Rozdział 2 - Daniel

52 0 0
                                    

Hejka!!

Ogólnie, przed rozpoczęciem rozdziału z perspektywy Daniela, chcę was uprzedzić, że głównie w jego perspektywie (oczywiście Eleny też, ale to potem) będą podejmowane poważne i ciężkie tematy, takie jak: gwałt, przemoc, morderstwo, mafia, gwałt, i handel ludźmi. 

KSIĄŻKA JEST DLA CZYTELNIKÓW 18+!!!!!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Proszę! Ja też mam rodzinę! Błagam was! - wrzeszczy mężczyzna przywiązany do krzesła. Wyje, krzyczy, szarpie się, i rzuca już od około dwóch godzin. 

- Powiedz nam to, o czym mówiliśmy, a puścimy cię wolno. Prosty układ. - wzruszam ramionami. 

Siedzę na fotelu odzianym w czerwoną skórę, a nogę mam założoną jedną na drugą. W prawej ręce trzymam kryształową szklankę z whisky. Potrząsam nią, a kostki lodu wydają z siebie charakterystyczny odgłos obijania się o szkło. Przykładam je do ust, a już po chwili czuję, jak płyn pali mnie w przełyk. Uwielbiam to uczucie. Za to w mojej lewej, wytatuowanej dłoni, trzymam pistolet wycelowany w mężczyznę na krześle. 

- Zróbmy tak.. - pochylam się przed nim. - ty powiesz nam, gdzie znajduje się magazyn, a wyjdziesz stąd, ale nikomu nie piśniesz ani słówka. - mówię, wstając z fotela, i podchodzę do mężczyzny, jednocześnie przykładając pistolet do jego skroni. - No chyba, że nie masz zamiaru mówić, to wtedy nacisnę spust, i powiesz całemu światu pa pa

- Jesteś chory! Chory psychicznie! Nic wam nie powiem! Armando mnie zabije, jak to zrobię! - wykrzykuje.

- Chłopcze, prędzej zabijemy cię my, niż ten twój Armando. Dobrze wiesz, że w rankingu to my jesteśmy najniebezpieczniejszymi ludźmi w tym mieście. - odpowiada zirytowany Ralph. Jest moją lewą ręką. Słyszę, jak jest równie poddenerwowany co ja. 

Mężczyzna na krześle nazywa się Frank Zante. Współpracuje z naszym wrogiem, Armando. Mimo, iż to my jesteśmy najpotężniejszą mafią w Michigan, i jesteśmy ostrożni - on nie jest. Nigdy nie był. Nie umie dopilnować swoich interesów, a jakiekolwiek swoje ofiary, przypisuje nam. Wmawia, że zabijamy niewinnych ludzi, gdy to nieprawda. My, tak powiem, zajmujemy się ludźmi, którzy gwałcą, i handlują kobietami. Dziećmi również. Próbujemy zapobiec tej "działalności" lecz nie jest to łatwe. 

Za to właśnie tym, zajmuje się Armando. Gwałtem i handlem dziećmi i kobietami. 

Gdy tylko myślę o tym, że coś takiego mogłoby się teraz dziać mojemu aniołkowi.. złość gotuje się we mnie. 

W końcu nie wytrzymuję. Odsuwam na sekundę pistolet od skroni Franka, tylko po to, żeby ją naładować, i wcelować prosto w środek czoła.

- Dobra gówniarzu posłuchaj mnie teraz bardzo. Kurwa. Uważnie. - zniżam ton do najniższego, i najzimniejszego jak tylko się da. - Albo powiesz nam, gdzie znajduje się ten jebany magazyn, gdzie ten skurwysyn wykonuje swoje "rytuały", albo dostaniesz, kurwa, kulkę w łeb! - wykrzykuję mu w twarz. Ralph, ani reszta chłopaków mnie nie powstrzymuje.

- Okej, kurwa, powiem! Powiem wszystko co wiem! Błagam, tylko nie strzelaj! 

O to chodziło. Na dźwięk tych słów, na moje usta wkrada się zwycięski uśmiech, ale nie odsuwam spluwy. 

- Gadaj. - rozkazuję. 

- A może byś tak odstawił ten pisto.. - nie dokańcza, ponieważ broń, która do tego momentu była przyciśnięta do jego czoła, strzela w ścianę magazynu, w którym się znajdujemy. Po chwili, znowu wciskam ją w twarz Franka. 

(Nie)Udawane UczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz