam Cię, że to tylko na pokaz - uśmiechnął się słodko i wyglądał naprawdę czarująco, ale miał coś w sobie co nie dawało mi spokoju. To w jaki sposób wypowiadał się o ludziach, niby tak beztrosko i obojętnie, a mimo to wyczuwało się w tym ostrzeżenie.

Coś mignęło mi przed oczyma, a naszą rozmowę przerwał zduszony jęk chłopaka. Właśnie oberwał w tył głowy teczką.

- Do roboty Specter - z boku wyłonił się pan Fisher, który musiał być odpowiedzialny za uderzenie chłopaka. Ten szybko puścił mi oczko, po czym wrócił do dalszej pracy. Mnie też się dostała reprymenda, ale nie oberwałam teczką.
Zapowiadało się ciekawie.

W tej właśnie chwili, uświadomiłam sobie, że wciąż nie znam imienia tego chłopaka. Teraz przynajmniej wiem, że na nazwisko ma Specter. Coś sprawiło, że pomimo krótkiej znajomości chciałam lepiej poznać tego czarująco, tajemniczego chłopaka.

𝑴𝒚 𝑺𝒘𝒆𝒆𝒕 𝑷𝒔𝒚𝒄𝒉𝒐𝒑𝒂𝒕𝒉 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz