~3~

80 9 11
                                    

Spokojnym krokiem przeszedłem przez miasto, oddalając się od zabudowań i zbliżając do zewnętrznych murów, o wiele mniej imponujących niż te otaczające warownie, jednak nie mniej solidnych. To do nich przylegał niewielki, stary cmentarz, ogrodzony niszczejącym murkiem. Przeskoczyłem przez niego, skracając sobie tym samym drogę i od razu ruszyłem w stronę części cmentarza chowającej się w cieniu muru. Pomimo, że raczej wszystkie groby na cmentarzu były dość proste i mało wystawne, to te przy murach wyglądały na jeszcze biedniejsze i takie były. Należały do najmniej zamożnych mieszkańców okolic, tych których nie było stać na pochówek, ale przecież jakiś trzeba było im zagwarantować. Zatrzymałem się przy dwóch bliźniaczych nagrobkach, wykonanych z najzwyklejszego, powszechnego tutaj szarego kamienia. Nie było na nich żadnych zdobień, nawet wyrytych imion zmarłych, jedynie wykute niedbale zagłębienia, w których spoczywały ledwo tlące się jeszcze świece. Odkopałem spod śniegu, małą, drewnianą skrzyneczkę, wyłożoną grubym materiałem i wyciągnąłem z niej świeże świece. Ostrożnie wyjąłem z zagłębień kończące swój żywot świece, oczyściłem kamień z resztek ich wosku, po czym odpaliłem od tlących się ostatkiem sił płomieni nowe knoty. Chroniąc je dłońmi przed wiatrem, włożyłem je z powrotem we wnęki. Resztki starych świec, schowałem do skrzynki i znalazłem sobie miejsce na pniaku, który był obecnie jedyną pozostałością po starym drzewie, połamanym w zeszłym roku przez jedną z burz.

- Alva dzisiaj nie przyjdzie, prosiła żebym was za to przeprosił, ale Ylva się rozchorowała i musiała z nią zostać. To nic poważnego, tylko przeziębienie po zbyt długiej zabawie w śniegu, sam sprawdzałem. Jak tylko wyzdrowieje pewnie przyjdą tutaj całą rodziną i pozakłucają wam trochę ten wasz wieczny spokój – uśmiechnąłem się, na myśl o pełnych energii siostrzenicach, opierając łokcie na kolanach, nachylając się tym samym w stronę nagorbków. - Wiem, że przyszedłem później niż zwykle, ale musiałem pomóc ojcu z dokumentami, a Keren nie garnął się by nam pomóc. Nie żebym miał mu to za złe, choć ojciec pewnie trochę posuszy mu o to głowę. Bardzo go kocha i jest z niego dumny, ale chyba martwi się, że Keren nie bierze wystarczająco poważnie swoich obowiązków, co wcale nie jest prawdą. Keri po prostu woli być wśród ludzi, tak jak ja wolę być wśród książek, albo ziół, roślin, drzew – zaśmiałem się pod nosem i zacząłem opowiadać rodzicom co wydarzyło się od mojej ostatniej wizyty, choć nie było w tym za wiele fascynujących historii. Jednak oni nie za bardzo mieli jak protestować przed słuchaniem, a ja chciałem myśleć, że mama cieszyła się tymi opowieściami, tak samo jak za czasów gdy byłem dzieckiem i wracałem po całym dniu zabaw do domu, zasypując ją słowami.

Najbardziej ekscytująca była wieść, że dzięki mojej mocy chyba wyczułem pewne zmiany w Alvie, zmiany które czułem w niej już wcześniej, choć wtedy nie potrafiłem tego rozpoznać. Właściwie to nawet teraz nie byłem pewien czy mam rację, dlatego na razie nie wspominałem słowem o tym co wyczułem siostrze, woląc zaczekać, aż ta sama zauważy zmiany i mi o nich powie. Jednak jeśli moja moc miała rację, to za kilka miesięcy nasza rodzina mogła się powiększyć. Cieszyłem się na myśl o tym, kochałem siostrę, lubiłem jej męża i ubóstwiałem ich cudowne córeczki, na myśl że miałoby pojawić się wśród nas kolejne maleństwo, czułem że szczęście rozpiera mnie od środka. Wiedziałem, że rodzice również byliby zachwyceni, gdyby mogli być tutaj z nami. Wierzyłem jednak, że mogą się cieszyć tym wszystkim, tam gdzie teraz są.

– Co do mojej mocy, to... trochę się martwię – ułożyłem dłonie na kolanach, widząc nowe wyładowania. – Ostatnio jest niespokojna, nie wymyka się spod kontroli, ale jest pobudzona. Boję się... bo gdy ostatnio tak się zachowywało, to ty mamo... - zacisnąłem dłonie i usta, mając wrażenie, że znów czuję na skórze zimny wiatr, ten sam co wtedy. Wiatr, przed którym nie mógł ochronić nawet najcieplejszy płaszcz. – Boje się że to jakieś ostrzeżenie i znów stanie się coś złego, że kogoś stracę. Tak jak was. Wszystko tak dobrze się układa, Alva ma swoją wspaniałą rodzinę, ja dobrze dogaduję się z Kerenem i ojciec jest ze mnie dumny, udało nam się wspólnie rozwiązać wiele problemów mieszkańców. Mam dom i jestem w nim szczęśliwy. Nie chce tego stracić. Chciałbym by choć jedno z was tutaj było i jakoś mi pomogło, doradziło... Boje się mówić o tym ojcu, bo nie chce go martwić i nie jestem pewien jakby to przyjął. Wie o mocy i nigdy nie robił mi z jej powodu wyrzutów, ale nie wiem czy dalej tak będzie, jeśli sprawy zaczną się komplikować. Nie chce go zawieść, bardzo staram się być jak najlepszy, dla was, dla niego, dla Alvy... jeśli coś pójdzie nagle nie tak... - ukryłem twarz w dłoniach, nie chcąc nawet o tym myśleć.

Władca Kruków {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz