27.

178 27 71
                                    

- Harry - mruknął Louis, gdy kędzierzawy próbował ułożyć go w normalnej pozycji.

- To ja - przytaknął, przestając walczyć z jego bezwładnym ciałem. - Połóż się, dobrze? Zaraz dam ci kołdrę.

- Nic mi nie jest - zaprotestował Louis, ale posłusznie ułożył się, nawet nie otwierając oczu. Wtedy zakaszlał, zwijając się w kulkę. - Gdzie William?

- Jest z Liamem - odparł, już znikając w swojej sypialni. Nie miał zamiaru słuchać tych bzdur z ust Tomlinsona. Wyraźnie był chory i choć Harry wcześniej rzucił mu w twarz, że nie będzie się nim zajmował, teraz sytuacja się zmieniła.

- Dobrze. Dziękuję, Harry.

Louis mruknął z zachwytem, gdy kędzierzawy otoczył go kołdrą. Uspokojony myślą o bezpiecznym Williamie zasnął z powrotem, a Harry przysiadł niedaleko i po prostu go obserwował.

Co się zmieniło? Jeszcze niedawno robił Louisowi na przekór, nie pozwalał się do siebie zbliżyć, złościł się i wkurzał bez przerwy. To miało sens - - wciąż pamiętał ten ból spowodowany tamtym dniem i ich rozstaniem. Nadal zresztą bolało. Więc co się zmieniło, że Harry zapragnął przygarnąć go do siebie, choć Liam oferował, że to zrobi? Przygarnął też Williama, co w jakiś sposób nagle dziwiło go mniej.

Louis miał w sobie taką niezachwianą pewność, jakby nie wątpił, że znów będą razem. I Harry mógł dawać niejasne sygnały, że to prawda, ale zdecydowanie sygnalizował też coś odwrotnego. Skąd więc Louis wziął w sobie tę pewność?

Musieli ze sobą rozmawiać. Boże, Harry nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, bo wcześniej tak bardzo przed tym protestował, ale ich interakcje nie mogły kończyć się jedynie na kilkuminutowych porankach, bo tym sposobem ranili się nawzajem. Musieli z tego wyjść i ruszyć w jednym lub w drugim kierunku.

Jego rozmyślania przerwał powrót Liama i Williama. I Harry szeroko otworzył oczy, gdy dostrzegł dużą torbę wypakowaną chyba po same brzegi. Chłopiec trzymał ją za mniejsze rączki, tymczasem Liam unosił ją na większych, udając, że wcale tego nie robi.

- Harry, Harry! - wykrzyknął William, wypuszczając rączki torby. - Sam ją przyniosłem, już mam wszystko!

- Dosłownie ma wszystko - potwierdził Liam. - Spakował cały swój pokój.

- A wujek Liam ma dla mnie łóżeczko - oznajmił radośnie. - Przyniesie.

- Po co mam się czymkolwiek martwić, jak ty wszystkim się zająłeś? - zaśmiał się Harry, mierzwiąc włosy małego człowieka.

- Trzeba znaleźć kocyk - zawyrokował William, walcząc z zapięciem torby.

Spojrzeli na siebie z Liamem, ale żaden z nich nie rzucił się do pomocy. Najwyraźniej obaj zdawali sobie sprawę z tego, że chłopiec jej nie przyjmie.

Liam przytargał ze swojego mieszkania przenośne łóżeczko, a tymczasem William odnalazł zielony kocyk i otoczył nim Louisa, ledwie zakrywając nim jego ramiona. Stanął zadowolony, uśmiechając się szeroko.

- No, teraz będzie zdrowy. - Wspiął się na kanapę i obdarował Louisa całusem. - Dobranoc, tato.

Harry zastanawiał się, czy tak właśnie zachowywał się Tomlinson, gdy to William był chory. I uśmiechnął się na tę myśl, bo troskliwy Louis miał w jego sercu szczególne miejsce.

- Pójdę już. Odprowadzisz mnie, Harry? - zapytał Liam. Harry skinął głową i podążył do korytarza za drugim chłopakiem. - Słuchaj, jakby coś się działo, zadzwoń. Wiem, że na pewno sobie poradzisz, ale William jest dość... osobliwy. Jest cholernie inteligentny i niezależny. Zresztą co będę ci to mówił, skoro znasz jego ojca. Czasem po prostu ciężko nad nim zapanować.

Too Much To Ask Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz