ROZDZIAŁ 15
Lea
Poprawiłam maskę i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Wzięłam głęboki oddech, przymknęłam na kilka sekund oczy, jakbym wewnętrznie musiała przełączyć swój sposób myślenia, postrzegania świata i wartości. Na co dzień byłam Leą Rhodes, terapeutką, która była w trakcie robienia doktoratu. Pomagałam swoim pacjentom i kierowałam się w życiu pewnymi wartościami, ale tutaj byłam tylko dziewczyną bez tożsamości. Byłam tancerką, która wykorzystywała swoje ciało i manipulowała kobiecością, by zwodzić mężczyzn i uwolnić się od ciężaru, który nieustannie spoczywał na moim sercu.
Czy trwale rozwiązywałam w ten sposób swoje problemy?
Nie, ale choć przez chwilę czułam się lepiej.
Czy byłam hipokrytką, bo pomagałam swoim klientom uporać się z traumami a sama świadomie od nich uciekałam, zamiast stawić im czoła?
Tak, byłam hipokrytką i zdawałam sobie z tego sprawę.
W końcu otworzyłam powieki, wyszłam z garderoby i ruszyłam przed siebie wąskim, tonącym w mroku korytarzem. Muzyka była z każdym kolejnym krokiem coraz głośniejsza, a ja dzięki temu szybciej chłonęłam niemal sensualną atmosferę lokalu, która ułatwiała mi stanie się kimś innym. Zmieniałam się w kobietę, którą stworzył Zander i która niestety nie umarła z jego odejściem.
– Dużo dziś ludzi? – zagadnęłam do barmana, opierając się łokciem o blat baru.
– Sporo – mruknął, wycierając naczynia.
Przesunęłam wzrokiem po jego wyrzeźbionym torsie i skórzanych spodniach, które nisko zawisły na biodrach. Spancer był przystojny, a z charakteru bardzo poukładany, co ciekawie kontrastowało z miejscem w jakim pracował.
– Jest dzisiaj Ashley?
Rozejrzałam się, nieco dłużej zatrzymując wzrok na okrągłych scenach rozmieszczonych pośrodku Sali.
– Nie widziałem jej. – Pokręcił głowa, stawiając przede mną margarite. – Na rozruszanie – Skinął na drinka i słabo się uśmiechnął. – Ale uważaj, bo przyszło dziś kilku nowych.
– Rozpoznajesz ich?
– A ty nie? – Zdziwił się.
– Niektórych tak, ale wszyscy mają takie same maski a przewijają się tu setki mężczyzn. – Wzruszyłam ramionami, upijając łyk przygotowanego drinka.
– Pracuje tu dość długo, by wiedzieć, kto jest stałym bywalcem, a kto jest nowy – wyjaśnił.
Pokiwałam jedynie głową, opróżniłam kieliszek do dna i odstawiłam go na ladę, po czym chciałam odejść. Niestety, gdy tylko się odwróciłam, wpadłam na kogoś. Jego ręce zacisnęły się na mojej talii, a gdy tylko piersi zderzyły się z jego torsem, zacisnęłam powieki i wstrzymałam powietrzę.
– Przepraszam – wymamrotałam, choć przecież powinnam emanować pewnością siebie.
– Nic się nie stało – odparł spokojnym, opanowanym głosem, jednak jego brzmienie było bardzo znajome.
Byłam niemal pewna, że już go gdzieś słyszałam, jednak grająca muzyka i zaskoczenie wywołane reakcją mojego ciała na nieznajomego, chwilowo mnie otępiło.
W odpowiedzi jedynie słabo się uśmiechnęłam, nawet nie spoglądając mężczyźnie w oczy i czym prędzej się oddaliłam. Nie byłam pewna, czy odprowadził mnie wzrokiem do sceny, na którą weszłam i co więcej, nie rozumiałam, dlaczego w ogóle o tym myślałam. Byłam zaskoczona tym, co poczułam, gdy moje ciało zetknęło się z jego i nie mogłam przestać o tym myśleć.
CZYTASZ
EVERYTHING I WANT / ZOSTANIE WYDANE
RandomON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze. Czarujący i onieśmielający. Bezwzględny i arogancki. Tak najkrócej można było opisać trzydziestolet...