Dzisiejszy dzień na uczelni był męczący. Całą noc uczyłam się do wejściówki z łaciny. Nasz wykładowca jest typem osoby, która nienawidzi swojej pracy, i gdyby tylko mógł, odszedłby z niej bez chwili zastanowienia. Dlatego też, uprzykrza nam życie robiąc najtrudniejsze wejściówki, i najtrudniejsze odpowiedzi ustne. A zważając na to, że nie jestem orłem z łaciny, to muszę siedzieć nad nauką tego języka przez długi czas. Bardzo długi czas.
Więc właśnie dlatego, po długich ośmiu godzinach nauki, od dwudziestej do czwartej nad ranem, i tylko dwóch godzinach snu, wyglądałam jak chodzące zombie. Na ratunek przyszedł mi makijaż. Nałożyłam bardziej kryjący korektor, puder, bronzer, i róż. W ten sposób wyglądałam przyzwoicie. W końcu, nie mogę być równocześnie głupia i brzydka, prawda?
No cóż, głupia będę, jak nie pożyczę od kogoś notatek z anatomii. Cały wykład przespałam, ale na tych zajęciach idzie mi całkiem dobrze, więc rozpaczać nie będę. No chyba, że nie dostanę notatek.
Teraz przyszłam na popołudniową zmianę w kawiarni. Wypiłam już dwie kawy, ale dalej byłam cholernie zmęczona.
Ruch był, duży, ale bez przesady. W ostatnich czasach bywało gorzej. Właśnie uzupełniałam braki w automacie do kawy. Nalewałam wody, i dosypywałam ziarenek kawy. Na liście zamówień do przygotowania widnieje kilka pozycji, ale ze wszystkim się wyrabiamy.
- El! Idź na kasę! Wszyscy są zajęci, a ty chyba najmniej! - krzyczy jedna dziewczyna, której imienia nie pamiętam.
Nienawidzę interakcji z ludźmi. Definitywnie jestem introwertykiem. Kurwa no, miałam nadzieję, że dzisiaj mnie to ominie. Zwłaszcza, że jestem niewyspana, a wtedy jestem wredna i marudna. Claire coś o tym wie.
Wzdycham, ale kieruję się w strony kasy. W kolejce stoi z sześć, może siedem osób. Niby nie tak dużo, ale dla mnie? To są istne tortury.
Zaczynam obsługiwać po kolei osoby. Jak na razie, tylko jakaś na oko czternastolatka z przesadnym makijażem, i topem, który mógłby równie dobrze służyć jej jako stanik, miała problem, że nie mamy jej ulubionego dodatku do kawy.
Życie.
Obsłużyłam już prawie wszystkich, gdy do lady podchodzi niesamowicie przystojny, i wysoki mężczyzna.
O mój słodki Boże.
Jest wysoki, tak jak już wspominałam. Co najmniej metr dziewięćdziesiąt. Kruczoczrne włosy. Idealne, żeby włożyć w nie palce, i je przeczesać. Zarost, mający już kilka dobrych dni. Za oprawami czarnych okularów znajdują się piękne oczy. Boże.. nigdy nie spotkałam nikogo o takich oczach. Są zielono-piwne. Najpiękniejsze, oczy jakie widziałam. Szczęka jest tak mocno zarysowana, że mógłby nią przeciąć metal. Jest elegancko ubrany, ale nie przesadnie. Czarne spodnie garniturowe, czarna koszula, i na to płaszcz, spod którego wystają przeróżne tatuaże. Podejrzewam, że ma około trzydziestu lat.
- Dzień dobry Panu - zaczynam z przyjaznym uśmiechem. - Mogę przyjąć zamówienie? - staram się, żeby mój głos brzmiał jak najbardziej naturalnie, mimo że bardzo stresowałam się w środku. Cholera, Elena co z tobą?
- Tak - Jego głos był tak głęboki, i seksowny, że mogłabym w tym momencie upaść na kolana. - Poproszę jedną, małą, czarną kawę. Bez mleka, i tylko z jednym opakowaniem cukru. Jednym. - podkreślił ostatnie słowo tak, jakby zależało od tego jego życie. A może zależy? Może ma cukrzycę? Jedno opakowanie cukru. Jedno!
- Jasne - odpowiadam, klikając w ekran tabletu. - Coś jeszcze?
Nagle zza lady wyskakuje mała dziewczynka, i uśmiecha się do mnie promiennie.
CZYTASZ
(Nie)Udawane Uczucia
RomanceOna jest dwudziestotrzyletnią kelnerką, która przyjechała do Stanów Zjednoczonych z Włoch, żeby studiować weterynarię, i ledwo wiąże koniec z końcem. On jest trzydziestopięcioletnim obrzydliwie bogatym szefem mafii, postrachem Michigan, oraz samotny...