ROZDZIAŁ 2

19 5 0
                                    

ALANA

Wymiana jeszcze dobrze się nie zaczęła a ja już miałam ochotę puścić to wszystko w diabły. Dzisiejsze zacofane społeczeństwo nie powinno mnie już zaskakiwać, jednak nadal to robiło, czyż to nie było zadziwiające? Nie będę się nad tym zastanawiać. Jeszcze chwila i być może nie będziemy mieli już okazji się spotkać. Po przepychance ze studentami w końcu opuściliśmy samolot. 

Patrzyłam, jak się przepychają po swoje bagaże, jakby to był wyścig szczurów. A może i był, w końcu niedługo się dowiemy do jakich trafimy rodzin, każdy z nas miał równe szanse, albo wyniesiemy stąd coś wartościowego, albo wrócimy do domu z podkulonym ogonem bez szansy na rozwój kariery. Nie umniejszałam im, z jakiegoś powodu się tu znaleźli i nie mi oceniać ich wiedzę 
i zaangażowanie. Może zabrzmię jak egoistka, ale martwiłam się jedynie o siebie, to było moje własne być albo nie być, chciałam się pokazać z jak najlepszej strony. Moment odbierania mojej walizki przedłużał się niemiłosiernie, do tego stopnia, że jeszcze chwila a nie wsiadłabym do autokaru wynajętego dla studentów wymiany. W pierwszej kolejności mieliśmy zajechać na uczelnię, aby podpisać wszystkie dokumenty i załatwić ostatnie formalności, a następnie zostaniemy odebrani przez uprzednio przydzielone rodziny. 

— Witam was moi drodzy, w ten wyjątkowy dzień. Nazywam się Tomasso Vitale i na ten rok będę waszym koordynatorem, osobą, do której w każdej chwili możecie się zgłosić w razie problemów. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, więc spodziewam się i takiego zachowania z waszej strony. - przerwał na moment, aby nawiązać z nami kontakt wzrokowy, biło od niego ciepło, ale coś mi mówiło, że nie chciałabym się znaleźć na dywaniku za złe sprawowanie. Zatrzymał wzrok na śmiejącym się chłopaku o blond włosach i odchrząknął cicho dając do zrozumienia, że chciałby kontynuować swoją przemowę. Myślałam, że stres jaki czułam wysiadając z samolotu nie może osiągnąć wyższej skali. Jednak się myliłam. Przetarłam spocone dłonie o długie spodnie, których nie miałam okazji zmienić po podróży, jednak nie przyniosło mi to zamierzonego komfortu. 

Nie byłam osobą wierzącą, ale w tym momencie potrzebowałam cudu. Potrzebowałam dostać się do upatrzonej rodziny, którą wybrałam z przedstawionej jeszcze w Szkocji listy nazwisk. Jedno z nich wyróżniało się szczególnie. W świecie prawniczym mówiono o nim z podziwem i zachwytem. Dlatego zmusiłam się by odmówić krótką modlitwę: Boże, jeśli mnie słyszysz, spraw abym trafiła do najlepszej rodziny... Amen.   

Niekiedy rozmowa sama ze sobą była pokrzepiająca, albo dziwna zależy jak na to spojrzeć.  

— Przydział do rodzin odbywał się w sposób inny niż dotychczas. To oni wybierali Was a nie na odwrót. Mając dostęp do waszych wyników w nauce a także podań na naszą uczelnię. Zależało im na wysokim poziomie studentów, których przyjmą pod swój dach i do swojej firmy. Traficie do elitarnych rodzin w dziedzinie prawa, nie każdy ma taka szansę. - wypowiedziawszy te słowa, w autokarze wybuchły gwary rozmów, jedyną osobą, która nic nie mówiła, byłam ja. Słuchałam go uważnie, chłonąc i analizując każde najmniejsze słowo, a co, jeśli nie będę zbyt wystarczająca? Nie spełnię ich oczekiwań... Oh Alano ogarnij się, spełnisz ich wymagania... miałam nadzieję, że moje modlitwy zostaną wysłuchane. Zatraciłam się na tyle w swoich myślach, że dopiero gdy zostałam wywołana ocknęłam się.  

— Alana Fairbain, zostałaś przydzielona do rodziny Verdi, gratulacje. - czy ja się przesłyszałam? Czy to był tylko sen, a ja się zaraz z niego obudzę? Każdy wiedział co to oznacza. Poprzeczka została postawiona bardzo wysoko, zamykając buzię parszywcom, którzy ze mnie kpili. 
Wybrali właśnie mnie, to zdecydowanie sen.

- Stawiam, że nie przetrwasz tam nawet dwóch dni. – usłyszałam gdzieś za sobą – Wyjebią cię od razu jak tylko Cię zobaczą. 

- Dobrze, że nie wybierali za wygląd, bo Ciebie nawet by tu nie było chamie. – wysiadłam z pojazdu, rzucając na odchodne. 
Czas oczyścić umysł i podpisać dokumenty. Skorzystałam z okazji, że nikt jeszcze na mnie nie czekał i wyciągnęłam z walizki jeden ze swoich przygotowanych kompletów. Chciałam się pokazać z jak najlepszej strony, a nie spocona i śmierdząca po podróży i upale jaki tu zastałam. Nie wiem, jak ja wytrzymam rok w tym ukropie. W Edynburgu panowała zdecydowanie inna pogoda. W okresie letnim temperatura nie przekraczała 18 stopni. Tutaj czułam się jakbym była w mikrofalówce, owinięta w folię aluminiową. 

Scambio DivinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz