~6~

42 9 12
                                    

Widząc, jak czarno-biała wilczyca, nazwana Taillą, otrzepuje się i zwraca w moją stronę, powoli osunąłem się po ścianie na ziemie, nie mając już sił by trzymać się na nogach. Z drzewa sfrunęli Munin i Hugin, podlatując do mnie. Munin w jednej chwili wdrapała się na moje kolana, a ja objąłem ją ramieniem, czując że to obecnie jedyna bliskość na którą mogę liczyć.

- Jak się czujesz? – Hugin przysiadł w trawię tuż obok mnie. – Kiepsko wyglądałeś.

- W takim razie czuje się jeszcze gorzej niż wyglądam – odparłem szczerze. Czułem, że za chwilę nie będę miał już sił by w ogóle się ruszać, a moja piesza przeprawa pogłębiła ból. – Wiecie co z Kerenem? I Alvą? Ile mnie już nie ma? I Gdzie w ogóle jestem? – zasypałem ich pytaniami, czując, że znów zaczynam panikować.

- Nazywamy to miejsce Sercem, jesteś w jego pierwszej komorze. Znalazłam cię minionej nocy, jest popołudnie, więc przespałeś kilkanaście godzin – Tailla odpowiedziała na połowę moich pytań, przysiadając przede mną. Z takiej odległości z łatwością ustaliłem, że choć ta była mniejsza od czarnych i złotych wilków, to wciąż pozostawała większa od przeciętnych, drapieżnych czworonogów.

- Ty mówisz – zauważyłem, chyba w jakiś sposób chcąc się upewnić, że naprawdę słyszę te wszystkie słowa.

- Wydajesz się być dość zaskoczony, jak na kogoś do kogo notorycznie mówią kruki – odpowiedziała.

- Tylko kruki, inne zwierzęta nie, dlaczego rozumiem co mówisz?

- Ponieważ mówię – ta odpowiedź wydawała mi się zupełnie bez sensu. – Nie rozmawiasz ze mną, jak z tymi ptaszorami, tylko jak z drugim człowiekiem. Używam ludzkich słów, twojego języka, dlatego rozumiesz, jak zacznę szczekać, przestaniesz – odparła ze spokojem i cierpliwością, jakby spodziewała się, że będzie musiała przebrnąć przez dużą ilość wyjaśnień. – Wyglądasz jakbyś miał zemdleć – dodała.

Moje zmęczone spojrzenie wyraźnie dało jej do zrozumienia, że zapewne tak właśnie będzie. Wyglądało na to, że moja upartość jednak nie wystarczy by przezwyciężyć rany. Czułem, jak Munin przyciska się mocniej do mnie, na co delikatnie pogładziłem jej pióra.

- Muszę dowiedzieć się co z moją rodziną – oznajmiłem, czując że nie mogę przestać o tym myśleć. Skuliłem się mocniej, przytulając kruka, choć wiedziałem, że to nie zastąpi mi brata, ani siostry, których chciałabym teraz obejmować.

- Więc poproś pierzastych kolegów, by się dowiedzieli, a potem lepiej zbierz siły, które ci jeszcze zostały, żeby pójść za mną. Pomogę ci się pozbierać, później będziesz się martwił o sprawy, które cię tutaj przygnały – poleciła, jednak ja nie czułem się do końca przekonany. Nazwa „Serce" nic mi nie mówiła, a wyjaśnienia co do tego, dlaczego nagle dyskutuje z wilkiem, wciąż pozostawały dla mnie nieco niezrozumiałe. Sprawiały za to, że bolała mnie głowa, która i bez tego nie funkcjonowała najlepiej.

Poczułem jak Muni porusza się na moich kolanach, powoli się z nich zsuwając i znajdując sobie miejsce obok swojego brata. W jej koralikowych oczach widziałem szczerą troskę, która trochę mnie pokrzepiała, mimo wszystko nie zostałem sam. Ta dwójka nie zastąpi mi rodzeństwa, ani ojca, ale była mi najbliższymi przyjaciółmi i cieszyłem się, mając obok siebie chociaż ich. Nie wiedziałem, co bym zrobił, gdybym stracił jeszcze ich, choć tak naprawdę nawet z nimi u boku, nie byłem pewien co czynić. W głowie miałem tylko myśl o tym, że muszę porozmawiać z siostrą, jednak zdawałem sobie sprawę, iż w tym stanie nie dam rady się tam dostać. Może powinienem więc posłuchać wilczycy, choć właściwie nie miałem żadnej pewności, iż ta naprawdę istnieje, ciągle licząc się z tym, że to wszystko może być tylko wynikiem uderzenia w głowie. Równie dobrze, mogłem leżeć gdzieś nieprzytomny, powoli umierając z wychłodzenia, a to był tylko ostatni sen. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, czując że ta boli od tego wszystkiego coraz bardziej.

Władca Kruków {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz